Od czytelników
Listy od czytelników nr 33/2025
Bodnar zaczął, Żurek dokończy
Po przeczytaniu w sumie optymistycznego felietonu Jerzego Domańskiego raczej wątpię, czy „prezes Kaczyński będzie mógł poznać prawdziwy sens słów, które opisują jego partię. (…) Pora więc na rozliczenie sprawców”. Nie wiem, czy jest to PO-gadanie, czy faktyczna droga do państwa prawa. Na s. 5. pan Michał Czarnowski pisze: „Partia, która ma w nazwie obywatelskość, tak naprawdę jest antyspołeczna, antypracownicza i, jak pokazały ostatnie lata, przypomina sobie o najuboższych obywatelach tylko przed wyborami”.
Można dodać do tego, że partia Donalda Tuska przypomina sobie przed wyborami również o innych obietnicach przedwyborczych. Jak wyglądało rozliczanie PiS z IV RP? Po 2007 r. epatowano nas różnymi sensacjami, np. „Zbigniew Ziobro, zbrodniarz – morderca laptopa” i podobnymi. Robiono igrzyska dla ludu, kończąc je po ośmiu latach decyzją, że Zbigniew Ziobro nie stanie przed Trybunałem Stanu. Bo w Sejmie w tym ważnym głosowaniu zabrakło 35 osób, w tym Ewy Kopacz, Tomasza Siemoniaka, Waldemara Pawlaka, Janusza Piechocińskiego i Grzegorza Napieralskiego. Gdyby nie brak m.in. tych pięciu głosów, Ziobro nie mógłby stwierdzić: „Jestem trochę zaskoczony tą kolejną nieudolnością i nieudacznictwem PO i PSL. Przez osiem lat gardłowali, że trzeba mnie postawić przed TS, i mieli ku temu okazję”. Nie jestem prawnikiem, ale jeśli rząd Donalda Tuska nie rozliczy do końca kadencji choćby tych, którzy zostali wymienieni w „100 konkretach na pierwsze 100 dni rządów”, będzie dla mnie jasne, że nie chce stwarzać precedensu. Nie rozumiem obaw PO-PiS – przecież niewinny nie ma czego się bać!
Józef Brzozowski
Stracone 10 lat
Pan prezydent Andrzej Duda bezkrytycznie popierał Ukrainę, wiedząc, że nasza pomoc idzie zbyt daleko i jest krytykowana przez wielu Polaków. Co więcej, zabrakło wdzięczności z drugiej strony. Bajki w stylu „Jasionka jest nasza, autostrady są nasze” z wywiadu pod koniec prezydentury dodatkowo ośmieszyły
Przedwojenni polscy jezuici antysemici – ku refleksji i przestrodze.
W drugiej połowie 1938 roku na łamach ukazującego się wówczas w Warszawie i uchodzącego w środowisku katolickim za opiniotwórczy jezuickiego miesięcznika „Przegląd Powszechny” zamieszczone zostały dwie ściśle ze sobą powiązane tematycznie i nad wyraz interesujące pod względem treści publikacje. Pierwsza zamieszczona została w numerze lipcowo – sierpniowym, druga z kolei w numerze listopadowym.
Autorem pierwszej z nich był niejaki Konwertyta – rzekomo nawrócony na chrześcijaństwo Żyd. Jej tytuł brzmiał : Konwertyta w sprawie żydowskiej. Co ciekawe, nie wiadomo kim był z imienia i nazwiska ów Konwertyta. Czy „PP” dokonał swoistej mistyfikacji i stworzył na potrzebę chwili owego Konwertytę? Wydaje się, iż takie sądy byłyby nazbyt pochopne. Wątpliwości jednak mimo wszystko pozostają i to spore.
Autorem drugiej publikacji był wykładowca akademicki ks. prof. J. Kruszyński z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Jej tytuł brzmiał z kolei: W sprawie żydowskiej.
Zaryzykować można w tym miejscu stwierdzenie, iż oba artykuły powstałe u schyłku idealizowanej dziś przez środowiska prawicowe Drugiej Rzeczypospolitej stanowią doskonałą i wartą przypomnienia próbkę ówczesnego katolickiego i zarazem niestety nacjonalistycznego światopoglądu, którego charakterystycznym, wyczuwalnym składnikiem był na ówczesnym polskim gruncie antysemityzm, okazywany w bardziej lub mniej subtelny sposób.
Z drugiej natomiast strony oba wspomniane artykuły oprócz tego, iż stanowią niewątpliwie cenne źródło historyczne dla badaczy skłaniać powinny także poprzez swoją wymowną i na swój sposób ostrzegawczą treść do ciągłej, pogłębionej i koniecznej refleksji nad tym jaki był prawie 90 lat temu na krótko przed tragicznym Wrześniem i jaki być nie powinien obecnie polski model katolicyzmu.
Przejdźmy zatem do zasadniczych wątków zaprezentowanych w pierwszej z wymienionych publikacji. Wspomniany Konwertyta, pisząc na wstępie o asymilacji narodowej Żydów i „sprawie żydowskiej” w ówczesnej Polsce, podkreślał: „Jeśli możliwości chrystianizacji Żydów są nikłe (…) to narodowa asymilacja Żydów jest sprawą o wiele jeszcze trudniejszą. Katolikiem może zostać każdy człowiek, niezależnie od przynależności narodowej, który uznaje i wypełnia prawdy i przykazania Boga i Kościoła. Natomiast stać się członkiem innego narodu to sprawa bardziej zawiła (…). Dziełu asymilacji sprzyja fakt bliskości rasowej, wspólnoty religijnej, przynależności do jednego typu kultury i wreszcie pomieszanie jednostek pośród danego narodu. Otóż Żydzi nie posiadają w Polsce żadnego
,Ryszard Rauba,
Zielona Góra
Listy od czytelników nr 32/2025
Jak zadziwiliśmy inne nacje
W numerze 29. „Przeglądu”, który kupiłem, nie mogąc doczekać się zaprenumerowanego egzemplarza, znalazłem artykuł „1955 – dwa tygodnie radości. V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów”. Festiwal odbył się w Warszawie 10 lat po wyzwoleniu miasta, które po lewej stronie Wisły prawie w całości zostało zrujnowane.
„Cały naród buduje swoją stolicę” to nie tylko hasło, to ówczesny stan działania Polski i Polaków, który zadziwiał inne nacje. Podczas tej dekady odbudowano wiele zabytkowych części miasta – to te widoczne na zdjęciach w artykule. Wzniesiono wiele nowych domów, głównie na obszarach o niskiej przedwojennej zabudowie. Jednak zasadnicze spotkania, występy i odczyty odbywały się w Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina i na placu Defilad.
