Czy hańbiący Podhale Goralenvolk to była podwójna gra z okupantem? Gdy go wieszali, mógł jeszcze spojrzeć na ośnieżony krzyż Giewontu. Od jesieni 1944 r. Wacław Krzeptowski, lider Goralenvolku na Podhalu, ukrywał się w kolibie nad Przełęczą Iwaniacką. Jego tropami szli partyzanci akowscy, radzieccy i gestapo. Skończyła mu się waluta – egipskie papierosy, którymi w czasie okupacji handlował w swym sklepie w Zakopanem. Na koniec zgubił go trzaskający mróz – chciał się ogrzać w swej gazdówce na zakopiańskich Krzeptówkach. – Wacka zdradził najbliższy przyjaciel – mówi mi 60 lat później zakopiańczyk Bolesław Dobrzyński, który był w plutonie egzekucyjnym oddziału AK „Kurniawa”. Jego ówczesny dowódca Tadeusz Studziński tak zapisał ostatnie chwile lidera Goralenvolku: „(…) Tęgawy, łysawy, twarz dość pełna, z ryżawą szczeciną. Ubrany w słowacki mundur bez odznaczeń. Gdy przyglądałem mu się, podbiegł do progu, uścisnął mi rękę obiema swoimi i rzekł pierwszy – Czołem, panie poruczniku. Czekałem właśnie na Rudka Samardaka [„Rudek” był partyzantem słowackim, bratem szwagra Wacława. Zginął zaraz po wojnie w niewyjaśnionych okolicznościach – HK], to mój przyjaciel, jest teraz przewodnikiem rosyjskich partyzantów. Od jesieni razem żeśmy się ukrywali przed Niemcami. (…) Tuż za progiem chałupy Wacław Krzeptowski spytał cicho: – Chyba nie będziecie ze mną robić takich tam różnych badań, co? Ludzie źle o mnie mówią, ale to nieprawda. (…) Słuchając go, zastanawiałem się, gdzie go powiesić. (…) Po wschodniej stronie szosy rosły trzy smreki. Krzeptowski ukląkł i zapłakał. Kiedy partyzant zakładał mu powróz na szyję, prosił go: – Kulę mi dajcie. – Kula to śmierć honorowa, zdrajcy na nią nie zasługują – rzekłem”. Stało się to 20 stycznia 1945 r., około godz. 11 wieczorem. Pół godziny przed śmiercią skazany napisał testament, jak twierdzi Studziński, dobrowolnie. „(…) Cały swój majątek przekazuję na rzecz oddziału partyzanckiego „Kurniawa”, jako jedyne zadośćuczynienie dla Narodu Polskiego”. Dziewięć dni późnej w Zakopanem skończyła się okupacja niemiecka. Klucz w IPN Na dębowym stole w kuchni Marii i Józefa Krzeptowskich-Jasinków leży ostatni numer „Na placówce” – pisma miejscowego stowarzyszenia Porozumienie Orła Białego. Na okładce hit numeru: „Goralenvolk”. W następnym numerze czytelnicy znajdą odpowiedź na pytanie: „Gdzie spoczywają prochy Wacława Krzeptowskiego”. Tę tajemnicę odkryje Józef Krzeptowski-Jasinek. – Zapowiedź – uśmiecha się gospodarz – zmusiła naczelnego redaktora Wojciecha Orawca do dodrukowania egzemplarzy. Dla zakopiańczyków sprawa Goralenvolku nie jest zamknięta. Wielu uważa, że całą prawdę o Wacku kryją utajnione dotąd dokumenty. Krzeptowski-Jasinek, wraz z żoną Marią autor monumentalnej genealogii góralskich rodów, zabiega o dostęp do takiego archiwum. Na Podhalu trudno o bardziej kompetentną osobę – ten inżynier od budowy mostów, praprawnuk Sabały, doskonale porusza się w gąszczu jednakowo brzmiących góralskich nazwisk, choć dotyczą one całkiem różnych osób. Wraz z architektem Stanisławem Karpielem, też od pokoleń osadzonym na Podtatrzu, zastanawiają się nad motywami postępowania Wacka. Jedno nie ulega wątpliwości: góralski „führer” pochodził z bardzo porządnej, katolickiej rodziny. Dlaczego więc stał się zaprzańcem? Bo pewnych faktów nie można wymazać. Jesień 1939. Na Wawelu rozsiada się gubernator Hans Frank. Z Zakopanego udaje się na Jasną Górę pielgrzymka górali. Paradne haftowane cuchy, kapelusze z muszelkami. Koszty wyprawy pokrywa Witalis Wieder – oficjalnie kapitan wojska polskiego, w ukryciu zakopiański przedstawiciel Abwehry. Po powrocie pątnicy opowiadają, że Niemcy nie są tacy źli, skoro żarliwie modlą się do Czarnej Madonny. Kilka tygodni później delegacja górali ofiarowuje Frankowi złotą ciupagę. Hołdowników prowadzi na Wawel Wacław Krzeptowski, przedwojenny prezes Stronnictwa Ludowego w Nowym Targu. Niemcy zwracają się do niego do per Goralenfurst – góralski książę. Wkrótce rewizyta – przy triumfalnej bramie ze smreków – niemieckiego gubernatora w Zakopanem. Karolina Rojowa, która kłaniała się okupantom na Wawelu, wiesza na belce pod powałą, między malowanymi na szkle obrazami świętych, portret Hitlera. Związek Górali – reaktywowany za podszeptem Niemców układa memoriał o pochodzeniu polskich górali od germańskich Ostrogotów. Zostanie wysłany do Franka wraz z prośbą,
Tagi:
Helena Kowalik








