W ETA zaczęli dominować młodzi, bezwzględni terroryści Carmen, dziennikarce “El Mundo” od przeszło dwóch lat wszędzie towarzyszą dwaj ochroniarze. Dlaczego? Opisywała zamachy dokonywane przez separatystów. Teraz boi się rozmawiać na ten temat we własnym mieszkaniu. O ETA woli rozmawiać w redakcji – w jednym z najlepiej chronionych budynków w mieście albo w pilnie strzeżonym zaciszu hotelowego pokoju. O umówieniu się z nią w miejscu publicznym nie ma mowy, bo od kiedy ETA uznała ją za “terrorystkę pióra”, nigdzie nie czuje się bezpieczna. Wojna o mit ETA – Euskadi ta Askatasuna, czyli Państwo Basków i Wolność, powstawała w 1959 r. Pierwszego pokolenia jej bojowników nie kojarzono z kampanią strachu i mordowaniem niewinnych ludzi. Skupiało przeciwników generała Francisco Franco, który chciał zniszczyć baskijską tożsamość narodową. Wydawało się, że wraz ze śmiercią dyktatora ETA zniknie. W 1978 r. uchwalono demokratyczną konstytucję, a wkrótce potem Kraj Basków zyskał autonomię. Fernando Lopez Castillo, dowódca polityczny i wojskowy ETA, ogłaszał wówczas, że organizacja uległa rozwiązaniu, bo “baskijski terroryzm wyczerpał się”. Teraz Castillo przyznaje, że ETA istnieje dzięki skrytobójczym “szwadronom śmierci” GAL (Grupos Antiterroristas de la Liberacion), które od 1983 r. przez kolejnych pięć lat wymordowały co najmniej 27 sympatyków ETA. Zabójstw na zlecenie zwierzchników dokonywali policjanci i funkcjonariusze służb specjalnych. “Szwadrony śmierci” zniknęły, kilka osób odpowiedzialnych za ich zorganizowanie trafiło za kratki, a związani z aferą socjaliści stracili władzę, ale ETA przetrwała. Po likwidacji GAL odchodzili zwolennicy ugody i zmęczeni walką, a zajadli nacjonaliści stawali się coraz bardziej nieprzejednani. Do dziś z ich rąk zginęło ponad 800 osób. Od dawna nie chodzi im o władzę, bo lokalny rząd w Kraju Basków cieszy się jedną z najszerszych autonomii wśród regionów w Europie. W skład autonomicznego regionu wchodzą prowincje Vizcaya, Guipuzcoa i Alava. Tymczasem radykałowie uważają, że ich państwo powinno rozciągać się od Kantabrii, przez Kastylię i Nawarrę, aż na terytorium wschodniej Francji. Wydaje się, że nie ma dla nich znaczenia, iż tylko niespełna 15% mieszkańców Nawarry chce przyłączyć się do autonomicznego Kraju Basków, a jeszcze mniej pragnie oderwania od Hiszpanii. Zresztą mieszkańcy Vizcaya, Guipuzcoa i Alava też nie bardzo chcą niepodległości – cztery lata temu opowiadało się za nią prawie 45%, dziś niewiele ponad 33%. Na czarnej liście Mimo że zdecydowana większość mieszkańców Kraju Basków swoją sytuację ekonomiczną uważa za dobrą lub bardzo dobrą, to co trzeci młody deklaruje, że gdyby tylko mógł wyprowadzić się w inny rejon Hiszpanii albo za granicę – zrobiłby to natychmiast. Chęć wyjazdu wynika z lęku przed ETA. Aż 9 na 10 Basków uważa terroryzm za problem numer jeden Hiszpanii. Nie chodzi tylko o morderstwa, których ofiarami są politycy należący do partii “hiszpańskich”, czyli nienacjonalistycznych. Na czarne listy wpisuje się też sędziów, dziennikarzy, intelektualistów i szefów przedsiębiorstw, którzy mają odwagę krytykować ETA. Zresztą kiedy nie udaje się zlikwidować kogoś znanego, bomba wybucha w centrum handlowym albo na ulicy. ETA nazywa to “uspołecznieniem strachu” – chce, by nikt nie czuł się bezpiecznie. Jednak wszechobecny terror ETA to także “kale borroka” – kampania prowadzona na ulicach przez Jarrai, młodzieżówki ETA. Nowi rekruci to “niezadowolona” młodzież z nizin społecznych. Jeszcze kilka lat temu rekruci przechodzili kilkumiesięczne szkolenie: oprócz treningu, jak posługiwać się karabinem i gratem, musieli studiować dokumenty organizacji. Dziś takie szkolenie polega na udzieleniu instrukcji, jak wyjąć zawleczkę i nacisnąć spust. Precyzyjnie przygotowanych zamachów dokonują “weterani” ETA. Specjalnością młodzieżówek jest ściąganie szantażem tzw. impuesto revolucionario – podatku rewolucyjnego, z którego kupuje się głównie broń. Na nazwisko dziecka albo matki przedsiębiorcy przychodzi list z żądaniem pieniędzy. W ten sposób dowiaduje się on, kto zginie w razie nieuiszczenia impuesto. Podatek płacić muszą także sklepikarze, przedstawiciele wolnych zawodów i wysoko wykwalifikowani specjaliści. Jarrai zostawiają im kopertę i zapowiadają powrót za tydzień. Z danych policji wynika, że ETA żąda do 20 mln peset, czyli 105 tys. dol. Większość szantażowanych płaci. Zbuntowani mają do wyboru: uciec albo dostać kulkę w łeb. Rząd w Madrycie oskarża ETA, że werbowała nowych członków i uzbrajała ich podczas
Tagi:
Agata Jabłońska