Obszar pomiędzy Al. Jerozolimskimi oraz ulicami Marszałkowską, Świętokrzyską i Emilii Plater był prawie w całości zrujnowany i wypalony przez stacjonujące tam po powstaniu warszawskim wojsko niemieckie. Zaprzyjaźniony wówczas z nami Związek Radziecki jako swój wkład w odbudowę Warszawy zaproponował zbudowanie na jej obszarze kompleksu mieszkań dla 20 tys. osób lub właśnie takiego obiektu, który miał zapewniać najpotrzebniejsze w tym czasie pomieszczenia dla nauki, kultury i wypoczynku. Decyzję o przyjęciu drugiej opcji podjęła Rada Warszawy w 1952 r. Budowę rozpoczęto niezwłocznie i w ciągu trzech lat ją ukończono wraz zagospodarowaniem okolicznego placu. Pałac oddano warszawiakom 21 lipca 1955 r., a więc tydzień przed zaplanowanym festiwalem. W tym czasie zakończono też budowę i oddano do użytku usytuowany obok dworzec kolejowy Warszawa Śródmieście.
W pałacu, zgodnie z założeniem, znalazły dla siebie miejsce: Polska Akademia Nauk wraz z towarzyszącymi jej instytucjami, Sala Kongresowa na 3 tys. miejsc, trzy teatry, w tym jeden dla dzieci w części młodzieżowej, trzy kina, część sportowa z pełnym wyposażeniem, w tym 50-metrowy basen z wieżą o wysokości 10 m, ponadto Muzeum Techniki, sale restauracyjne i wystawiennicze oraz wiele innych placówek.
Byłem w tym czasie studentem drugiego roku politechniki. Na Warszawę i na to, co się w niej działo, patrzyłem z Pragi, bo nasze mieszkanie na ul. Pańskiej zniknęło pod pl. Defilad, jak i część ulicy.
A V Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów to nie tylko dwa tygodnie radości, lecz kolejne tygodnie, miesiące i lata, gdy Warszawa piękniała z dnia na dzień, a my, jej mieszkańcy, cieszyliśmy się z widocznego postępu i coraz lepszego życia kulturalnego, jak i osobistego. (…)
Edward Ipnarski
Proszę się cofnąć do przodu
Problem z Platformą Obywatelską i jej opracowywaniem oraz wdrażaniem programów socjalnych jest taki, że w programach socjalnych jest wiarygodna mniej więcej tak jak Mateusz Morawiecki obiecujący milion elektrycznych samochodów na polskich drogach w 2025 r. Wyborcy, którzy chcą państwa opiekuńczego, pamiętają bowiem dobrze, że lata rządów PO i PSL to był czas zaciskania pasa i odsyłania głodnych ludzi po szczaw i mirabelki oraz stosowania zmiany pracy i zaciągania kolejnych kredytów jako remedium na wszystkie bolączki obywateli. Z drugiej strony trzonem wyborczym są ludzie, którzy państwa aż tak bardzo opiekuńczego nie chcą. A każdy taki pomysł wprowadzenia tego (tfu!) socjalu powoduje palpitacje serca oraz nerwowe rozglądanie się po scenie politycznej, czy jest jeszcze ktokolwiek, kto będzie tu reprezentował ich interesy, czyli ultraliberalne podejście do gospodarki. Partia, która ma w nazwie obywatelskość, tak naprawdę jest antyspołeczna, antypracownicza i, jak pokazały ostatnie lata, przypomina sobie o najuboższych obywatelach tylko przed wyborami. A po wyborach wymyśla się ustawy o wydłużaniu wieku emerytalnego do 67. roku życia albo wprowadza lub podnosi podatki.
Michał Czarnowski
Roman Kurkiewicz pisze: „Wszyscy wiemy, że wydarzenie »rekonstrukcja« jest reakcją na nienajlepsze notowania rządu i krążącą nad nim czarną frazą: nic nie robią”. Czy ta rekonstrukcja nie jest czasem spektaklem dla widzów, którzy mogą tylko bić brawo (bo jajkami rzucać nie wolno)?
Józef Brzozowski
Jak prawica fałszuje historię PRL
45 lat. Dwa pokolenia ludzi pracujących na rzecz poprawy jakości życia milionów Polek i Polaków. Czas likwidacji analfabetyzmu, mechanizacji rolnictwa, elektryfikacji (w tym kolei), skutecznego zagospodarowania Ziem Odzyskanych. Czas rozwoju przemysłu. Budowa nowych osiedli mieszkaniowych. Okres renesansu polskiego sportu. Czas pierwszego udanego przeszczepu serca i lotu pierwszego Polaka w kosmos. Budowa pięknych ośrodków wypoczynkowych, z których korzystały całe rodziny – w tym piszący te słowa.
Damian Paweł Strączyk
Cieszę się, że moje dzieciństwo i młodość przypadły na czas PRL. Współczuję współczesnym dzieciom, które mają smutne i nudne dzieciństwo, i młodym ludziom niemającym (poza tymi z bogatych i ustawionych partyjnie rodzin) szansy na dobre wykształcenie, rozwój kariery zawodowej, a nawet na własne mieszkanie.
Elżbieta Wypych
Pułapki nacjonalizmu
Znakomity wywiad z posłem Tadeuszem Samborskim. Nie ma miejsca na rozważania odbrązawiające bandziorów z UPA.
Łukasz Jastrzębski
Świat skutków bez przyczyn
Radosław S. Czarnecki, Wrocław
Dura lex, sed lex (łac. Twarde prawo, ale prawo) to rzymska zasada prawnicza wyrażająca absolutną nadrzędność norm prawa, zgodnie z którą należy bezwzględnie stosować niezależnie od uciążliwości, okoliczności oraz konsekwencji. Słowa te wypowiedział Gnaeus Domitius Annius Ulpianus – czyli Ulpian (przełom II i III n.e.). Zalicza się go do jednego z pięciu wielkich rzymskich autorytetów prawniczych, główny doradca cesarza Aleksandra Sewera. Stanowi uosobienie starorzymskiej cnoty i surowości obyczajów, przeciwstawnych swawoli polityków, senatorów, cesarzy (m.in. w takim charakterze prezentowany jest w twórczości Zygmunta Krasińskiego czy Aleksandra Krawczuka). To prymat stanowionych zasad nad chimerą różnorakich poglądów, emocji, afektów itd. trapiących wszelkie zbiorowości wobec których państwo musi zachować asertywność, indyferentność i bez emocjonalność.
Ten którego myśl nie wybiega daleko, zobaczy udrękę z bliska.
