Media

Powrót na stronę główną
Media

Wieści z pierwszej ręki

Potwierdziło się, że TVP 3 jest głównym źródłem informacji o wydarzeniach w regionie Rozmowa z Ryszardem Pacławskim, dyrektorem Programu 3 TVP – W jakiej kondycji jest regionalna Trójka trzy miesiące po starcie w nowej formule? – Rozruch projektu, który jest związany nie z jedną ramówką, ale 13, jest trudny. Nie uruchamialiśmy jednej stacji, lecz reorganizowaliśmy sieć medialną, którą stanowią ośrodki regionalne. W pierwszych badaniach, które zostały przeprowadzone, wynika, że odbiór jest pozytywny. Potwierdziło się, że Trójka jest głównym źródłem informacji o wydarzeniach w regionie. Ważny jest fakt, że widzowie, zauważając zmiany, nadal mają zaufanie do tego, co mówimy. 74% odbiorców ufa temu, co mówimy w Trójce o sprawach regionalnych. 71% uważa, że nadajemy optymalną ilość informacji tego typu. Te opinie są dla nas istotne. Poza tym zdobywamy coraz większą widownię. Jeśli porównamy marzec i kwiecień 2001 r. z analogicznym okresem bieżącego roku, widać wzrost o jeden procent. Zmieniła się nasza widownia. Przybyło nam widzów młodszych, ze średnim i wyższym wykształceniem, w ośrodkach miejskich. Z punktu widzenia reklamodawców ma to duże znaczenie. Nasi widzowie uważają, że w Trójce najważniejsze są programy regionalne, więc chyba formuła, którą zaproponowaliśmy, trafiła do nich. Teraz trzeba udoskonalać

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Fabryka informacji

Informacyjna Agencja Radiowa produkuje dziennie 250 depesz z kraju i zagranicy Po wejściu do pomieszczenia nie widać, że to radio. Nie ma szpulek taśmy i staromodnych stołów montażowych. Zamiast tego wszystko wygląda jak w zwyczajnym biurze. Ale pozory mylą. Na ekranach widoczne są słupki depesz. Migoczą monitory, na których jednocześnie można oglądać telewizję i przeglądać wiadomości. IAR to informacyjne serce Polskiego Radia i zarazem czołowa, największa na rynku mediów elektronicznych agencja informacyjna w Polsce. Działa całą dobę, przygotowuje serwis, w którym codziennie wytwarza się ponad 250 wiadomości z kraju i zagranicy. O Informacyjnej Agencji Radiowej mówi się, że to „dwa w jednym”, bo zespół wykonuje podwójne zadanie. Przygotowuje serwisy tekstowe stanowiące podstawę do redagowania dzienników, audycji informacyjnych i publicystycznych, oraz dźwiękowe, na które składają się nagrane relacje, korespondencje i fragmenty wypowiedzi. Pracę dziennikarzy IAR wykorzystuje się w dziennikach wszystkich programów Polskiego Radia oraz rozgłośni regionalnych. Jest podawana jako źródło informacji przez agencje Reutera i DPA. Serwis informacyjny wykupują również TVP, media polonijne i największe polskie portale internetowe. – Jesteśmy lepsi niż Polska Agencja Prasowa – twierdzi dyrekcja i zespół. Jednak zanim tak się stało, agencja musiała przejść długą drogę. BBC w polskim wydaniu

