Na powyborczej mapie Wiednia dominuje kolor czerwony, co oznacza zwycięstwo socjaldemokratów z SPÖ i utrzymanie stanowiska burmistrza. Wiedeń jest nieco bardziej czerwony niż po wyborach sprzed pięciu lat. Ostatnie dziesięć lat miastem i landem rządziła koalicja czerwono-zielona, co z pewnością posłużyło wizerunkowi i dobrym praktykom, w tym dostępności komunikacji miejskiej. Najnowsze wybory pokazują, że kolor zielony może zostać zamieniony na różowy, to barwa liberalnej partii Neos, założonej w 2012 r. Socjaldemokraci uzyskali 41,6% głosów i nie mają większości jedynie w dwóch dzielnicach Wiednia: w śródmieściu i nobliwej 13. dzielnicy, Hietzing. Ludowcy, turkusowi (dawniej czarni) z ÖVP, zdobyli poparcie 20,4% głosujących, Zieloni – 14,8%, liberalni, różowi Neos – 7,5%, wolnościowcy, niebiescy z FPÖ – ledwie 7,1% przy gigantycznej stracie głosów. Były wicekanclerz Heinz-Christian Strache i jego Team HC Strache uzbierali tylko 3,3%, co i tak wystarczy, aby wejść do rad kilku dzielnic (Strache kandydował w każdej). „Jego czas wreszcie się skończył”, ma nadzieję politolożka Kathrin Stainer-Hämmerle. Z wicekanclerza na radnego dzielnicy? Jednak nie, Strache nie ma zamiaru odejść z polityki i chce wydawać gazetę. Wyborcy z lokali komunalnych Wybory do rady miasta przyniosły socjaldemokratom powrót na szczyt w rejonach, gdzie jest dużo budynków komunalnych, zdobyli tam ponad połowę głosów. Około pół miliona wiedeńczyków mieszka na 1,8 tys. miejskich osiedli, a stanowią oni elektorat głównie socjaldemokratów i nacjonalistycznej, populistycznej, antyimigranckiej FPÖ. To zastanawiające, bo ci wyborcy często mają korzenie imigranckie. W poszczególnych dzielnicach, np. w Kaisermühlen, Schmelz, Krieau lub w St. Marx, co najmniej połowa ludności mieszka w budynkach komunalnych, niektóre kompleksy mieszkalne tworzą własne okręgi wyborcze, ale większość budynków gminnych znajduje się w dzielnicach mieszanych, z mieszkaniami prywatnymi lub spółdzielczymi. SPÖ zdobyła niewielką większość bezwzględną w tej ważnej grupie wyborców – 51%. W największej dzielnicy, Favoriten, gdzie jedną trzecią mieszkańców stanowią imigranci, w komunalnym kompleksie Karl-Wrba-Hof dostała ponad 60% głosów, w kultowym Karl-Marx-Hof z niemal 1,4 tys. mieszkań i Muzeum Czerwonego Wiednia ponad połowę, nieco mniej w ceglanym Rabenhof. Niebiescy z FPÖ zdobyli w tym środowisku ledwie 12%, mniej nawet niż konserwatyści z ÖVP. Team HC Strache byłego szefa FPÖ i wicekanclerza do 2019 r. (rząd upadł wskutek słynnej afery z nagraniami z Ibizy) tylko 7%. W porównaniu do wyborów sprzed pięciu lat poparcie dla socjaldemokratów, Zielonych i turkusowych wzrosło o parę procent. Natomiast populiści z FPÖ stracili niemal jedną czwartą głosów. Zanosiło się na to od ubiegłego roku, od owej afery i odejścia lidera, który stworzył konkurencję z niemal identycznym programem, ale takiego upadku niebiescy chyba się nie spodziewali. Za i przeciw W wiedeńskich wyborach spadła frekwencja, zawsze wysoka – z 74,7% w 2015 r. do 65%. Eksperci przypisują to epidemii i właśnie FPÖ. Uważa się, że wyborcy tej partii po jej rozpadzie, odejściu Strachego i wewnętrznych konfliktach są zdemotywowani, a na inne partie nie chcą głosować. No, chyba że na Bierpartei, partię piwną, którą założył lekarz i raper Marco Pogo alias Dominik Wlazny. Najmniejsza partia austriacka, wzorowana m.in. na polskiej Partii Przyjaciół Piwa, startowała z budżetem wyborczym równym postawionym wyborcom piwom. Zdobyła jeden mandat, Pogo będzie radnym w Simmeringu, 11. dzielnicy. Jakie były motywy wyborców? Najważniejsze dla elektoratu ÖVP, FPÖ i Teamu HC Strache okazały się imigracja i integracja. O sukcesie socjaldemokracji i jej lidera w tych wyborach, burmistrza Michaela Ludwiga, zdecydowała opinia, że on i partia w ostatnich miesiącach wykonali dobrą robotę. Chodzi o zarządzanie miastem w czasie pandemii, o klarowność, spójność decyzji, jasność przekazu, reagowanie na głosy mieszkańców. Ludwig nie popełnił błędu umizgiwania się do wyborców populistycznej FPÖ czy dawania im sygnałów; wówczas straciłby inne głosy, uważa analityk polityczny Thomas Hofer. O „perfekcyjnym pozycjonowaniu się jako burmistrz daleki od politycznych awantur” mówi Kathrin Stainer-Hämmerle. Chwalona jest strategia wyborcza Ludwiga – „mniej znaczy więcej”, taki człowiek zapewniający spokój na niespokojne czasy. Ale niegłosujący na SPÖ zarzucają tej partii, że zamknęła oczy na kwestię migracji. Prawie jedna trzecia wyborców ÖVP
Tagi:
Beata Dżon-Ozimek