KONFUCJUSZ
Mleko się rozlało (już dawno) i się rozlewa coraz szerzej niczym powódź. Tak czy siak bez względu na dalszy rozwój sytuacji, jako społeczeństwo (a tym samym państwo) jesteśmy pogrążeni w dramatycznym kryzysie. Powszechny krzyk, często histeryczny i emocjonalny, rozlegający się ze strony środowisk demo-liberalnych nad nieprawidłowościami mającymi miejsce w II turze wyborów prezydenckich budzić może nie tyle zaskoczenie – bo zagrożenia wynikające ewentualnie z tych nieprawidłowości niosą dalekosiężne efekty – co może być potwierdzeniem uniwersalności niesionej przez zacytowaną sentencję Konfucjusza sprzed ponad 2400 lat. Przymykanie bowiem oczu na drobne, ale permanentne postępujące przez 30 lat demokracji w RP naruszenia prawa (i nie rozliczone zgodnie z procedurami i literą) siłą rzeczy muszą powracać wzmożonym bumerangiem w życiu publicznym z coraz większą siłą i skalą. I te same środowiska kreujące się dziś na ośrodki demokracji, liberalnych i cywilizowanych obyczajów, postępu i nowoczesności gdy w dziejach III RP zachodziły grube naruszenia zasad państwa prawa milczały bądź bagatelizowały te przypadki. Bezkarność i tuszowanie takich przypadków, raz – dawało przyzwolenie na dalsze, za każdym razem poważniejsze, naruszenia tych zasad, dwa – tworzyło w społecznej świadomości obraz wybiórczego traktowania prawa, jako rękojmi dla pomiatania nim i stanowionym porządkiem. Jako czegoś co służyć ma wyłącznie plemiennym interesom polityków zgodnym z ich nadziejami, sentymentami i emocjami.
Od choćby stosunek do tzw. “falandyzacji prawa”, które to pojęcie oznaczać miało selektywne, zależne od interesów środowisk skupionych wokół Lecha Wałęsy podczas jego prezydentury spojrzenie i podejście do jurysprudensji. Dziś oburzone Autorytety Prawne, wtedy prezentowały wybitnie labilne poparte przymrużeniem oczu, stanowiska. No bo tamte łamanie czy deptanie jurydycznego porządku było dokonywane i legitymizowane przez mit, legendę, symbol przemian demo-liberalnych po 1980 r. “Falandyzacja prawa” jako materializacji tego procesu towarzyszyły podczas
„Teoria względności” w polityce
Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów na obywatelach II RP, nasuwa szereg refleksji nad „pamięcią narodową” kształtowaną przez polityków a nie osoby mające wiedzę w danym obszarze. Przez ok 70 lat „publicznego” milczenia nt Wołynia ze względów
List od czytelnika
WARTO PAMIĘTAĆ Z REFLEKSJĄ!
24 lata temu na łamach lokalnej prasy, Gazety Myślenickie /23.08.2001.r./j pożegnałem Posła na Sejm z SdRP Andrzeja Urbańczyka słowami cyt. „Żegnaj mistrzu i Kolego”. Niezapomniany Poseł Andrzej rzecznik prasowy klubu parlamentarnego SLD będąc na urlopie zmarł tragicznie ginąc w wodach morza Jońskiego 7 sierpnia 2001 roku. Byłem Jego społecznym asystentem. Wraz z grupą członków myślenickiej SdRP zorganizowaliśmy pierwszą terenową filię Jego biura parlamentarnego w Myślenicach, którą Andrzej osobiście otworzył 1 marca 1994 roku w towarzystwie Przewodniczącego Rady Wojewódzkiej SdRP w Krakowie dr Januszem Gąciarzem. Od tego momentu Poseł Urbańczyk był częstym gościem w naszym mieście. Spotkania z Andrzejem które miałem przyjemność współorganizować i zaszczyt prowadzić były zawsze miłą koleżeńską rozmową o sprawach ważnych dla kraju, dla ludzi lewicy, dla myśleniczan. Nigdy nie zapomnimy Jego mądrych wyważonych słów, nie rzadko krytycznych pod adresem naszej partii ale mówionych z wielką kulturą polityczną i taktem. Zapraszał do nas wielu wybitnych ówczesnych polityków jak np. Marszałka Sejmu Józefa Oleksego, szefową biura Prezydenta RP Danutę Waniek i wielu Posłów by porozmawiać o stosunkach politycznych w naszym kraju. Wiele ważnych spraw dla myśleniczan i samego miasta Andrzej pomagał rozwiązywać. Wyróżniała GO w polskim parlamencie przykładna kultura polityczna którą doceniali również przeciwnicy polityczni. Wielką sztuką jest umieć rozmawiać z często ortodoksyjnym przeciwnikiem z szacunkiem ,bez kłótni w czym Andrzej był mistrzem. Tej umiejętności brakuje aktualnie wszędzie i na każdym szczeblu władzy państwowej i samorządowej w naszym kraju. W pierwszą rocznicę Jego śmierci zorganizowaliśmy w Myślenicach Dzień Kultury Politycznej zwracając uwagę na jej brak w naszym kraju.
W tym dniu odsłoniliśmy tablicę pamiątkową Posła Andrzeja Urbańczyka z odlewem Jego głowy autorstwa prof. Bronisława Chromego .Tablicę zamontowaliśmy na elewacji jednego z budynków na myślenickim rynku gdzie mieściła się właśnie filja Jego biura poselskiego i siedziba władz powiatowych SdRP a potem SLD. Na tablicy zamieściliśmy powiedzenie Andrzeja cyt.: „STARAM SIĘ ZROZUMIEĆ ŚWIAT I ZWYKŁYCH LUDZI”. Takiej refleksji brakuje dzisiejszej klasie politycznej. Powinni przychodzić pod tą tablicę w ubraniach pokutnych by przypomnieć sobie o kulturze politycznej.
Niestety nawet lewica o swoim koledze zapomniała. Jej rachityczny chór sejmowy trochę słychać. Szczególnie alty i soprany bo basy robią za dyrygentów. Obok nich jak zwykle na obrotowej scenie fałszuje ludowa kapela z solistom Sawickim i kierownikiem festiwalu Hołownią. Ale co można się spodziewać po kościelnych muzykach? Chór lewicy moim zdaniem powinien mieć jednego dyrygenta a najlepiej dyrygentkę. Szanowni Państwo przypomnijcie sobie Waszego kolegę i zgłoście propozycję do Pana Marszałka Sejm RP by polski Sejm ustanowił dzień 7 sierpnia/śmierć Andrzeja/ Dniem Kultury Politycznej w naszym kraju. Kulturę polityczną trzeba promować skoro nie wystarcza zwykła etyka. Powinniśmy wyróżniać i nagradzać za kulturę polityczną wybitnych w tej dziedzinie ludzi. Może ktoś z Was podejmie tą propozycje bo kiedyś niestety została zlekceważona.
