Chiński smok, polski smak

Chiński smok, polski smak

Na półkach chińskich sklepów stoją polskie jogurty, napoje, wódki, piwo i obowiązkowo mleko w proszku dla dzieci Raz w tygodniu, w nocy z soboty na niedzielę, na stację cargo Łódź-Olechów wjeżdża specjalny pociąg. Tutaj kończy liczącą blisko 9 tys. km trasę z dalekich Chin do Polski. Cztery zmiany szerokości torów, cztery zmiany lokomotywy, 41 monstrualnych kontenerów. Przez Kazachstan, Rosję, Białoruś skład jedzie ok. 14 dni. W środku elektronika, części samochodowe, tekstylia i sprzęt AGD. W poniedziałek rano gotowe są już do dalszej drogi, do sklepów w Polsce, Niemczech, Holandii, we Francji, bo ten transport traktowany jest wyjątkowo. Łódzka Izba Celna wyraziła zgodę na odprawę towarów jeszcze w czasie podróży, zaraz po przekroczeniu granicy z Białorusią. Wszak wymiana handlowa z Chinami ma być bodźcem pobudzającym gospodarki. Pociąg w jedną stronę Towarowe połączenie pomiędzy Chengdu, stolicą prowincji Syczuan, a Łodzią ruszyło w 2013 r. z inicjatywy Chińczyków. Początkowo okazjonalne, dziś jedyne takie regularne połączenie z europejskim miastem, choć na razie tylko w jedną stronę. Do tej pory strona chińska zrealizowała 56 kursów z pełnym obładowaniem, strona polska – ani jednego. – Były tylko pojedyncze przesyłki, nie więcej niż 10% tego, co wysyłają Chińczycy – mówi Sławomir Knap, dyrektor ds. przewozów multimodalnych z firmy Hatrans, operatora pociągu. Wyjaśnia, że promocja pociągu to proces rozciągnięty w czasie, bo to przedsięwzięcie pionierskie, a szanse na przyśpieszenie dostrzega w pomocy lokalnych władz: – To nie jest ich problem, to my staramy się dotrzeć do polskich klientów. Łódź w ramach tych działań zdecydowała się na uruchomienie swojego przedstawicielstwa w geograficznym środku Chin, licząc przede wszystkim na to, że bezpośredni kontakt na szczeblu regionów ułatwi wymianę gospodarczą i wypromuje miasto. Koszt utrzymania biura w Chinach oszacowano na 3,5 tys. zł miesięcznie plus pensja pracownika. Jednak systemowych mechanizmów wsparcia handlu z Chinami nie widać. Na ich nieefektywny charakter zwracają uwagę Artur Gradziuk i Justyna Szczudlik-Tatar z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, autorzy raportu „Perspektywy rozwoju współpracy gospodarczej z ChRL”. Piszą: „Polski system wspierania eksportu opiera się głównie na instrumentach o charakterze ogólnym, w sensie zarówno geograficznym (nie są one skierowane na rynek chiński), jak i branżowym (brak systemu wsparcia eksportu towarów zdefiniowanych jako perspektywiczne)”. Do produktów mogących odnieść sukces na chińskim rynku zalicza się: wódkę, biżuterię, bursztyn i artykuły spożywcze. Zaplanowany na połowę kwietnia pierwszy odjazd z Łodzi pociągu z polskimi towarami nie doszedł do skutku, chociaż chiński partner zrobił wiele dla promocji tej biznesowej linii. Powstał specjalny spot w języku angielskim, dostępny na publicznych i internetowych platformach, z ekskluzywną emisją w centrach handlowych oraz hotelach. Chińczycy podkreślają w nim pokrewieństwo obu miast, przede wszystkim fakt, że leżą w centrum swoich państw. „Chengdu Europe Express przybliża całe Chiny do całej Europy”, głosi reklama. Pierwszy większy ładunek z Łodzi wyruszył dopiero 14 czerwca i zamiast papieru od dużego producenta z Europy zawiózł Chińczykom gumę do żucia. To nie defekt, taka jest tendencja. Chiny są wielkie, ale handel z nimi już nie musi mieć dużych rozmiarów. Niektórzy kroją go inaczej. Rosną na polskim mleku Połączenie Chengdu-Łódź to element nowej chińskiej strategii wtórnego podbijania światowych rynków, z powodu kryzysu przechodzących głębokie przemiany. Odżywają stare drogi handlowe. Jedwabny Szlak, historyczna droga z Chin na Bliski Wschód, i część XIX-wiecznego transsyberyjskiego połączenia chińskich miast, np. Harbinu, z Moskwą, skąd składy jeździły dalej do Warszawy i Łodzi. Jeszcze do niedawna struktura chińskiego eksportu kształtowana była z inicjatywy zagranicznych partnerów, teraz Chińczycy biorą sprawy w swoje ręce. Chcą zmienić negatywny wizerunek towarów made in China. Trudno natomiast zrozumieć, w jaki sposób na chiński rynek zamierza trafić Polska. Politycy zapowiadają, że w obliczu strat polskich rolników wywołanych rosyjskim embargiem ruszą rozmowy nie tylko z Chinami, ale również z Wietnamem, Japonią, Tajlandią, Hongkongiem, żeby zachęcić ich do zapoznania się z naszą ofertą produktów spożywczych. Tyle że na tym szlaku handlowym zrobiło się już ciasno. W Chinach prężnie działają Włosi, Francuzi, Węgrzy i Niemcy. Każdy osobno, bo wspólna polityka eksportowa

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 34/2014

Kategorie: Kraj