Kronika Dobrej Zmiany
Ambasador nie jest jak wino
Polska ma 93 ambasady i osiem stałych przedstawicielstw. Co ciekawe, te dane, precyzyjne przecież, powinniśmy traktować elastycznie. Zmieniają się bowiem z oczywistych powodów. Trudno sobie wyobrazić np. działającą polską ambasadę w Sudanie z ambasadorem Michałem Murkocińskim, znakomitym arabistą, nawiasem mówiąc. A teoretycznie ambasada jest! Na mocy decyzji ministra Raua funkcjonuje od 2 listopada 2022 r. Jaki był tego sens? Jakie interesy miała Polska jesienią 2022 r. w Sudanie, by otwierać tam ambasadę? Aż się prosi, by to dziwactwo
Towarzyszu, teraz Bangkok
Na początek o cudach. Oto jak wiceszef MSZ Wojciech Gerwel przedstawiał Artura Dmochowskiego, kandydata na ambasadora w Tajlandii. Że jest dyplomatą z długoletnim stażem. Że zdobył wszechstronne wykształcenie i doświadczenie zawodowe w polityce międzynarodowej. Że studiował stosunki międzynarodowe w Middlebury Institute of International Studies w Kalifornii oraz odbył studia podyplomowe w zakresie polityki zagranicznej USA na Uniwersytecie Marylandu. Że pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych rozpoczął w roku 1992, w Departamencie Amerykańskim, przechodząc w resorcie kolejne szczeble
Quo vadis, Jasino?
Łukasz Jasina, rzecznik MSZ, ma zostać ambasadorem w Finlandii. Ten przypadek skłania do różnych refleksji, którymi dzieliło się kilku dżentelmenów na ministerialnym korytarzu. Warto było podsłuchać. Przede wszystkim dlaczego Finlandia? Łukasz Jasina w swoim czterdziestoparoletnim życiu był w tylu miejscach, że długo by wyliczać. Można rzec, że kurczowo łapał się, czego dało się złapać. Był dziennikarzem, potem trafił do PISM, a w MSZ pracuje od 1 września 2021 r. Objął wtedy stanowisko rzecznika i niczym
Teraz Chiny
Prezydent Francji Emmanuel Macron odwiedził Chiny. Towarzyszyli mu reprezentanci francuskiego biznesu. Wracając, stwierdził, że Europa musi częściowo zrzucić zależność od USA. Nic to nadzwyczajnego. Ale oto ekipa nad Wisłą wyczuła okazję do pokazania światu bezwarunkowej miłości do Ameryki. Mieliśmy więc zawody w atakowaniu Macrona, kto go potępi z większym zapałem. Cóż, tym razem palma pierwszeństwa należy się Janowi Dziedziczakowi, sekretarzowi stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Oto jego słowa: „Ta wypowiedź powinna się spotkać
Rau przemówił
Oj, Zbigniewie… Od roku 2019 ministrowie spraw zagranicznych przestali występować przed Sejmem, zrezygnowali z wygłaszania corocznego raportu na temat kierunków polskiej polityki zagranicznej. Specjalnie nikogo to nie obeszło, bo MSZ w polskiej polityce zagranicznej stało się elementem drugoplanowym, usługowym. A jednak się doczekaliśmy. Zbigniew Rau wygłosił w Sejmie przemówienie. Mówił przez dwie godziny. Rzecz w tym, że obok celnych spostrzeżeń otrzymaliśmy zbiór pisowskich banałów i zwykłych głupot. Jakiż jest więc świat według Raua? Wiadomo, Rosja
Mózgi MSZ
Otaczanie się kolegami nie jest dobrym pomysłem. Przynajmniej w przypadku ministra Zbigniewa Raua. Rau był wojewodą łódzkim, jest profesorem zwyczajnym Uniwersytetu Łódzkiego, pracował na tamtejszym wydziale prawa. I ma słabość do swojej Alma Mater. Na przykład dyrektorem jednej z najważniejszych komórek w MSZ, Departamentu Strategii Polityki Zagranicznej, zrobił dr. hab. Jacka Reginię-Zacharskiego, profesora z Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych UŁ. Pomińmy już drobny fakt, że naukowy dorobek pana Regini-Zacharskiego mało komu w MSZ może
Klany nasze i wasze
Pisaliśmy tydzień temu o ministrze spraw zagranicznych, że jest jak wazon – postawili go i stoi. I się nie odzywa. Więc właśnie się odezwał. Na Twitterze mogliśmy zobaczyć, jak Zbigniew Rau czuwa przy pomniku Jana Pawła II w Łodzi, tym pomalowanym, i komentuje ów żałosny czyn: „Z perspektywy bezpieczeństwa państwa to po prostu dobrze zorganizowany element wojny hybrydowej. Chodzi o to, żeby podzielić społeczeństwo według najbardziej fundamentalnych linii polskiej tożsamości”. Tyle miał do powiedzenia, co czujny ormowiec. Nagłaśniał
Wyrzucą, nie wyrzucą…
Jeśli chodzi o MSZ, to nikt nie ma wątpliwości – ambasador RP we Francji Jan Emeryk Rościszewski powinien czym prędzej zakończyć swoją misję. Nie trwała ona długo, niespełna rok, ale być może i tak za długo. Powód odwołania jest prosty – Rościszewski opowiadał we francuskiej telewizji, że Polska włączy się do wojny z Rosją, gdy Ukraina zacznie przegrywać. Ewidentnie więc przekroczył granicę tego, co ambasador może mówić. Pytanie, czy w ogóle rozumiał to, co mówi, i swoją rolę – bo to jego pierwsza praca
Nasz tropiciel Rau
Minister Rau ostatecznie pozbył się z MSZ resztek absolwentów MGIMO. Część poszła do sądu, co ewidentnie wystraszyło ministra, który czym prędzej pobiegł do zaprzyjaźnionej prasy. I dawał odpór. Tłumaczył tam powody swojej walki z MGIMO-wcami. Że w ten sposób dekomunizował MSZ. Kłopot w tym, że nie ma definicji „dekomunizowania”, „komunisty” itd. To najwyżej figura propagandowa, co sędzia Piotrowicz pewnie by potwierdził. Jakie więc rzeczywiste zarzuty miał Rau wobec absolwentów MGIMO? Może byli słabymi dyplomatami? No, nie byli.