Jerzy Krygier, Myślenice
Listy od czytelników nr 28/2025
Choć sprawa słuszna, czas najbardziej nieodpowiedni
Halo, to ja! Człowiek – według prof. Jana Widackiego – nie tylko „nieprzyzwoity”, ale i „politycznie głupi” i „dalece niemoralny”. Wiem, że jako „słudzy Ukrainy” nie powinniśmy nawet prosić ani tym bardziej żądać ekshumacji pomordowanych Polaków, bo byłby to zdradziecki cios w Ukrainę i sprawiłoby to wielką radość Putinowi, a my do tego nigdy nie możemy dopuścić. Pewnie nawet współfinansujemy (od)budowę na Ukrainie pomników Bandery, Szuchewycza i innych „przyjaciół Polski”. Nie jestem nastawiony antyukraińsko, jak sugeruje pan Widacki, tylko nie zgadzam się na służalstwo polskich władz wobec Ukrainy.
Jerzy Cichot
Półtora roku ministry Nowackiej
Ja, wasz wierny czytelnik, muszę tym razem krytycznie zareagować na artykuł, który jest napastliwy i niesprawiedliwy. Choćby fragment traktujący o religii w szkole. Piszecie, że to nie był dobry czas, bo wybory. A kiedy był dobry czas? Żaden z rządów, czy to lewicy, czy PO-PSL, nie zajął się tym tematem. Pani Nowacka pierwsza pochyliła się nad tym problemem, mimo że Kosiniak-Kamysz i Sawicki sypali piach w tryby.
Według mnie Barbara Nowacka całkiem dobrze sobie radzi. Inną kwestią jest dobór współpracowników. Pytanie: czy gdyby tych reform zaniechała, to uzyskałaby poparcie biskupów? Odpowiedź: zdecydowanie nie. Już to przerabiał w wyborach Bronisław Komorowski.
Jan Jakubowski
Cuda nad urnami
Cuda cudami, a kwik niektórych rozczarowanych wynikiem wyborów polityków Koalicji 15 Października, skutkujący składaniem giertychowych protestów, ośmieszył obecną większość parlamentarną. Można odnieść wrażenie, że wicepremier Kosiniak-Kamysz i marszałek Hołownia mają tego pełną świadomość. Jedno jest pewne – rumacze wyskoki mecenasa z niegdysiejszej LPR mają szansę podtopić rządzących. Warto monitorować sondaże.
Damian Paweł Strączyk
Towarzystwo wzajemnej adoracji
Smutne to, ale w pełni się zgadzam. U Rafała Trzaskowskiego zabrakło profesjonalnych doradców, speców od wizerunku itp. Co gorsza, sztab konkurenta (plus zawodowi doradcy z najwyższej półki) potrafił wyciągnąć Karola Nawrockiego z najgorszych tarapatów i skutecznie neutralizować kolejne poważne zarzuty. ONI wygrywają kolejne już wybory, bo (po pierwsze, drugie i trzecie) nie żałują grosza na wybitnych – sprawdzonych również za granicą – fachowców. Powiem więcej: gdyby ludzie (sztabowcy, doradcy) stojący za Trzaskowskim robili kampanię nie jemu, ale właśnie konkurentowi, ten miałby zapewne olbrzymi problem z wejściem do drugiej tury, założywszy oczywiście, że ludzie ci działaliby w jak najlepszej wierze, bez chęci zaszkodzenia kandydatowi. Czy więc można się dziwić, że tacy zadufani w sobie amatorzy (do spółki z półamatorami) utopili najpierw w 2015 r. Bronisława Komorowskiego, a potem dwukrotnie (znacznie lepszego od Komorowskiego, Dudy i Nawrockiego razem wziętych) Rafała Trzaskowskiego?
Tadeusz T. Nowacki
Listy od czytelników nr 27/2025
Kościół sklejony z PiS
Dlaczego tak jest? Od polskiej chadecji, nie mówiąc już o lewicy, rzadko słyszy choć jedno dobre słowo. A przecież, niezależnie od stopnia pobożności, nie sposób nie widzieć, że w wielu ośrodkach Kościół jest ostoją patriotyzmu, stróżem lokalnych tradycji i kustoszem pamięci – wszystkiego, dzięki czemu niedziela staje się dniem świątecznym: ludzie ubierają się uroczyście, regionalne zespoły w stroje historyczne, śpiewają miejscowe chóry i grają muzycy, twarze przybierają wyraz skupienia i życzliwości. Tysiące utrzymanych w blasku budowli sakralnych są dobrem ogólnonarodowym, również muzealnym, i nieodłączną częścią polskiego krajobrazu. Zasługują na coś więcej niż na zaciętą twarz pani minister edukacji.
Andrzej Lam
Państwo marginalizuje kolej
Koleś najpierw przyklaskiwał, kiedy PiS przez osiem lat rujnowało spółkę, w której pracuje, i rozdawało pieniądze, aby idioci na nich głosowali, a kiedy firma zbankrutowała, to wielkie zdziwienie, że ludzie tracą robotę. Tracą właśnie przez takich związkowców, którzy wspólnie z zarządem sprzedawali lokomotywy w leasing zwrotny, aby wypłacić ludziom podwyżki. Tak się kończy debilizm ekonomiczny w każdej państwowej spółce, która powinna wypracowywać zysk dla podatników do budżetu państwa, a nie być dotowana przez podatników.
Darek Skiba
W niektórych miejscach pracy (nie tylko w PKP Cargo) zostaną zatrudnieni tylko związkowcy. Obecna archaiczna ustawa o związkach zawodowych to umożliwia. Niestety, nikt nie podnosi w Polsce tego tematu. Popatrzmy, jak górniczy lub rolniczy związkowcy walczą o swoje synekury, a nie o restrukturyzację, która zapewni miejsca pracy. Plus brak wysokich wymagań w trakcie konkursów na stanowiska kierownicze, a później brak odpowiedzialności karnej za niewłaściwe decyzje. Dużo rzeczy do zmiany.
Jolanta Holko
Inaczej o ludobójstwie w Gazie
Skoro Izrael jest największym przyjacielem Jankesów, to znaczy, że według dzisiejszej propagandy jest tym dobrym, a jego działania są słuszne. Czyli biedny Izrael walczy z roszczeniowymi i wiecznie niezadowolonymi terrorystami palestyńskimi. Tak samo sytuacja była przedstawiana w jedynie słusznej propagandzie, gdy Jankesi bombardowali Irak, a potem Serbów, ponownie Irak, a na końcu Afganistan. Totalna znieczulica co do ofiar i zniszczeń, a nawet otwarte kibicowanie Jankesom zabijającym „tych złych”. Podejrzewam, że gdyby Stany Zjednoczone zaatakowały Ukrainę, polskie media przedstawiałyby herosów amerykańskich walczących ze skorumpowanym rządem banderowców i ich nazistowskimi siepaczami z Prawego Sektora. Tak samo będzie z obecnym konfliktem Izraela z Iranem. Wszystko zależy od tego, w którą stronę jest zwrócona propagandowa tuba, jasno określająca, kto jest dobry, a kto zły. Niezależnie od prawdziwej sytuacji geopolitycznej, ideologicznej czy ekonomicznej uczestniczących w konflikcie stron.
