Castro pali swoje asy

Castro pali swoje asy

Czy Bush pod wpływem „mafii z Miami” zaatakuje Kubę Fidel Castro tym razem naprawdę się boi. Odkąd doszedł do władzy, którą sprawuje już 43 lata, miał trudne momenty. Po raz pierwszy, gdy CIA wydając fałszywą diagnozę, że brodaty przywódca partyzancki jest „komunistą”, wepchnęła go w objęcia Chruszczowa. Po raz drugi, gdy całe kubańskie kierownictwo składające się z młodych idealistów wierzyło święcie, iż ukochany Fidel nie poprze bratniej interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji, a comandante en jefe oznajmił: „Musimy, inaczej Rosjanie zamkną kurek z ropą naftową”. Gdy Związek Radziecki się rozpadł i ropa przestała płynąć, jedynie samozaparcie Kubańczyków i pomoc z krajów Ameryki Łacińskiej sprawiły, że chociaż wielu słabło z głodu, a na skrzyżowaniu w centrum Hawany świeciła się tylko jedna samotna żarówka, nie trzeba było zamykać bezpłatnych szkół i szpitali. Potem, po 1994 r., zaczęły płynąć pieniądze z Unii Europejskiej, Meksyku i Kanady, a przez te kraje także dyskretnie amerykańskie środki inwestowane w kubański przemysł turystyczny. Tym razem 77-letni comandante z posiwiałą brodą ma powody do strachu. Tak można próbować tłumaczyć sobie kary śmierci wykonane w ubiegłym tygodniu, nazajutrz po wydaniu błyskawicznych wyroków, na trzech spośród 11 porywaczy, którzy uprowadzili z Zatoki Hawańskiej prom z 50 pasażerami. Było to siódme porwanie w ciągu siedmiu miesięcy. Poprzednio uprowadzano samoloty, których zresztą władze amerykańskie, stosując skomplikowane uzasadnienie prawne, od lat nie zwracają. Od 1959 r. porwano 54 maszyny, prawie wszystkie do USA, a piraci powietrzni, nawet jeśli dostają wyroki, nigdy ich nie odsiadują. Uzasadnienie wyroków: trzej porywacze byli szczególnie okrutni, terroryzowali kapitana promu, przykładając mu nóż do gardła, potem szantażowali straż przybrzeżną, grożąc na pełnym morzu wyrzuceniem pasażerów za burtę. Pośrodku Cieśniny Florydzkiej stanęły silniki promu – zbrakło paliwa. Porywacze zgodzili się na odholowanie go do kubańskiego portu w Marielu, żeby zatankować ropę. Tam podczas rokowań, którymi kierował na miejscu Fidel Castro, wszystko rozstrzygnęła przytomność umysłu francuskiej turystki, która nagle skoczyła z promu do basenu portowego, a za nią kilku innych pasażerów. W zamieszaniu komandosi opanowali statek. Kubański przywódca, bez którego woli od 43 lat na Kubie nie dzieje się nic ważnego, przeprowadził własną wersję operacji „Szok i przerażenie”, wymierzoną w porywaczy terrorystów i w rodzącą się opozycję polityczną na wyspie. Chciał odegnać widmo kontrrewolucji? Zdecydował się na spalenie asów swego wywiadu wewnętrznego, najlepszych agentów, którzy od lat inwigilowali opozycję od środka. Polecił 12 spośród nich zeznawać przed kamerami telewizji w salach sądowych, w których w tych dniach odbywały się seryjnie dziesiątki procesów: 50 działaczy opozycyjnych i 25 dziennikarzy prasy powielaczowej skazano łącznie na 1454 lata więzienia. Horrendalne wyroki wydawane po jednodniowych rozprawach zbulwersowały Europę i wywołały falę protestów na świecie. Od 20 lat nie było na Kubie takich represji. Procesy były wstrząsem nie tylko z powodu kar. Najbliższa współpracownica znanej przywódczyni opozycyjnego Zgromadzenia na rzecz Społeczeństwa Obywatelskiego, ekonomistki Marty Beatriz Roque, okazała się „Vilmą”, agentką służb bezpieczeństwa. Zeznała przed sądem, że kubańskie organizacje emigracyjne z Miami przekazywały dolary na finansowanie ruchów opozycyjnych. Przewodnicząca Partii Praw Człowieka, Odilia Collazo, od dziesięciu lat była agentką służby bezpieczeństwa o pseudonimie „Tania”, oskarżała członków „swojej” partii, że sprzedawali się za dobra materialne – odzież, leki i sprzęt elektroniczny – z USA. Przewodniczący opozycyjnego Niezależnego Kolegium Lekarzy, dr Pedro Luis Velez, miał w kartotece wywiadu wewnętrznego pseudonim „Ernesto”. W zeznaniach agentów stale powtarzał się jeden motyw: opozycjoniści utrzymywali stosunki z Sekcją Interesów USA w Hawanie i dostarczali jej szefowi, Jamesowi Casonowi, informacji, które dawały argumenty zwolennikom blokowanego dotąd przez administrację projektu ustawy Helmsa-Burtona, której celem jest zaostrzenie amerykańskiego embarga wobec Kuby. Sekcja Interesów jest palcówką zastępującą ambasadę. 40 lat temu, przed wspieraną przez USA inwazją kubańskich oddziałów kontrrewolucyjnych w Zatoce Świń, Waszyngton zerwał stosunki dyplomatyczne z Hawaną. Nie został aresztowany najbardziej znany lider kubańskiej opozycji, Oswaldo Paya z Chrześcijańskiego Ruchu Wyzwolenie (MCL), wyróżniony niedawno przez Unię Europejską Nagrodą Sacharowa. Castro wie, że posądzanie tego polityka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2003, 2003

Kategorie: Świat