Bliskowschodnia spirala kłopotów

Bliskowschodnia spirala kłopotów

Jeśli turecki mur pęknie pod naporem syryjskich uchodźców, Ankara wyśle ich do Europy. A z nimi tysiące dżihadystów Wojna w Syrii trwa już dziewięć lat. Al-Asad przetrwał najgorsze i dzięki wsparciu Iranu oraz Rosji – a pośrednio też zachodniej koalicji, której kampanii lotniczej przeciw tzw. Państwu Islamskiemu nie sposób przecenić – konsoliduje dziś władzę w zrujnowanym kraju. Jego oddziały usiłują właśnie przejąć kontrolę nad ostatnim dużym bastionem bojowników – prowincją i miastem Idlib. Zajęcie tego regionu pozwoli ogłosić zwycięskie zakończenie wojny. I nie o samą wymowę propagandową tu chodzi. Syryjska gospodarka jest w fatalnej kondycji, pomóc jej może tylko poważny zastrzyk finansowy z zewnątrz, przy okazji odbudowy. Ale inwestorzy nie wejdą do kraju, w którym toczy się wojna. Co więcej, syryjskiemu prezydentowi kończy się czas. Gwałtowne ożywienie na linii frontu wynika z tej właśnie presji, a jej powody mają charakter ekonomiczny. Skarbiec świecący pustkami Przez lata Al-Asad jakoś godził finansowanie operacji militarnej przeciwko opozycji z koniecznością zapewnienia minimalnych środków do życia ludności cywilnej mieszkającej na terenach kontrolowanych przez rząd. Kłody pod nogi rzucał Damaszkowi Zachód nakładający kolejne sankcje. Pomocną dłoń wyciągnęły natomiast Teheran i Moskwa. Zwłaszcza Iran

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 09/2020, 2020

Kategorie: Świat