Michał Czarnowski
Listy od czytelników nr 26/2025
Darwinizm edukacyjny
Trochę niepoważne są oczekiwania wprowadzenia w Polsce czy choćby zainspirowania polskiego modelu edukacji modelem fińskim. Model fiński funkcjonuje bardzo dobrze, dlatego że jest modelem dla Finów. A Finowie tak mniej więcej się mają do Polaków jak modlitewnik do powieści sensacyjnej. Edukacja nie jest czymś odrębnym, całkowicie niezależnym od systemu społecznego i klimatu kulturowego. Wręcz przeciwnie.
System fiński opiera się na równości w edukacji – każde dziecko ma zapewnione takie same warunki do nauki, niezależnie od miejsca zamieszkania czy socjoekonomicznego statusu rodziców. Nie da się zastosować tego rodzaju zasady w kraju tak całkowicie antyegalitarnym.
W systemie fińskim stawia się na dostępność i jakość edukacji w szkołach, niezależnie od ich lokalizacji, czego nie da się dopasować do Polski, gdzie rozpowszechnione jest przekonanie, że liczą się uprzywilejowane metropolie, a gardzi się „prowincją”, „wiochą”, „Polską B” itp.
Fińska szkoła promuje umiejętności współpracy, a nie rywalizacji. Polacy to egoiści, ceniący umiejętności rozpychania się łokciami i uwielbiający wywyższać się nad bliźnich. Słowo „współpraca” większość z ich musiałaby sobie wyguglować, bo nie wiedzą, co to znaczy.
W Finlandii nauczyciel to fach ceniony, prestiżowy. Wcale nie, jak się niektórym wydaje, z racji wysokich zarobków. Po prostu rozpowszechniona jest świadomość, że są to ludzie w ogromnym stopniu kształtujący przyszłe pokolenia, a tym samym losy kraju. W Polsce poważa się ludzi z kasą, odpowiednimi znajomościami, cwanych i zaradnych, a nie jakichś nauczycieli, o których dość powszechnie się sądzi, że zostali nimi dlatego, że nie nadawali się do lepszej roboty albo nie znali kogo trzeba, by się umościć na poważnej posadzie.
Zatem coś podobnego do modelu fińskiego, owszem, miałoby szansę zaistnieć w Polsce, ale pod warunkiem, że Polacy zamieniliby się z Finami na kraje.
Ewa Golos
Po co nam czołgi?
Lektura artykułu o inwestycjach w uzbrojenie polskiej armii skłoniła mnie do zasygnalizowania kilku kwestii dotyczących naszej Marynarki Wojennej.
Po pierwsze, w wyniku reformy struktury dowodzenia z roku 2014, likwidującej Dowództwo Marynarki Wojennej i stanowisko jej dowódcy, w praktyce nie wiadomo, kto dowodzi Marynarką Wojenną. Czy jest to inspektor Marynarki Wojennej czy też dowódca Centrum Operacji Morskich? Naczelna zasada jednoosobowego dowodzenia w wojsku przestała obowiązywać.
Po drugie, niezrozumiałe są wydatki na wyprowadzenie Marynarki Wojennej ze stanu całkowitego zaniedbania i porzucenia. W 2001 r., po zakupie za ok. 60 mln zł zagranicznej licencji, rozpoczęto w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni realizację programu „Gawron” – budowę siedmiu korwet wielozadaniowych według niemieckiej koncepcji MEKO A-100. Pominę zawiłości tej budowy od początkowego entuzjazmu do pomysłów MON sprzedaży niedokończonego kadłuba lub dalszej realizacji budowy w sposób bezkosztowy (?). W grudniu 2019 r. przekazano pierwszą, prototypową jednostkę Marynarce Wojennej – ORP „Ślązak”. Ze względu na brak planowanego uzbrojenia rakietowego jednostka została zaklasyfikowana jako korweta patrolowa.
Dalszą realizację projektu „Gawron” porzucono, za to z entuzjazmem przystąpiono do realizacji programu „Miecznik”, to jest budowy trzech okrętów obrony wybrzeża w postaci wielozadaniowych fregat rakietowych. Do realizacji tego projektu w PGZ Stoczni Wojennej, dawnej Stoczni Marynarki Wojennej, zbudowano – jak wieść niesie – największą w stoczniach europejskich halę kadłubową i halę produkcyjną o wartości ponad 300 mln zł. W nich realizowana jest budowa „mieczników”, wspólnie z brytyjską firmą Babcock International, na bazie kupionego od niej projektu fregaty Arrowhead 140, z planowanymi terminami wejścia fregat do służby w latach 2028, 2033 i 2034. Koszt projektu – ok. 15 mld zł.
Zamiast dozbroić „Ślązaka” i zbudować dalszych sześć korwet wielozadaniowych tego typu, zupełnie wystarczających do obrony polskiego wybrzeża Bałtyku, lekką ręką porzucono doświadczenia z budowy jednostki prototypowej, budowanej w istniejącej od lat hali kadłubowo-produkcyjnej oraz doświadczenia z pięciu już lat eksploatacji prototypu. Platforma MEKO pozwala na wszelkiego rodzaju modyfikacje montowanych na niej środków walki. ORP „Ślązak” opuścił halę produkcyjną w 2015 r., umożliwiając budowę kolejnej jednostki. Wniosek – 10 lat już stracono.
Teraz, ogarnięci manią wielkości, będziemy budować trzy fregaty, jednostki do walki – jak się planuje –nawet na Morzu Północnym.
Różnorodność sprzętu i uzbrojenia jest w naszej Marynarce Wojennej przeogromna. Na jej stanie są pojedyncze typy okrętów o różnym uzbrojeniu, różnych środkach walki i różnych, a nawet jeszcze poradzieckich układach napędowych.
Trzeci problem to niekończący się od lat program „Orka”, czyli zakup okrętów podwodnych dla polskiej Marynarki Wojennej. Od trzech lat o śmieszność ociera się dywizjon okrętów podwodnych, mający w swoim składzie jeden okręt podwodny, prawie 40-letni poradziecki ORP „Orzeł”. Żal dywizjonu mającego bogatą i długą, bo aż przedwojenną tradycję, a stojącego obecnie na granicy likwidacji.
We wrześniu 1939 r. najsilniejsze polskie okręty, niszczyciele ORP „Błyskawica”, „Burza” i „Grom”, nie broniły polskiego wybrzeża, a teraz wybrzeża mamy więcej.
Teodor Makowski
Gorycz po wyborach
Mam 92 lata, ale mimo upływu czasu mój umysł sprawuje się jeszcze dobrze. I nic nie zakłóca mojej pamięci i świadomości. Może dlatego właśnie wyniki wyborów prezydenckich tak bardzo mnie przygnębiły. Bo wszystko mnie jeszcze obchodzi. Bo tak wielu moich rodaków przy decyzji wyborczej zignorowało tak ważne cechy charakteru człowieka ubiegającego się o najwyższy urząd państwa, jakimi są prawda i uczciwość, poszanowanie innych i zdolność rozumienia inaczej myślących, no i niewątpliwie – wiedza, doświadczenie i kompetencja.
