Bramki śmierci

Bramki śmierci

Przepisy określają tylko, jakie mają być wymiary bramek. Nie ma w nich słowa ani o materiale, ani o solidnym zamocowaniu Kilka dni temu na boisku Gminnego Towarzystwa Sportowego w Mąkolnie k. Konina zginął przygnieciony bramką 12-letni Piotr Sz. Nauczyciele miejscowej szkoły zorganizowali dzieciakom piknik przed zakończeniem roku. Boisko było akurat remontowane. Piotrek z nudów huśtał się na poprzeczce. On i jego koledzy robili to często. Bramka runęła na niego. Cała konstrukcja ważyła 300 kg. Nie miał żadnych szans. Piotrek nie był w ostatnich miesiącach pierwszą ofiarą śmiertelną podobnej tragedii. Zaledwie kilka tygodni temu na południu Polski chłopcy przeszli przez dziurę w ogrodzeniu na teren straży pożarnej. Podczas zabawy bramka zabiła jednego z nich. Ale Piotr Sz. prawdopodobnie nie był też ostatnią ofiarą. Na boisku można nie tylko złamać nogę lub rękę. Można zginąć. Wiele bramek na polskich boiskach może okazać się śmiertelną pułapką. Zwłaszcza teraz, kiedy rozpoczęły się wakacje. Niech stoją – Przepisy dotyczące bramek określają ich rozmiary – mówi prezes PZPN Michał Listkiewicz. – Nie ma nic na temat materiału, z jakiego powinny być wykonane, ani ich wagi. Nieszczęśliwe wypadki mogą się zdarzyć wszędzie. Nie tak dawno przecież podczas meczu w Bundeslidze jeden z zawodników upadł tak nieszczęśliwie na konstrukcję mocującą, że doznał poważnego urazu kręgosłupa. Fatalnej jakości, źle wykonane i bardzo ciężkie bramki treningowe są powszechne w wielu polskich klubach. W tym również i tych czołowych. W jednym z nich usłyszałem: – Jak coś wytrzymało dwadzieścia lat, to wytrzyma i następne tyleż. Jak wszyscy będą traktować bramkę jak bramkę, nikomu nic się nie stanie. Jedni sprawę bagatelizują, inni nie mają środków. Wiele mniejszych klubów dawno przestało istnieć, boiska zarosły trawą, ale ciężkie, żelazne bramki pozostały. Przetrwała technologia: rura plus palnik. Nikt nie pilnuje terenu. Każdy może wejść i robić, co chce. Zresztą, kto by zabraniał. Polska norma została wydana, ale możliwości wyegzekwowania dotyczą producentów, a nie tych, którzy instalują bramki. A gdyby były nawet i takie możliwości, nie byłoby przecież komu tego robić. Rzecz dotyczy wszak dziesiątek, jeśli nie setek tysięcy boisk klubowych, szkolnych i dzikich. W lipcu 1999 roku młodzi piłkarze z Kalwarii Zebrzydowskiej grali mecz. Po zakończeniu trzeba było doprowadzić boisko do porządku. Przede wszystkim – zdjąć siatki. Jeden z nich podskoczył do góry i złapał się jedną ręką poprzeczki. Wcześniej było już wiele wypadków, kiedy takie zdejmowanie kończyło się urwaniem palca. Doświadczali tego nawet znani trenerzy. Choćby Eugeniusz Różański. Niebezpiecznie wykonywać te czynności zwłaszcza wówczas, kiedy ma się na palcu obrączkę. Łatwo zaczepić o hak. Ale ten chłopak nie miał jeszcze obrączki. Miał 15 lat. W pewnym momencie bramka się przewróciła. Próbował jeszcze uniknąć uderzenia ciężką konstrukcją, ale nie zdążył. Upadł na ziemię. Poprzeczka spadła na niego, miażdżąc mu klatkę piersiową i krtań. Zmarł w drodze do szpitala. Zamiast trzepaków W październiku 1999 roku zaledwie 9-letni Radek Gałka uczestniczył w zajęciach szkółki piłkarskiej “Głogów”. Kiedy przechodził obok treningowej bramki, nagle przyszło mu do głowy złapać się poprzeczki. Bramka nie była zabezpieczona. Konstrukcja przygniotła chłopca. Doznał złamania podstawy czaszki. Zginął na miejscu. Przed kilku laty Marek Wielgus, wówczas wiceprezes PZPN, zainicjował akcję wyposażania uczniowskich klubów sportowych w bramki nowej generacji. W sprawę włączył się finansowo UKFiT za prezesury Stefana Paszczyka. W ubiegłym roku przetarg wygrał bielski “Polsport”, produkujący lekkie, aluminiowe bramki. Do uczniowskich klubów sportowych trafiło ponad pięćset kompletów bramek z bielskiej fabryki. – Nasza bramka treningowa o wymiarach pięć na dwa metry waży około 35 kg – mówi dyrektor handlowy “Polsportu”, Mieczysław Szczygieł. – Spełnia wymogi norm nie tylko polskich, ale i światowych. W porównaniu z zachodnią konkurencją jesteśmy nie tylko znacznie tańsi, ale śmiem twierdzić, że najlepsi. Ludzkiego życia nie sposób przeliczać na jakiekolwiek pieniądze. Nikogo nie chciałbym posądzać o złą wolę, ale to jest zupełny brak wyobraźni. Nie tylko bramki piłkarskie mogą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2000, 36/2000

Kategorie: Kraj