Chciałem zostać płatnym mordercą

Chciałem zostać płatnym mordercą

Byłem na tyle hardy, że wychodząc z małej wrocławskiej piwnicy, znalazłem się nagle na Torwarze w Warszawie. Moja hardość zamieniła się w konsekwencję i to mi się we mnie podoba Lech Janerka, piosenkarz, autor tekstów, basista – Co słychać u – jak sam pan o sobie mówił – „pieprzonej świętej krowy polskiego rocka, której jeszcze nikt nie dał kopa”? Dlaczego nie ma nowej płyty Lecha Janerki? Koncertami też nas pan specjalnie często nie raczy. – Zdrówko dało mi kopa, więc jeżeli chodzi o kopa, to mamy z głowy. Koncertuję, gram sobie do posiłków i wszystko wskazuje na to, że nagram nową płytę. W tej chwili szkicuję pomysły nie najwyższych lotów, ale zrobimy przegrzebkę i coś pewnie z tego wybiorę. Mam nadzieję, że do późnej jesieni ustalę jakiś terminarz nagrywania tej płyty, no chyba że się okaże, że rzeczywiście pusto w głowie, to wtedy przestanę być świętą krową polskiego rocka. – Jak wygląda stan pańskiej głowy na dzisiaj? To głowa pełna pomysłów? – Słabo z tymi pomysłami. Kiedyś powstrzymywałem się od nagrywania płyt, a pomysłów miałem aż nadto. – Jak to powstrzymywał się pan przed nagrywaniem? – Mogłem nagrywać chociażby dwie płyty rocznie. – To dlaczego pan nie nagrywał? – To było dawno. Uważałem, że nie ma się co śpieszyć. To okres Klausa Mitffocha i mojej pierwszej solowej płyty „Historia podwodna”. – Czyli najlepszy czas. – Jeśli chodzi o kreatywność, to tak. Byłem wtedy bardzo kreatywny i powstrzymywałem się przed nagrywaniem płyt, a później okazało się, że te pomysły, które wtedy miałem, trochę się postarzały, trochę nagrałem na następnych płytach, a niektórych nie wykorzystałem. Teraz z tą kreatywnością nie jest aż tak słodko. Powoli umyka mi kontekst, co jest chyba moją największą bolączką. – Co to znaczy? – Mam mentalny problem ze słuchaniem muzyki i sygnałów z otoczenia. Przestało mnie już radować słuchanie muzyki. – Ale własnej muzyki czy tej dookoła? – Jedno z drugim się wiąże. Jeśli będę nagrywał płytę, to chciałbym, żeby ona była lepsza od dwóch ostatnich, a na razie te pomysły, które ze mnie wylatują, są błahe. – Może jest pan za srogi w autoocenie? – Ale te kryteria zawsze działały. Kim jest pani Lopez? – Poprzednie płyty, czyli „Fiu, fiu” i „Plagiaty”, cieszyły się dużym powodzeniem u krytyki i słuchaczy. Ostatnia pana płyta pokonała nawet na listach sprzedaży Jennifer Lopez. – Była tak draka. Jennifer Lopez miała nawet billboardy przy autostradach, a później okazało się, że sprzedała w Polsce mniej płyt ode mnie, a wydawaliśmy w tym samym czasie i w tej samej wytwórni. Podobno… Tak słyszałem. Ale na dobrą sprawę, kim jest Jennifer Lopez?! Szybki Lopez – tego znają wszyscy, ale Jennifer? Nie wiem, czy ktoś poza panem Belką wie, kim jest pani Lopez. Ja nigdy nie słuchałem jej płyt. To chyba żaden sukces sprzedać w Polsce więcej płyt od Jennifer Lopez. Ale dość przechwałek. Zespół Bayer Full walczy w Chinach o kontrakt na 67 mln płyt i to jest wynik! – 4 czerwca 2009 r. po 25 latach reaktywował się specjalnie na jeden koncert Klaus Mitffoch i zagrał zaledwie dwie piosenki, „Konstytucje” i „Jezu jak się cieszę”. Czy jest szansa na „pełnometrażowy” koncert i reaktywację grupy? – Był pomysł na reaktywację Klausa, ale mnie się ten pomysł nie podobał. – Dlaczego? – Bo jestem leniem. Postawiłem warunek, że zespół możemy reaktywować, jeśli nagra nowy materiał. Klausowi zostały ze dwie, trzy piosenki, które nigdy nie były nagrane, ale na płytę to za mało, a siedzieć i próbować coś tam symulować w stylu Klausa Mitffocha – to bym już nie chciał i nawet nie wiem, czy bym potrafił. – Może warto byłoby sprawdzić, co Klaus Mitffoch ma do powiedzenia w XXI w.? – Bardziej myślę o swojej nowej płycie niż o Klausie. Przez wiele lat pracowałem na swoją pozycję i nie muszę się odwoływać do Klausa Mitffocha, tym bardziej że niektóre utwory Klausa gram do dzisiaj na swoich koncertach, bo przecież to są moje kompozycje i teksty. Byli muzycy Klausa nie są czynnymi muzykami i to spotkanie w Warszawie w zeszłym roku było epizodem pt.: „Jak się panom wspólnie trzyma gitary”. – I jak się panom wspólnie trzyma

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 35/2010

Kategorie: Kultura