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Trójka na fali

Słuchacze lamentują, że Trójka umiera. Dyrekcja stacji twierdzi, że właśnie się odradza – Trójka stanie się niczym fregata: lekka, zwiewna i atrakcyjna, na pokład której każdy chce wejść – zapewnia dyrektor stacji, Witold Laskowski. Pod jego kierownictwem radiowa Trójka po raz kolejny mobilizuje swoje siły i próbuje zmienić oblicze. Odmieniona stacja ma być nowoczesna, komunikująca się ze słuchaczem. Dzięki temu chce odzyskać choć część dawnej popularności i przyciągnąć nowych słuchaczy wieku 20-40 lat. Skostnieniu stacji ma zapobiec nowa ramówka, którą Laskowski opracował wspólnie ze swoimi zastępcami: Michałem Banachem i Piotrem Fijałowskim. Żaden z nich nigdy przedtem nie pracował w Polskim Radiu. Pierwszy zorganizował stację radiową w Starachowicach, drugi doświadczenie radiowe zdobywał w jednej z gdańskich rozgłośni. Witold Laskowski był korespondentem TVP w Moskwie. Przystąpili więc do pracy bez sentymentów dobrze znanych poprzednim szefom Trójki, wywodzącym się z zespołu. Tym razem dyrekcja sięgnęła po wzorce sprawdzone już na polskim rynku przez stacje komercyjne. – Trójka odradza się po 12 latach zaniedbań. Takie zmiany powinny być wprowadzone na początku lat 90. Dotychczasowa ramówka była bałaganiarsko-eklektyczna. Nawet zespół nie mógł się w niej połapać. Teraz

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Luz w eterze

Radiostacja kontynuuje unikatowy profil Rozgłośni Harcerskiej Pokolenia młodych ludzi wychowały się, słuchając trzeszczących, uciekających sygnałów Rozgłośni Harcerskiej na falach krótkich. Dzisiaj fani jej spadkobierczyni, Radiostacji, nagrywają audycje i wysyłają znajomym mieszkającym w miastach, w których nie można jej odbierać. Od 45 lat stacja wypełnia szczególną niszę na rynku radiowym. Zawsze była skierowana do młodzieży mającej własne zdanie. Niepokornej, zbuntowanej przeciw tradycyjnym wzorcom mieszczańskim, poszukującej własnych wartości. Kiedyś przede wszystkim przeznaczona dla harcerzy, dziś do młodych ludzi znudzonych ofertą komercyjnych stacji. – To radio zawsze było inne niż wszystkie – mówią osoby ze wszystkich pokoleń. Radio dla krótkofalowców Rozgłośnia Harcerska po raz pierwszy pojawiła się w eterze 18 maja 1957 r. Nadawała z siedziby ZHP, która mieściła się w Warszawie przy ul. Konopnickiej. – Była taka krótkofalowa stacja harcerska, która się nazywała SP5-ZHP. Ówczesna naczelniczka ZHP, Zofia Zakrzewska, wygłosiła przez tę stację rozkaz do drużyn hufców – opowiada były pracownik RH, Jerzy Małczyński. – Okazało się, że na ten rozkaz nikt nie zareagował. Zastanawialiśmy się więc, co zrobić, żeby młodzież chciała tego słuchać. Wymyśliliśmy, że informacje harcerskie będą przedzielane

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Aktorzy wielkiej sceny

Poselska debata nie zbliżyła stron w sporze rząd – nadawcy komercyjni Czy mamy wojnę największych prywatnych mediów z rządem? To pytanie retoryczne. Prywatni nadawcy, którzy jeszcze kilka miesięcy temu walczyli między sobą o rynek, dziś zasiadają, ramię w ramię, przy wspólnym stole. Co ich łączy? Niechęć do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, której rola wzrośnie. Niechęć do telewizji publicznej, która – dzięki ustawie – uzyska podstawy finansowe i możliwość rozwoju. No i niechęć do zapisów konsolidacyjnych, które mogą ograniczyć ich ekspansję. Łączy ich również przekonanie, że mają szansę, by swoje cele zrealizować. Gesty prezydenta, a przede wszystkim zaangażowanie się w sprawę Agory, to podstawa do optymizmu. Czy uzasadnionego? Rzecz w tym, że prywatnych wydawców i nadawców równie wiele dzieli, że mają własne interesy, warte miliony dolarów. I że prosty schemat dobre media-zła KRRiTV nie ma pokrycia w rzeczywistości. RMF FM: nadzieje prezesa To było znakomicie widać przy ubiegłorocznej decyzji KRRiTV dotyczącej koncesji na radio ogólnopolskie. Rada przyznała je ponownie Radiu Zet i RMF FM, a jednocześnie odrzuciła wniosek obu stacji o możliwość rozszczepiania sygnału – reklamowego i programowego. Oznaczało to, że KRRiTV nie zgodziła się, by duże stacje tworzyły swoje oddziały lokalne, które