Śledziłam w telewizji przebieg wszystkich debat wyborczych i wielu spotkań kandydatów z wyborcami. Odniosłam wrażenie, że wielu z nich bez wiary w wygraną chciało tylko wypromować siebie i wejść do polityki nawet bez wiedzy na temat powinności głowy państwa. Sądzę, że nie jestem w tej opinii odosobniona. Ale miałam nadzieję, zbliżoną do pewności, że większość narodu będzie umiała wybrać. Stało się niestety inaczej.
Już samo nazwanie Karola Nawrockiego kandydatem obywatelskim było oszustwem. Był on przecież wymysłem Jarosława Kaczyńskiego, któremu podporządkowane jest PiS. I wszyscy o tym wiedzieli. Nigdy jeszcze nie wypowiadałam się z taką dokuczliwą goryczą po wyborach, a brałam udział we wszystkich. Nawet wystawienie do wyborów Andrzeja Dudy (na którego oczywiście nigdy nie głosowałam) nie było tak dotkliwe.
W istniejącej sytuacji wkrada się lęk. Nie o moje odchodzące pokolenie, ale o przyszłość moich wnuków i prawnuków. Ubolewam, że tak wielu wyborców nie przyswoiło sobie słów wypowiedzianych przed laty przez Władysława Bartoszewskiego, że przede wszystkim trzeba być przyzwoitym. Nie wpłynęły też na decyzję wielu wyborców ostrzeżenia Mariana Turskiego i uczestniczek powstania warszawskiego przed faszyzmem.
Nie należę do weteranów ostatniej wojny, ale doznałam boleśnie mroku hitlerowskiej okupacji, lęku przed bombami. A co najbardziej tragiczne, w wieku 11 lat utraciłam rodziców, zamordowanych przez hitlerowców. Urodzona w Warszawie, po sześciu latach nieobecności w 1945 r. wróciłam do zrujnowanego miasta. Cieszyłam się wolnością. Zawsze, od wczesnej młodości, oprócz domu i rodziny, zajmowały mnie sprawy społeczne i stan mojego kraju. I tak starałam się wychować młodszych.
Próbuję sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego prezydent elekt nazywa swój pisowski obóz patriotycznym, a wyborców Rafała Trzaskowskiego, do których należę ja i moi bliscy – nie. Pewnie dlatego, że dla nas patriotyzm to nie nacjonalizm. Bo od nacjonalizmu do faszyzmu jeden krok. Czy wszyscy o tym wiedzą?
J.M., czytelniczka z Warszawy
PS Jestem z Wami od 15 lat i będę, dopóki będę mogła czytać.
Świat stanął na głowie
Czytałam ostatnio o procesie „Piątki z Hajnówki”, tj. o dzielnych ludziach, którzy ratowali rodzinę uchodźców z siedmiorgiem dzieci, a teraz odpowiadają za to przed sądem. Dzieci nie były młodymi mężczyznami, którzy przyszli gwałcić polskie kobiety, ponieważ najstarsza córka ma w tej chwili 20 lat. Jak zmienił się nasz system wartości i jak działa nasza sprawiedliwość, skoro osoby zachowujące się zgodnie z ogólnie przyjętymi europejskimi, a przede wszystkim chrześcijańskimi normami są karane, za to człowiek wykorzystujący słabość niepełnosprawnego, lichwiarz, bijący się w ustawkach, może sutener, z kawalerki ląduje w Pałacu Prezydenckim? Czy to naprawdę jest bohater, wzorzec dla naszych dzieci? Jestem seniorką i osobą niepełnosprawną i obawiam się takich opiekunów. Społeczeństwo cywilizowane powinno chronić słabszych, a nie wspierać brutalną przemoc. Czytałam, że w którymś kraju skandynawskim pani minister musiała się podać do dymisji, bo kupiła chustkę za służbowe pieniądze.
Jest mi ogromnie przykro, że premiuje się przestępstwa, a osoby wykazujące się prawdziwym człowieczeństwem stają przed sądem w charakterze oskarżonych. Nie rozumiem tej połowy społeczeństwa, która obdarza zaufaniem człowieka z tyloma zarzutami. Dobro powinno się wynagradzać, a zło karać.
Teresa Dederko
Codziennie Polityczne Kłamstwa
Jedni i drudzy (PO i PiS) w swojej arogancji nie zwracają uwagi na zwykłych ludzi. Mają eleganckie limuzyny, więc nie rozumieją problemu, a wykluczenie komunikacyjne to problem nie tylko mieszkańców wsi. Zamiast dążyć do stworzenia siatki połączeń, tak by z każdej wsi był co godzinę bus do gminy, z każdej gminy do powiatu i z każdego powiatu autobus lub pociąg co godzinę do województwa, a te województwa połączone między sobą i Warszawą, to oni ubzdurali sobie megalomański CPK. CPK jest potrzebny, ale w drugiej kolejności.
Józef Brzozowski
Seniorzy usychają z pragnienia
Bez przerwy słyszymy, że należy odpowiednio nawadniać organizm. Dotyczy to zwłaszcza seniorów, którzy z reguły za mało piją. Kiedy jednak senior kupi sobie np. wodę Żywiec Zdrój Minerals+ z magnezem i cynkiem, nie da rady odkręcić zakrętki, nawet za pomocą jakiegoś narzędzia. Jeśli nie pomoże silny wnuczek albo sąsiad, senior może uschnąć z pragnienia. Problem dotyczy oczywiście nie tylko tej wody, ale też wielu innych napojów. Może czasem, zamiast wydawać pieniądze na coraz bardziej efektowne etykiety, warto pomyśleć nad uczynieniem swojego produktu przyjaznym dla seniorów?
Katarzyna Leśniewska
Jak się odnaleźć w portalu ZUS?
ZUS zachęca, aby do kontaktów z tą instytucją wykorzystywać portal eZUS. Słusznie, ale konia z rzędem temu, kto bez problemu odnajdzie tam poszukiwane informacje. Co więcej, emeryt, który zgodnie z zachętami państwa nadal pracuje, by podwyższyć swoją emeryturę, będzie miał duży problem ze złożeniem wniosku o jej przeliczenie. Na portalu takiego wniosku nie znajdzie. Dopiero dzwoniąc na infolinię, dowie się, że musi wypełnić tzw. wniosek ogólny POG. Nie wyśle go jednak od razu. Podczas kolejnej rozmowy na infolinii zostanie poinstruowany, że musi zapisać wniosek w dokumentach roboczych, ponownie go otworzyć i dopiero wtedy będzie mógł go wysłać. Niby prosta sprawa, a straci się wiele czasu, bo dodzwonić się na infolinię ZUS nie jest łatwo.
