Boniek w pięciu smakach

Boniek w pięciu smakach

Zawsze wolałem swój kapitał inwestować na niższy procent, ale w pewniejsze transakcje Od 15 lipca Zbigniew Boniek jest selekcjonerem piłkarskiej reprezentacji Polski. Ta nominacja odbija się szerokim echem. Trudno się dziwić, bo przecież popularny „Zibi” to nietuzinkowa postać. Zanim przystąpiliśmy „do dzieła”, zadałem fundamentalne pytanie: – Czy zawodnik Zbigniew Boniek miałby szansę znalezienia się w kadrze prowadzonej przez Zbigniewa Bońka? – Zastanawiałem się tydzień, czy to stanowisko, które zrobiło się wolne, wziąć. Gdybym wiedział, że jest taki zawodnik, to bym się zastanawiał pięć minut. Boniek charakterny – Jak właściwie ma pan charakter? Czy rzeczywiście taki kontrowersyjny? – Bardzo prosty. Jak mam komuś coś do powiedzenia, to biorę telefon i dzwonię. Nigdy nie wiruję, nie robię zasadzek ani podwójnych planów. Jestem człowiekiem, który jak idzie, to po najprostszej drodze. Jak ma coś powiedzieć, to powie. – Potrafi pan się wzruszyć? – Bardzo często. – A mogę prosić o parę przykładów? – I na filmie, i w wielu najróżniejszych sytuacjach życiowych. Jestem człowiekiem, który potrafi płakać. – A kiedy ostatni raz pan zapłakał? – Gdy grali nam hymn na meczu Polska – Stany Zjednoczone, w Korei. Jak kończyła się nasza piękna przygoda. – Co pana najbardziej denerwuje? – Brak kompetencji. Czytam czasami rzeczy, które nie są prawdą. Czytam o rzeczach wymyślonych. Żeby o Zbigniewie Bońku czasami coś więcej napisać, wymyśla się rzeczy, które mi są absolutnie niepotrzebne. Denerwują mnie także grubiaństwo, brak kultury i chamstwo. – Jakie zachowania pan pochwala i akceptuje? – Lubię ludzi szczerych, potrafiących rozmawiać na ciężkie tematy. Takich, którzy nie wstydzą się dyskutować o problemach. – Żyje pan i działa nadzwyczaj intensywnie. Wyobraża pan sobie siebie w roli domatora? – Lubię, kocham dom. W ogóle uwielbiam samotność. Lubię być sam w pokoju czy w samolocie i poczytać choćby wtedy książkę. – Czy nic nie jest pana w stanie powstrzymać przed osiągnięciem zamierzonego celu? – Absolutnie! Do celu dążę zawsze bardzo konsekwentnie, ale z zachowaniem zasad fair play. – Wyrządził pan kiedyś komuś przykrość, a potem rzeczywiście szczerze pan tego żałował. A kiedy ktoś pana urazi, to wówczas potrafi pan wybaczyć? – Ja jestem katolikiem i zawsze wszystkim wszystko wybaczam. Uważam, iż nie ma ludzi, którym życzyłbym źle. – Czyli nawet Janowi Tomaszewskiemu dobrze pan życzy! – Oczywiście. Ja na temat Janka Tomaszewskiego nigdy nic złego nie powiedziałem. Wydaje mi się, że nie ma ludzi, którym w życiu zrobiłem krzywdę. – Czy objęcie funkcji selekcjonera stanowi pełne zaspokojenie pana obecnych ambicji? – Nie tylko obecnych, ale w ogóle ambicji. Nie marzyłem o tym, żeby zostać selekcjonerem. Stworzyła się jednak taka sytuacja, że zrozumiałem, iż powinienem to wziąć, zaryzykować. Nie było to moim marzeniem miesiąc temu, nie było to moim marzeniem dwa tygodnie temu. Ta sytuacja stworzyła się kilkanaście dni temu – taka, w której musiałem podjąć ryzyko. Mam nadzieję, iż swoją pracę będę wykonywał w sposób pozytywny i ze szczęśliwym zakończeniem. Dam z siebie wszystko, co jest u mnie najlepsze. – Nie boi się pan ciężkiej pracy? – Nie. Wydaje mi się, że jest to jedyna rzecz, której się w życiu nie boję. – A potrafi pan pogodzić się z porażką? – Jeżeli da się z siebie wszystko, porażka może być prawie podobna do zwycięstwa. Wtedy można nie mieć do siebie żadnych pretensji. Porażka jest wkalkulowana w sport. Kto nie zna słowa „porażka”, to w sporcie nigdy nie będzie mógł tak naprawdę zaistnieć. Boniek rodzinny – Jakimi ludźmi są pańscy rodzice? – Normalnymi. Ojciec Józef, mama Jadwiga. Jak większość Polaków 70-letnich. To ludzie uczciwi, którzy całe życie ciężko pracowali. Są teraz na rencie, dobrze życzą swoim synom i wszystkim najbliższym. – A mama była panią domu czy też pracowała zawodowo? – Moja mama pracowała chałupniczo. – Co robiła? – Szyła. – A czym zajmował się tata? – Pracował w przedsiębiorstwie komunalnym w Bydgoszczy. W zakładzie energetyki cieplnej. Był tam jednym z mistrzów. – Czuje się pan mocno związany z rodzicami? – Tak, i to bardzo.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 28/2002

Kategorie: Sylwetki