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Bitwa o ustawę

O co chodzi w konflikcie o media? O wielkie pieniądze czy o władzę? To wygląda jak wojna. Stosowana jest metoda zakrzyczenia przeciwnika, przyciśnięcia go do ziemi. „Rząd knebluje prywatne media, hamuje ich rozwój, grozi nam monopol telewizji publicznej”, powtarzają przeciwnicy ustawy, czyli największe media prywatne. Wyprzedaż polskości, zamach na wolność, nowy monopol – słowa maczugi. Aleksandra Jakubowska, prezentując w Sejmie projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji, mówiła więc: „To, co się stało w związku z projektem ustawy, to, jak zareagowały media komercyjne, do jakich argumentów się uciekały, daje przedsmak tego, jak wyglądałyby polskie media, gdyby nie udało się wprowadzić zapisów uniemożliwiających koncentrację”. Nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji poruszyła i poróżniła świat mediów. Cóż w niej jest takiego, że wywołuje emocje? Pisaliśmy już o tym tydzień temu. Spory wzbudzają zapisy zabraniające koncentracji kapitałów w mediach oraz wzmacniające telewizję publiczną. Zacznijmy od zakazu koncentracji. Propozycja jest tu prosta: nie można dysponować więcej niż jednym medium ogólnopolskim – jedną stacją radiową albo jedną stacją telewizyjną. Zakaz kupowania ogólnopolskich stacji dotyczy również właścicieli ogólnokrajowych gazet. W imię obrony wielorakości w mediach. Co oznacza to w praktyce? Otóż

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Kary za seks

KRRiTV uznała, że TVN złamał prawo, emitując odcinek „Big Brothera” Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji po raz kolejny pokazała, że potrafi interweniować, gdy nadawcy łamią prawo. Przewodniczący tego gremium, Juliusz Braun, nakazał telewizji TVN zapłacenie 300 tys. zł kary za najnowszą wersję reality show „Big Brother Bitwa”. W opinii Brauna, wyemitowane odcinki nadano w tzw. paśmie chronionym (przed godziną 23.00) i zawierały one treści mogące zagrozić psychicznemu, fizycznemu lub moralnemu rozwojowi dzieci i młodzieży. Dzięki erotycznym ekscesom „Frytki” i „Kena” oraz zaciętej walce między uczestnikami w niepamięć odeszły słowa pierwszego prezesa TVN, Mariusza Waltera, który w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” mówił w lipcu ub.r.: – Polskie wydanie jest najbardziej cywilizowane. Cokolwiek można nam zarzucić, nie schodzimy poniżej akceptowalnego poziomu. „Wyspy pokus” u nas nie będzie. Eksperci wytknęli stacji, że kara jest niska w porównaniu z jej wpływami z reklam. Wystarczy kilka minut, by TVN zarobił równowartość sumy wyznaczonej przez Juliusza Brauna. Przy okazji KRRiTV dostało się za orzekanie niskich kar. – Jako ciało konstytucyjne jesteśmy bezradni. Sejm każe nam pilnować, by prawo było przestrzegane. A my po prostu nie mamy do tego odpowiednich

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Seks w domu Wielkiego Brata

Dwoje uczestników „Big Brothera” znalazło nową receptę na sławę No i stało się. Dopiero w trzeciej edycji Wielkiego Brata polscy widzowie zobaczyli na ekranach telewizorów to, co Holendrzy czy Anglicy ujrzeli dużo wcześniej. Para uczestników, nie krępując się obecnością kamer, zaczęła romansować. „Podczas wieczornej kąpieli w jacuzzi ich czułości stawały się coraz bardziej namiętne, aż w końcu młodzi kochankowie nie byli już w stanie zapanować nad swoimi rozpalonymi emocjami i doszło między nimi do zbliżenia. Nie poprzestali jednak i na tym. Podczas gdy wszyscy domownicy spali, Łukasz i Agnieszka przenieśli się do sypialni, gdzie dalej oddawali się namiętnościom” – opisał TVN w informacji prasowej to, co się stało potem. Mimo szybkiego i sprawnego wydania komunikatu TVN zadbał o morale widzów i nie odważył się pokazać punktu kulminacyjnego. Do emisji trafiły tylko taśmy zawierające niewinne pieszczoty. Miłosnych igraszek nie można było zobaczyć także w Internecie. Rzecznik TVN, Andrzej Sołtysik, tłumaczy, że stacja nie chciała przekraczać granic dobrego smaku. Żadnego stanowiska w tej sprawie nie zamierza zająć Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, wcześniej ostro krytykująca „BB”. – KRRiTV nie będzie się zajmować wydarzeniami, które rozegrały się poza wizją, tzn. kulisami, i nie były