Agata Czermańska
List do redakcji
W nawiązaniu do przegranych przez polską demokrację wyborów z 01.06.2025 r. w świetle dyskusji na temat przyczyn klęski.
Fakt przegrania wyborów przez kandydata tzw. „Koalicji 15.10.2023” i (całej demokratycznie myślącej Polski), a w szczególności dyskusja wewnątrz tzw. koalicji, na temat przyczyn i na temat „co dalej”, skłoniło mnie do przekazania już dawno trapiących mnie – moich subiektywnych uwag (mam nadzieję, że nie tylko moich)
Uważam, że:
- Uważam, że
- Pan Rafał Trzaskowski był optymalnym, a na pewno jedynym liczącym się kandydatem mogącym wygrać z „pisowsko-obywatelskim” kandydatem p. Nawrockim – nadzieją PIS na powrót do władzy i uniknięcie odpowiedzialności, głównie za „zdemolowanie Polski, skłócenie społeczeństwa i jawne przekręty finansowe na niespotykaną skalę. Poza nim w ramach tzw. koalicji 15.10 występował moim zdaniem jedynie „plankton!” niemający żadnego pozytywnego znaczenia!
- Rząd koalicji 15.10 nie spełnił niestety po 1,5 roku działania wielu wyborczych obietnic (mniej lub bardziej realnych) – tzw. „100 konkretów”, na które głosowali wyborcy. Należy podkreślić, że główną „lokomotywą” tych wygranych wyborów był jeden i tylko jeden człowiek, który porwał całą (lub prawie całą) demokratycznie myślącą część społeczeństwa. To oczywiście Donald Tusk, a nie żaden p. Hołownia, p. Zandberg, p. Kosiniak Kamysz itd. Należy przyznać, że w p. Czarzastym Donald Tusk miał od początku kampanii lojalnego partnera, czego nie można jednoznacznie powiedzieć o pozostałych.
- Przyczyny tego „niespełnienia obietnic” były różne, w tym oczywiście trudności obiektywne w „sprzątaniu po 10 latach sobiepaństwa PIS, ale niestety także od początku tzn. prawie od 16.10.2023 r. rażące niesnaski w koalicji, która „zapomniała”, że naczelnym jej zadaniem jest odebranie władzy faszyzującej, o wyraźnie nazistowskim zabarwieniu partii p. Kaczyńskiego, a także zatrzymaniu jej powrotu do władzy. „Zapomnieli” i w imię własnych małych interesów zaczęli nasilające się swary i wojenki, co uniemożliwiło sprawne rządzenie i niestety zniechęciło część Wyborców.
- Olbrzymim minusem tej władzy był też brak inteligentnego i szerokiego kontaktu ze społeczeństwem, brak rzetelnej informacji co rząd robi i co planuje, jakie napotyka trudności i ograniczenia, a nawet jakie popełnia błędy. Zamiast tego mieliśmy solowe występy różnych osób z koalicji (ministrów, działaczy itp.) często sprzeczne, często bezsensowne. Głównie w mediach społecznościowych – „każdy sobie rzepkę skrobie”. To mądre stare przysłowie świetnie oddaje chaos i bezsens tych działań.
Uwaga:
Brak jednoznacznej, inteligentnej i błyskotliwie podanej informacji osłabia kontakt rządu ze społeczeństwem. Niestety również częste, mało przemyślane i nierozważne utarczki tweetowe premiera, tylko zniechęcają część odbiorców i obniżają jego popularność.
To również odbiło się na wyborach, szczególnie zniechęcając ludzi bardzo młodych.
TO SIĘ MUSI ZMIENIĆ!
Koniecznie należy powołać Biuro Informacyjne Rządu złożone z najlepszych ludzi (a nie tylko kolegów), może również dziennikarzy, którzy powinni przypomnieć sobie m.in. p. Jerzego Urbana, na którego cotygodniowe konferencje prasowe przychodził kwiat międzynarodowego i polskiego dziennikarstwa.
To ludzie Biura Informacyjnego Rządu powinni na bieżąco informować o działaniach rządu (a nie premier, ministrowie itd.-każdy sobie wedle własnego widzi mi się), a także prostować zarzuty i kłamstwa PIS-u
Przykłady:
Zarzut PIS – „Tusk ściskał się z Putinem” – „jest ruskim agentem”
Odp. Biura – a Kaczyński po katastrofie smoleńskiej ogłosił tzw. „list do przyjaciół-moskali – dobrych komunistów”, a pani Fotyga ściskała się z Ławrowem
Czy to oznacza, że są agentami Putina?
Filmy z tych zdarzeń warto przypominać PiS-owi przy każdym kolejnym tego typu oszczerstwie w telewizjach i koniecznie w Internecie.
Uwaga:
Biuro powinno nawiązać ścisły kontakt ze znaczącymi youtuberami itp., jeśli chcemy dotrzeć do młodzieży!!!
Zarzut PIS – „Tusk jest agentem Niemiec”
Odp. Biura-proszę o dowody-jeśli nie to pozew do sądu
Biuro na konferencjach musi odpowiadać natychmiast na pytania z Sali lub przygotować i przekazać odpowiedź później.
Konferencje takie powinny być transmitowane na żywo we wszystkich środkach masowego przekazu a także koniecznie w mediach społecznościowych.
Należy również zapraszać na konferencje telewizje PiS-owskie, czołowych działaczy Konfederacji oraz rzeczników PIS, a w razie potrzeby karać np. sądownie w przypadku przeinaczania treści przekazywanych przez Biuro.
Biuro powinno śledzić i reagować na wszystkie sprawdzone, a głównie nieprawdziwe kłamstwa i zarzuty.
Oczywiście-aby takie Biuro mogło działać skutecznie trzeba więcej rozmawiać w koalicji a nie między sobą na forach internetowych – tego chyba nie ma z winy Premiera a także pozostałych koalicjantów (bo nie mogą się ze sobą dogadać).
Biuro powinno od czasu do czasu dopraszać na konferencję np. ministrów itp., ale tylko w ważnych sprawach, nie za często, a od „wielkiego dzwona” premiera.
