Warszawiacy czekają na prezydenta, który nie będzie obiecywał i odkładał pieniędzy do skarpety, tylko inwestował i rozwiązywał problemy Teraz wszystko w rękach Sejmu. To on zadecyduje, czy do jesiennych wyborów stolicą będzie rządził komisarz, czy też warszawiacy będą wybierali prezydenta i na wiosnę, i jesienią. Zabiegając o najwyższy urząd w państwie, Lech Kaczyński zdawał sobie sprawę, że w razie wygranej w ratuszu będzie wakat. Tak też się stało. W tej sytuacji Rada Warszawy powinna zatwierdzić rezygnację Kaczyńskiego z fotela w ratuszu, a w ciągu 60 dni musiałyby się odbyć przedterminowe wybory prezydenta. Posłowie PiS postanowili jednak zmienić prawo samorządowe tak, by do jesieni stołecznym miastem mógł rządzić wyznaczony przez premiera komisarz. PiS tłumaczy, że marcowe wybory byłyby dla miasta fatalne. Niska frekwencja, duże zamieszanie i w dodatku niepotrzebne koszty (ok. 3 mln zł). Bo jesienią i tak trzeba byłoby rozpisać wybory na nowo. Trudno się nie zgodzić z tymi argumentami. Trzeba jednak pamiętać, że za intencjami PiS nie stoją jedynie szlachetne pobudki. Kaczyńscy nie mają w tej chwili kandydata na prezydenta Warszawy. A odpuścić stolicy nie chcą. Wirtualny prezydent Warszawa to łakomy kąsek. Prezydent stolicy jest jedną z najważniejszych osób w państwie. Ma pod sobą 6 tys. urzędników, ośmiomiliardowy budżet, ponad 80 tys. osób zatrudnionych w instytucjach zależnych od ratusza. W jego gestii znajdują się wielomilionowe przetargi. Warszawa to również prestiż. Diagnoza społeczna potwierdza, że stolica wciąż obiecuje lepszą przyszłość. Trzeba jednak pamiętać, że na Warszawie można się łatwo wywrócić. Bo kaliber spraw, które wymagają tu załatwienia, jest ogromny. Stanisław Wyganowski, prezydent Warszawy z początku lat 90., uważa, że następca Kaczyńskiego znajdzie się w kłopotliwej sytuacji. – Kontynuowana w ostatnich latach polityka ciągłych i niespełnionych obietnic w końcu da o sobie znać. Problemy mogą się skumulować. A tych jest mnóstwo – od najbardziej prozaicznych, takich jak remonty wiaduktów, mostów i kładek dla pieszych, po problemy z komunikacją, mieszkalnictwem i urbanistyką. Niestety, błędy poprzednich ekip sprawiły, że Warszawa zamienia się w amerykańskie miasto dla ubogich. Zamiast długofalowej polityki ćwiczyliśmy w ostatnich latach zasadę: teraz my, a po nas potop – twierdzi Wyganowski. Warszawa sprawia wrażenie zapuszczonego mieszkania, do którego gospodarz nie zaglądał co najmniej od kilkunastu miesięcy. Prezydent Kaczyński, zajęty w ostatnim okresie urzędowania kampanią wyborczą, odłożył sprawy stołeczne na bok. A najbardziej spektakularne posunięcia w stolicy – jak budowa muzeów – aczkolwiek szczytne, Warszawy do przodu nie posunęły. I problemów, z jakimi na co dzień borykają się jej mieszkańcy, nie rozwiązały. Nieumiejętność pozyskiwania środków unijnych, a także defensywna polityka inwestycyjna sprawiały, że w większości wypadków skończyło się na obietnicach. Dziś można tylko pytać, co z budową stadionu narodowego, rewitalizacją Krakowskiego Przedmieścia, remontem pałacu Saskiego, mostem Północnym, kolejnym odcinkiem metra czy wymianą taboru tramwajowego. A to nie cała lista spraw, które odchodząca ekipa miała załatwić, ale nie załatwiła. Bo choć Kaczyński zapowiadał usprawnienie funkcjonowania urzędów, nie poradzono sobie z prawidłowym sporządzeniem wniosku w sprawie wymiany taboru tramwajowego. Nie wspominając o unijnych dotacjach. W pierwszym etapie urząd stolicy przygotował tylko jeden wniosek – na kwotę 4 mln euro. A można było zdobyć ok. 100 mln euro, czyli 25 razy tyle. – Kaczyński przez trzy lata traktował warszawiaków i Warszawę jako trampolinę do zdobycia najwyższego urzędu w państwie, a urzędników miasta jak własny sztab wyborczy. Był wirtualnym prezydentem, tak jak wirtualny jest jego stadion narodowy, most Północny czy druga linia metra. Znamienny jest fakt, że podczas ponad trzech lat urzędowania tylko trzykrotnie pojawił się na sesji rady miasta – zauważa Jacek Pużuk, szef mazowieckiego SLD. Zdaniem dr. Jerzego Głuszyńskiego, socjologa, to zadziwiające zjawisko, że dramatyczna sytuacja w Warszawie tak słabo przekłada się na ocenę ludzi, którzy za ten stan rzeczy odpowiadają. – Tym bardziej że większość problemów to codzienność mieszkańców. Wystarczy wspomnieć o dyskomforcie i litrach benzyny niepotrzebnie spalonej w korkach. Infrastruktura komunikacyjna jest jednym z największych problemów stolicy (Warszawa jest najbardziej zmotoryzowanym regionem w Polsce). Jeśli szybko nie zbuduje się obwodnicy czy kolejnego mostu, miasto wkrótce się
Tagi:
Tomasz Sygut