Skierowałam kamerę również na siebie i pokazałam to, co dokument zawsze kryje – wpływ, jaki ma reżyser na bohatera Marta Prus – reżyserka, dokumentalistka Dokument Marty Prus „Mów do mnie” święci triumfy na polskich i zagranicznych festiwalach filmowych. Dokumentalistka pokazuje w nim, w jaki sposób reżyser wpływa na bohatera, a życie przenika się z materią filmową. Młoda twórczyni zarejestrowała rodzące się do niej uczucie Krzyśka, mieszkańca ośrodka dla młodzieży dysfunkcyjnej. Mimo komplikującej się sytuacji nie wyłączyła kamery. Jak przekonuje, miała ku temu powody. Bohaterem twojego filmu „Mów do mnie” jest Krzysiek, młody chłopak próbujący zerwać z uzależnieniem od marihuany. Jak go znalazłaś? – Zainteresował mnie problem bezdomności młodych osób. Dlatego pojechałam do ośrodka dla młodzieży dysfunkcyjnej działającego przy Monarze w Warszawie. Historie, które tam usłyszałam, bardzo mnie poruszyły. A jeden z mieszkańców szczególnie przykuł moją uwagę – młody chłopak, który odróżniał się od innych. Nasza relacja od początku była wyjątkowa. Z jakiego powodu? – Od razu nawiązaliśmy porozumienie. Mieliśmy o czym rozmawiać. Czasem nawet, kiedy wychodziłam z ośrodka, dzwoniliśmy do siebie. Pozwoliłam Krzyśkowi częściowo wejść w mój prywatny świat, do którego nie dopuściłam innych osób. Sądziłam, że to wszystko dzieje się w ramach budowania bliskiej relacji z bohaterem, co do którego chciałam, by czuł się dobrze w moim towarzystwie. Nie bałaś się tego zaburzenia dystansu, o którym zwykło się mówić, że powinien dzielić dokumentalistę od bohatera? – Jako dokumentalistka i jako człowiek działam tak samo – bardzo silnie podążam za swoją emocją. Od początku chciałam pokazać Krzyśkowi, że świat, do którego tak mocno aspiruje, przyjmie go, bo jest taki jak ja. Nie różnimy się. „Jeśli chcesz, to możesz. Jesteś inteligentny i pracowity. Jeśli się przyłożysz, wszystko pójdzie po twojej myśli”, takie myślenie chciałam mu przekazać. Ale nie na siłę. Działałam zupełnie szczerze. Czyli od początku chciałaś na niego wpływać? Nie myślałaś o nim jedynie jako o swoim bohaterze? – Uważam, że nie należy zmieniać innych, to zbyt duża odpowiedzialność. Ponadto różni ludzie mają różne systemy wartości. Moje myślenie o tym, co dobre, wartościowe, nie pokrywa się choćby z twoim. To raczej Krzysiek chciał ustawić nas w takim układzie. Chciał, żebym była osobą, która powinna go wzmacniać. Nie zmienia to jednak faktu, że bardzo go polubiłam. Mimo to nie chciałam, żeby odczuł, że lubię go bardziej niż innych. Bałam się, że może to wpłynąć na jego terapię. Cały czas mu powtarzałam, że jestem w ośrodku tylko dlatego, że robię film, a kiedy go skończę, odejdę. Nawet jeśli mówiłam to częściowo wbrew sobie. Jaki był wtedy twój pomysł na film? – Z początku obserwowałam trójkę mieszkańców ośrodka. Szybko jednak zorientowałam się, że to właśnie Krzyśkowi poświęcam znacznie więcej uwagi. Dlatego skupiłam się na nim, odchodząc od pozostałych osób. Starałam się zachować w naszej relacji balans między serdecznością i profesjonalnym dystansem. To było trudne, bo zależało mi na tym, żeby wiedział, że go wspieram. Widziałam też, jak ważna się stałam dla niego. Usiłowałam więc odnaleźć się w tej sytuacji. Jednak odpowiedzialność zaczęła mnie przytłaczać. Dlaczego? – Przestałam myśleć o robieniu filmu, tylko myślałam o moim wpływie na drugiego człowieka. Czułam, że jestem odpowiedzialna za chorą osobę i powinnam znaleźć właściwe rozwiązanie. Spędzało mi to sen z powiek, ale bynajmniej nie ze względu na zmieniający się kształt filmu. Trzeba sobie zdawać sprawę, że relacja z osobą uzależnioną jest bardzo złożona. Trudno wychwycić moment, kiedy chory manipuluje otoczeniem, a kiedy rzeczywiście prosi kogoś o pomoc. Zresztą najczęściej on sam nie do końca zdaje sobie z tego sprawę. Dlaczego podjęłaś decyzję o zmianie tematu filmu i skupieniu się na waszej relacji? – Zdecydowałam, że pozostaję w tej sytuacji i szukam dla nas najlepszego rozwiązania. Nie potrafiłam go zostawić, wiedziałam, jak bardzo by to przeżył. Ja również źle bym się czuła z tym, że odchodzę, nie rozwiązując kłopotu. Czułam się odpowiedzialna za jego problemy i chciałam naprawić to, co skomplikowałam, pojawiając się w ośrodku. Stanęłam więc przed Krzyśkiem i powiedziałam, że nie mogę odwzajemnić jego uczucia, ale chciałabym pomóc mu wyjść z tej sytuacji. Na jakim etapie zorientowałaś się, że Krzysiek czuje do ciebie coś więcej? – Powiedział mi o tym w pierwszym tygodniu zdjęciowym. Wtedy uważałam,
Tagi:
Artur Zaborski