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Bessa na rynku reklamowym

Polski rynek reklamowy jest w kiepskiej kondycji – Rynek reklamowy w Polsce przypomina bańkę mydlaną – uważa dyrektor generalny domu mediowego OMD Poland, Jakub Bierzyński, i nie jest w tej opinii odosobniony. Efekty niepewności najintensywniej odczuwają media. Coraz częściej na ich łamach pojawiają się informacje o cięciach wydatków, jakie przeprowadzają wydawcy prasy, stacje radiowe oraz telewizyjne. Ciężka sytuacja na rynku reklamowym powoduje bowiem, że firmy decydują się na zaciskanie pasa. W ubiegłym roku nie uchroniły się przed tym nawet te największe: Radio Zet, RMF FM czy „Super Express”. Wszystkie przeprowadziły zwolnienia. Teraz kryzys dosięga następnych. Mówi się, że problemy z utrzymaniem dobrej kondycji ma tygodnik „Wprost”. Szefowie pisma zaprzeczają, ale dziennikarze skarżą się na cięcia płac. Nieoficjalnie wiadomo, że tygodnik wprowadził również spore rabaty na reklamy. Ostatnio z trzytygodniowym opóźnieniem otrzymuje wypłaty zespół redakcyjny dziennika „Życie”, należącego do notowanej na giełdzie firmy 4Media (dawniej Chemiskór). Telewizja Polska, która w ubiegłym roku zwolniła ok. 600 osób, planuje redukcję zatrudnienia o kolejny tysiąc. Nigdzie już nie dziwią ograniczenia w użytkowaniu służbowych samochodów czy telefonów komórkowych. Zdarzają się miejsca, w których wydzielany jest nawet papier do drukarek i ksero. Szefowie tłumaczą,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Media

Kirch nad przepaścią

Upadek magnata medialnego może wstrząsnąć Niemcami Przez lata stał na czele wielkiego koncernu medialnego Niemiec. Był ambitny, zuchwały i zachłanny. Nie lękał się ryzyka, inwestował z rozmachem, najczęściej za pożyczone pieniądze. „Nie mam pieniędzy, mam tylko długi”, mówił kokieteryjnie, kiedy jeszcze dobrze mu się powodziło. Z każdego kryzysu wychodził obronną ręką. Tym razem jednak Leo Kirch nie obroni swego imperium. Koncern medialny KirchGruppe ma 6,5 mld euro długu i dalsze trzy miliardy zobowiązań płatniczych. Kredytodawcy nie chcą już pożyczać, lecz gromko domagają się swych pieniędzy. Kirch, 75-letni przedsiębiorca z Monachium, desperacko walczy o ocalenie swego życiowego dzieła. Może liczyć na dyskretne poparcie polityków i niektórych firm medialnych. Jeśli bowiem imperium Kircha rozsypie się, może dojść do bankructw banków i klubów piłkarskich Bundesligi. Co więcej, na schedę po monachijczyku czyha już pozbawiony skrupułów medialny cesarz i bezpardonowy populista, Australijczyk Rupert Murdoch. Nikt nad Łabą i Renem nie chce Murdocha, którego brukowce – np. „The Sun” w Wielkiej Brytanii czy „New York Post” w USA – nie tylko epatują seksem i zbrodnią, ale są także w stanie sterować decyzjami demokratycznego społeczeństwa. Szef telewizji CNN, Ted Turner, nazwał przecież Murdocha „hańbą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.