Coraz więcej gazet pobiera opłaty za swoje usługi internetowe Skończył się czas beztroski w Internecie. Do kieszeni internautów coraz powszechniej sięgają gazety. Wydawcy uznali bowiem, że czas skończyć z gratisami. Idąc w ślady właścicieli portali internetowych, łamią zasadę, która jeszcze do niedawna obowiązywała w globalnej sieci wszyscy chcą z niej korzystać, ale za darmo. Teraz trzeba więc zapłacić, gdy się chce poszperać w internetowych archiwach. Dla studentów, którzy szukają w sieci materiałów do prac dyplomowych i magisterskich, może się to okazać całkiem poważnym wydatkiem. Zwłaszcza jeśli chcą skorzystać z kilku zasobów. W dodatku pesymiści wieszczą, że już niedługo będziemy musieli wysupłać pieniądze z kieszeni nawet wtedy, gdy przyjdzie nam ochota poczytać internetowe wydanie czasopisma. I takie praktyki pomału wkraczają także na polski rynek prasowy. Gdy internauta uiści opłatę, drzwi do przepastnych zasobów prasowych stają przed nim otworem. Do woli może buszować w zastrzeżonej przedtem strefie. Dlaczego tak się dzieje? Powód jest banalny. Po prostu większość firm wreszcie chce zacząć zarabiać na swojej działalności. Najlepszym sposobem okazało się wprowadzanie opłat za niektóre usługi i wartościowsze treści. Od dawna wśród wydawców pokutuje też przekonanie, że Internet wpływa na spadek czytelnictwa papierowych nakładów gazet. Idąc za ciosem, gazety zdecydowały się więc na nową strategię. Jeszcze do niedawna teksty z tygodników można było znaleźć w sieci w dniu wydania albo dzień później. Teraz tytuły publikują zawartość numerów w Internecie z dużym lub małym opóźnieniem. Powszechną praktyką stało się również niezamieszczanie w sieci wszystkich artykułów. Gazety publikują jedynie kilka, najczęściej dwa, cztery wybrane teksty. Taki zabieg ma zachęcić czytelnika do sięgnięcia po papierowe wydanie tytułu (w domyśle po prostu kupienie go). Wprost dla zachęty udostępnia w Internecie pełne wersje dwóch, trzech artykułów. Wszystkie teksty z najnowszego numeru tygodnika ťWprostŤ w Internecie w piątek, na taki komunikat natykają się czytelnicy, gdy w poszukiwaniu pozostałych klikają na ich tytuły. Jeszcze dalej poszła Polityka, która teksty w Internecie udostępnia dopiero tydzień po publikacji w papierowym wydaniu. Na swojej stronie zamieszcza jedynie ich krótkie fragmenty, tzw. zajawki. Chodzi o to, by nie zabijać spr zedaży egzemplarzy papierowych. Zrezygnowaliśmy z publikacji tekstów w Internecie, by nie kanibalizować czytelnictwa. Bardzo wielu wydawców chce osiągnąć dochody w Internecie. Więc albo trzeba zaakceptować sytuację i płacić, albo czekać i dostawać częściowy produkt wyjaśnia Michał Bonarowski, szef działu internetowego Polityki. Podobnie postępuje Newsweek. Na podobny krok zdecydowała się też redakcja Przeglądu. Najdalej posunął się Puls Biznesu. Ten ekonomiczny dziennik zezwala na przejrzenie zaledwie kilku wybranych artykułów z bieżącego numeru. Pozostałe mogą przeczytać osoby, który wykupiły prenumeratę. Jest to także możliwe po wykupieniu dostępu dzięki SMS-owi. Obaw nie ma za to Gazeta Wyborcza, która zamieszcza w sieci niemal wszystkie teksty z bieżącego wydania. Niektóre można znaleźć na jej stronach internetowych wieczorem dnia poprzedzającego wydanie papierowe. Również większość tekstów pod linkiem dzisiejsze wydanie zamieszcza Rzeczpospolita. Podobnie postępuje Super Express. Za to Fakt zamieszcza na swojej stronie jedynie krótkie zapowiedzi artykułów. Kolejnym krokiem jest ograniczanie dostępu do archiwum. Nie zarabiają na tym tygodniki. Ale robią to gazety codzienne. Weteranem w tej dziedzinie stała się już Gazeta Wyborcza, której stawki są najwyższe. Z wprowadzeniem opłat za swoje internetowe archiwum długo zwlekała Rzeczpospolita. Jednak ostatecznie i ona zdecydowała się na taki krok. Stawki proponowane przez ten dziennik są konkurencyjne w porównaniu z cenami Wyborczej. Oba tytuły zyskują też na wprowadzaniu do sieci działów ogłoszeń drobnych. Za wygraną nie daje także prasa regionalna. Wydawnictwo Polskapresse wprowadziło opłaty za korzystanie ze wspólnego archiwum online 13 dzienników i czterech tygodników prasy lokalnej. Podobnie jak tytuły ogólnopolskie, oprócz abonamentu wykupywanego na kilka miesięcy Polskapresse proponuje krótkoterminowy, przeznaczony głównie dla odbiorców indywidualnych dostęp do archiwum na 24 godziny. Zdecydowaliśmy się na to wzorem innych wydawnictw, polegając na doświadczeniach prasy na całym świecie wyjaśniał Mirosław Kowalski, wiceprezes Polskapresse. Całkiem niedawno do walki o internetowych szperaczy stanął również Super Express, który w swoim archiwum udostępnia
Tagi:
Idalia Mirecka