Niedawno była to u nas muzyka niszowa, obecnie przeżywa renesans Nie wiedziałam, że Polacy tak kochają jazz. Odbyłam trasę po całej Europie, Warszawa to ostatni przystanek – i najbardziej udany koncert. Jestem zachwycona przyjęciem przez polską publiczność, która wspaniale czuje jazz i potrafi przekazać mi pozytywną energię – powiedziała Cassandra Wilson, amerykańska wokalistka jazzowa, uznawana za jedną z najlepszych na świecie. Jej koncert w Sali Kongresowej zakończył tegoroczny festiwal Warsaw Summer Jazz Days, który na wszystkich koncertach zgromadził rekordową liczbę ponad 50 tys. słuchaczy. Jeszcze dziesięć lat temu jazz kojarzył się głównie z nobliwymi jesiennymi imprezami Jazz Jamboree i Zaduszki Jazzowe. Obecnie stał się atrakcją całoroczną, chociaż najwięcej festiwali i koncertów przypada na lato. Tłumy fanów na koncertach od gór aż do morza świadczą, że ten gatunek znowu staje się modny. Dobitnie potwierdziły to edycje tegorocznych Gdynia Summer Jazz Days, Warsaw Summer Jazz Days i cykl Jazz na Starówce. Na koncerty przyszło tysiące słuchaczy, zwabionych nie tylko nazwiskami zagranicznych gwiazd, jak dawniej bywało, lecz także rodzimych wykonawców. Polska jazzowa Rocznie odbywa się w Polsce około stu festiwali jazzowych. Międzynarodowe i krajowe, w salach koncertowych, w klubach i w plenerze, z roku na rok mają coraz więcej zwolenników. Inicjatorom darmowych imprez na świeżym powietrzu i w klubach udało się rozbudzić zainteresowanie jazzem wśród szerokiej publiczności, również tej, która uważała go wcześniej za muzykę trudną lub nudną, w każdym razie nie do słuchania. Jeszcze kilka lat temu jazz był traktowany jako gatunek niszowy, na koncertach świeciły wolne miejsca, a płyty źle się sprzedawały. Wygląda na to, że tamta bessa jest już tylko wspomnieniem. Dużą rolę w promocji jazzu odegrał największy polski festiwal – Jazz Jamboree, któremu jeszcze kilka lat temu wróżono smutny koniec, nazywając go „skostniałym” i „zramolałym”. Długo zastanawiano się, jak ten festiwal ożywić i przywrócić do niegdysiejszej rangi, aż w końcu pięć lat temu jego kierownictwo powierzono Mariuszowi Adamiakowi, twórcy międzynarodowego festiwalu Warsaw Summer Jazz Days. Dzięki niemu Jazz Jamboree przeżywa renesans zainteresowania. Natomiast największa wakacyjna impreza – Warsaw Summer Jazz Days – stała się znana w całej Europie, chociaż budzi skrajne emocje. Fani cenią ją za to, że prezentuje awangardowy, oryginalny jazz, przy czym stawia głównie na czołowych muzyków amerykańskich, naszych zaś traktuje bezkompromisowo, bez fałszywych sentymentów. Z kolei przeciwnicy oburzają się, że rodzimych wykonawców „dyskryminuje”, a lansuje wykonawców zagranicznych, którzy tworzą jakieś przeintelektualizowane utwory. Mimo sprzecznych opinii, ten festiwal cieszy się największą frekwencją publiczności i zyskał renomę wśród artystów. Wystąpiły tu takie gwiazdy światowego formatu, jak Al Di Meola, Marcus Miller, Bobby McFerrin i Cassandra Wilson. Wśród większych festiwali należy wymienić Gdynia Summer Jazz Days, który ostatnio stał się głównym konkurentem Warsaw Summer Jazz Days. Również tutaj występują światowi artyści – w gdyńskim Teatrze Muzycznym zagrali m.in. Dave Douglas, John Scofield, Robotobibok (i nasz światowy Tomasz Stańko). Coraz większe rzesze fanów przyciąga z roku na rok festiwal „Starzy i Młodzi czyli Jazz w Krakowie”, który odbywa się w Piwnicy pod Baranami, ponadto wiele lokalnych imprez w Iławie, Olsztynie, Oleśnicy, Sopocie, Gdańsku czy Zamościu (patrz: ramka). – Jazz grany w Polsce jest na najwyższym poziomie światowym – uważa Jarosław Tylicki, szef Gdynia Summer Jazz Days. – I wciąż się rozwija, jest atrakcyjny, ponieważ jest otwarty na inne gatunki, inspirują go i hip-hop, i muzyka latynoska czy żydowska, i rock. – Nigdy nie było w Polsce kryzysu jazzu, tylko nasze skomercjalizowane media nie raczyły go dostrzegać, bo za bardzo koncentrowały się na bohaterach różnych reality show – uważa Mariusz Adamiak. W latach 90. wokół jazzu narosło wiele uprzedzeń, być może dlatego, że jeśli w mediach była o nim mowa, to głównie o nurcie awangardowym, eksperymentującym, nowatorskim – a tych trzech przymiotników szeroka publiczność się boi. Zdaniem Włodzimierza Nahornego, dużą rolę w przełamywaniu niechęci wobec jazzu
Tagi:
Ewa Likowska









