Bielik – morski orzeł z polskiego godła

Bielik – morski orzeł z polskiego godła

08.02.2019 Warszawa Orzel bielik rehabilitowany w Ptasim Azylu zostal wypuszczony na wolnosc nad dzika Wisla Fot Tomasz Jastrzebowski/REPORTER

Śmiało możemy go nazwać ptakiem w ekspansji. Z roku na rok przybywa w Polsce nowych par, gniazd, rewirów Zdaniem większości kompetentnych osób – ornitologów, przyrodników, historyków – to bielik, a nie żaden z orłów, widnieje w polskim godle. Jako że mam wielki szacunek do fachowców, nie będę próbował wdawać się z nimi w jakiekolwiek dyskusje. Niepokoić może jedynie fakt, że albinosy znacznie częściej trafiają się wśród królewskich orłów przednich. Dlaczego zatem nasi przodkowie mieliby postawić na kluchowatego bielika? Ścierwojadem, bo bielik padliną nie gardzi, ptaka tego nie nazwę tylko z obawy, że jakiś nadmierny patriota doniesie na mnie do prokuratury. Taka historia spotkała Adama Wajraka. Bielik tak naprawdę nie jest orłem, lecz orłanem. Aby nie wprowadzać zbędnego zamieszania, nazewnictwem nie będę się jednak zajmował. Orzeł morski z birkutem mogliby tu sporo namieszać. Istotną cechą odróżniającą bielika od orła przedniego są skoki, czyli nogi. Bielik, podobnie jak orzeł z naszego godła, ma je opierzone. Piór na skokach pozbawiony jest natomiast orzeł przedni. Nigdy nie zapomnę wrażeń z pierwszego spotkania z bielikami w naturze. Nad Wartą wypatrzyliśmy z synem dwa odległe niewielkie przecinki z białymi ogonami. Chwilę pokręciły się nad rzeką i odleciały. Choć widziałem później bielika z odległości kilku metrów, a nawet ośmiu przedstawicieli tego gatunku w jednym miejscu, oglądałem też o nich piękne filmy, tak wielkie emocje i radość już się nie powtórzyły. Bieliki w Polsce budują gniazda wyłącznie na drzewach. Jeżeli para ptaków nie jest nękana w swoim rewirze odwiedzinami ludzi, to po latach użytkowania i remontów, gniazdo przemienia się w gigantyczną, ważącą nawet tonę twierdzę o rozmiarach 4 metrów wysokości i 2,5 metra średnicy. Generalnie ptaki szponiaste budują w życiu nawet kilkanaście gniazd. Po jakimś czasie zdarza im się wracać do gniazda wcześniej używanego. Większość ludzi w moim miasteczku ma zdrowe podejście do gniazd bielików i całkowicie je ignoruje. Żałuję jednak, że nie każdy. Jest wśród nas, niestety, ich pasjonat, większy, niż ptaki mogłyby sobie tego życzyć. Wizyty tego szkodliwego miłośnika, poszukującego trofeum w postaci pióra czy choćby kawałka skorupki, kończyły się w 2004 i 2005 r. bardzo nieciekawie. Spłoszonym bielikom do pustego gniazda zajrzały kruki i urządziły sobie ucztę z niepilnowanych jaj. W początkach marca 2006 r. wyszliśmy z synem do gniazd (a nasze bieliki mają ich już pięć), by na prośbę leśniczego wypełnić ankietę dla Komitetu Ochrony Orłów. Zamieszkane gniazdo łatwo z daleka rozpoznać po tym, że jest upaćkane po zimowej przebudowie. Jakież zdziwienie i oburzenie wywołała w nas ambona myśliwska ustawiona sto metrów od niego! Teren lęgowy ma prawną strefę ochronną: 200 metrów bezwzględnie przez cały rok, a 500 metrów w okresie lęgowym. Sprecyzowałem miejsce przyszłego lęgu i w domu natychmiast chwyciłem za telefon. Zawiadomiłem leśniczego, jak gospodarzą na jego terenie myśliwi. O skandalicznej lokalizacji ambony poinformowałem też dr. Tadeusza Mizerę, ówczesnego szefa wielkopolskiego Komitetu Ochrony Orłów. Stanęło na tym, że ambona na czas lęgu zostaje, ale nie może być używana. Potem zaś miała zostać rozebrana. W maju 2006 r. z nieukrywaną radością usłyszałem, że pisklę z naszego lasu zostało zaobrączkowane! Samiczka otrzymała imię Pamela. Na tym jednak historia z moimi bielikami się nie skończyła. Czasami bywam niedowiarkiem. Czy myśliwi rozebrali ambonę? W styczniu następnego roku poszedłem sprawdzić. Przeczucie mnie nie zawiodło: ambona nie tylko stała, ale jeszcze ją wzmocniono. Tym razem szef wielkopolskiego Komitetu Ochrony Orłów przyjechał osobiście. Pojawił się też nadleśniczy. Ambona poszła do kasacji, jej los podzielił też paśnik ustawiony zbyt blisko orlego gniazda. Największe zgrupowania młodych bielików widuję w Słońsku. Choć siedem czy osiem bielików na żadnym z obserwatorów ptaków wrażenia nie uczyni, bo w trakcie jesiennych koncentracji (zwykle na stawach rybnych) można zobaczyć jednocześnie nawet 40 sztuk, ja jestem zachwycony. W Słońsku, wraz z pobliskim Parkiem Narodowym „Ujście Warty”, te majestatyczne ptaki widuje się niemal na zawołanie, a takich miejsc w Polsce przybywa. Szczególnie dobrze się mają młode osobniki, dla których tamte okolice są wymarzonym miejscem na naukę życia. Bielika śmiało możemy nazwać ptakiem w ekspansji.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 34/2019

Kategorie: Ekologia