Udział premiera w konferencjach Biura powinien być „wielkim świętem – wydarzeniem” a nie „codzienną sieczką” zgodnie z powiedzeniem, że „strach otworzyć lodówkę, żeby nie pokazał się Tusk”
Niestety również środki masowego przekazu i dziennikarze nieskutecznie propagowali działania rządu i komentowali kłamstwa PiS-u. Dziennikarz na pewni nie musi być całkowicie obojętnym i ukrywać skrzętnie swoje własne przekonania. Musi natomiast być obiektywny. Dziennikarze również powinni stosować zasadę Kobuszewskiego „chamstwu należy przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom” (pisownia oryginalna)
- Niestety kampania Trzaskowskiego była nieporadna bez błyskotliwych i inteligentnych ripost na działania PiS-u – np. nikt nie zauważył i nie wykorzystał ogłoszonego 08.05.2025 r. stanowiska Rady Konferencji Episkopatu Polski do spraw migrantów i uchodźców. Stanowisko to było całkowicie sprzeczne z narracją PiS-u oraz Konfederacji i Brauna w tej sprawie, którzy mienią się chrześcijanami. Wiadomość o tym przeczytałem w czasopiśmie „przegląd” o zabarwieniu lewicowym, a nie znalazłem go w innych środkach przekazu-szkoda.
- Uważam również, że:
- To nie powyższe zjawiska były przyczyną przegranej w wyborach – oczywiście nie pomogły
- Pan Trzaskowski mimo powyższych zjawisk przy pełnej mobilizacji Wyborców PIS, Konfederacji i Brauna w II turze wyborów, uzyskał tylko ok. 350 tys. głosów mniej niż p. Nawrocki. Do zwycięstwa wystarczyłoby ok. 2% głosów więcej!!!
Do zwycięstwa zabrakło głosów, które „ukradli” Trzaskowskiemu „przyjaciele” z koalicji.
Stare przysłowie” panie Boże strzeż mnie przed fałszywymi przyjaciółmi, bo z wrogami poradzę sobie sam” pokazuje rzeczywistą przyczynę przegranej polskiej demokracji.
- „Pierwszy przyjaciel” p. Hołownia karmiąc własne rozbujane ponad miarę ego toczył w I turze batalie z Trzaskowskim dyskredytując go jako „sługę Tuska” a przedstawiając siebie jako jedynego niezależnego od nikogo (czytaj Tuska) kandydata.
Szczytem było rozbicie debaty w Końskich i zbiorowy atak na Trzaskowskiego.
Temu też i tylko temu służyła cała teoria Hołowni i Kosiniaka na temat tzw. III drogi. PRZECIEŻ DLA DOBRA POLSKI ISTNIEJĄ TYLKO DWIE DROGI
- DROGA PIS-w kierunku państwa o zabarwieniu faszystowskim, państwa PIS i tzw. ludu PiS, a nie państwa całego narodu Polskiego, państwa „suwerennego” tzn. w języku PiS bez kontroli władzy, w tym ze strony Sejmu, Sądów i RPO, ale także z PiS -owskimi bojówkami zamiast policji. Najbardziej znienawidzona przez PIS jest kontrola ze strony UE, dlatego trzeba się Unii pozbyć. Najlepiej, aby władza PIS o światopoglądzie z XVIII i XIX wieku była dozgonna do końca świata i o jeden dzień dłużej.
Uwaga
Hołownia już drugi raz udaremnił zwycięstwo Trzaskowskiemu zabierając głosy w I turze poprzednich wyborów prezydenckich, których nie oddał w II turze, bo nie poparł jednoznacznie Trzaskowskiego w II turze.
Efektem tych działań Hołowni, była II kadencja Andrzeja Dudy niszcząca Polskę
- DRUGĄ DROGĄ I JEDYNĄ jest trudna wyboista droga praworządnej demokracji wraz z całą Europą, która gwarantuje nam wszystkim miejsce w świecie. Wymaga ona jedności wszystkich członków UE, czasem trudnych kompromisów, a nie fałszywie pojętej PiS-owskiej tzw. suwerenności.
TZW. TRZECIA DROGA TO wymysł niezaspokojonych ambicji pojedynczych osób j/w
- Następny w kolejce „przyjaciel” to p. Zandberg, który już drugi raz wspomaga PIS w dojściu do władzy (Pierwszy raz w trakcie wyborów parlamentarnych w 2015 r. zapewnił PiS-owi większość w Sejmie dzieląc lewicę- dzieląc ją na 2 części, które nie weszły do parlamentu, a ich głosy skonsumował PIS uzyskując większość w Sejmie.
Pan Zandberg kocha tylko siebie, lubuje się tylko w swoich krytykach, a nie jest zdolny do żadnych kompromisów, aby osiągnąć wyznaczone cele. Dodatkowo jest leniem, który jeszcze nigdy nic pożytecznego nie zrobił a tylko psuł to co robili inni. Zamiast krytykować mógłby się po prostu wziąć do roboty, ale to nie jest jego pasją
- I kolejna „przyjaciółka” pani Magdalena Biejat, bezmyślnie i z uśmiechem krytykująca Trzaskowskiego i rząd swojej koalicji w kampanii wyborczej – nawet wzywająca do pomocy pana Dudę-co w kampanii wyborczej jest tyle śmieszne co i straszne.
Szczytem była idiotyczna scena w Końskich z tęczową flagą Nawrockiego.
Wniosek:
Wyborcy, którzy głosowali w roku 2023 i odebrali władzę PIS zostali „skołowani” przez członków koalicji (Zandberg też był w tej koalicji), stracili w dużej mierze zaufanie do głównego kandydata i zostali w domu lub o zgrozo zagłosowali na „świeżą” Konfederację, Brauna lub na Nawrockiego w II turze, dając zwycięstwo PiS-owi
Uwaga:
Nie jest to tylko moje zdanie
- Te fakty należy upublicznić, gdyż jeśli tak dalej będzie to rząd upadnie a my wszyscy wylądujemy na koniec (bez UE i NATO) w objęciach Rosji-straszna to wizja
- Dzisiaj już widać nowy pomysły Hołowni a przecież miarą jego „wielkości” jest żenujący wynik I tury wyborów- marne 4 %!!! – to obrazuje poparcie wyborców dla PSL i Polski 2050.
Panie Hołownia- czas na reset! A także panie Kosiniak -te wasze wspólne 4 % to klęska „nie idźcie tą drogą” jak mawiał klasyk
- Niestety dzisiaj widać, że „ogon” zaczyna machać psem, a nie pies ogonem-Hołownia znowu zaczyna naprawiać koalicję.
Na koniec przekorna, ale optymistyczna myśl- może to jednak dobrze, że wygrał Nawrocki, bo gdyby wygrał Trzaskowski to naszej pożal się Boże Koalicji na pewno by się przewróciło całkowicie w głowie, a w tej sytuacji muszą zewrzeć szeregi, jeśli nie chcą zginąć wraz z nami wszystkimi – trochę to przypomina przebudzenie Europy przez Donalda Trumpa.
- PiS-u nie poprawimy, dopóki dowodzi nim Kaczyński, a my możemy a nawet musimy się poprawić (patrz uwagi i błędy powyżej).
Uwaga:
Przede wszystkim gospodarka i np. nie można potarzać po PiS-ie kumoterstwa w zarządach spółek Skarbu Państwa (to niestety znów się dzieje).
Z poważaniem
Wojciech Piecha









