Clinton – władca Haiti

Clinton – władca Haiti

Były prezydent USA kieruje odbudową kraju zniszczonego przez kataklizm „To prawdziwy car odbudowy”, napisał dziennik „Miami Herald”. „Prezes zarządu kraju bez przywództwa”, stwierdził magazyn „Esquire”. Niemiecki tygodnik „Der Spiegel” uznał Billa Clintona za ukrytego władcę Haiti, dawny asystent Clintona, Gary Conille, jest zaś premierem haitańskiego rządu. Były prezydent Stanów Zjednoczonych kieruje odbudową najuboższego kraju półkuli zachodniej, zniszczonego przez trzęsienie ziemi. Odnosi przy tym znaczące sukcesy. Sprowadza inwestorów i biznesmenów, korzysta również z pomocy licznych FOB (Friends of Bill – przyjaciół Billa) wśród politycznej i gospodarczej elity USA. Żona Clintona, Hillary, jest sternikiem dyplomacji Stanów Zjednoczonych i także za jej pośrednictwem były gospodarz Białego Domu stara się, aby supermocarstwo nie zapomniało o kraju, zwanym niekiedy – z powodu ubóstwa i burzliwej historii – wyspą przeklętą. Mąż Hillary pełni wiele funkcji – jest specjalnym wysłannikiem ONZ na Haiti, stoi na czele Clinton Global Initiative i William J. Clinton Foundation, współprzewodniczy Fundacji na rzecz Haiti Clintona i Busha. Był także współprzewodniczącym Interim Haiti Recovery Commission (Tymczasowej Komisji Odbudowy Haiti), instytucji koordynującej pomoc humanitarną. W październiku 2011 r. tradycyjnie skłóceni haitańscy parlamentarzyści nie przedłużyli mandatu komisji, jednak prezydent kraju, Michel Martelly, chce jego odnowienia, oczywiście z byłym liderem USA na czele. „Bill Clinton to najpotężniejszy orędownik, jakiego kiedykolwiek mieliśmy”, stwierdził amerykański biznesmen Johnny Celestin, pochodzący z Haiti. Clinton wróży świetlaną przyszłość Haiti, które, jego zdaniem, może się stać „pierwszym bezprzewodowym krajem na świecie” – niezależnym pod względem energetycznym, uzyskującym energię dzięki supernowoczesnym technologiom, przy zastosowaniu pełnego recyklingu. Wątpliwe, aby tego rodzaju scenariusze się spełniły. Z pewnością jednak dodają otuchy doświadczanym przez los Haitańczykom. Gruzy i martwi Trzęsienie ziemi o sile siedmiu stopni w skali Richtera, najpotężniejsze od 200 lat, nawiedziło Haiti 12 stycznia 2010 r. Sejsmolodzy ostrzegali, że kataklizm nadejdzie, ale z powodu biedy i chaosu w państwie nie poczyniono żadnych przygotowań. Skutki okazały się straszliwe. W 10-milionowym kraju zginęło 316 tys. ludzi, jeszcze więcej odniosło rany. Wśród zabitych znaleźli się katolicki biskup Joseph Serge Miot oraz 102 pracowników misji ONZ. 1,5 mln ludzi straciło dach nad głową. Runęło 190 tys. domów, prawie 4 tys. szkół i 30 szpitali. Niemal cała, i tak znajdująca się w opłakanym stanie, infrastruktura kraju uległa zniszczeniu. Na ulicach zostało 19 mln m sześc. gruzu. Na domiar złego w październiku 2010 r. wybuchła epidemia cholery, podobno przywleczona przez żołnierzy ONZ z Nepalu. Chorobą tą zaraziło się 515 tys. Haitańczyków, dla 7 tys. infekcja okazała się śmiertelna. Po dwóch latach pałac prezydencki w stolicy Port-au-Prince to wciąż ruina porośnięta chwastami. Jak powiedział w orędziu do parlamentu prezydent Michel Martelly, ponad 8 mln ludzi nie ma elektryczności, 5 mln nie umie pisać ani czytać, ośmiu na 10 Haitańczyków musi zaś przeżyć za mniej niż 2 dol. dziennie. Ale powoli widać też postęp. Z ulic Port-au-Prince usunięto ponad połowę gruzów. Zbudowano lub naprawiono 430 km dróg. W 758 ogromnych obozach namiotowych, niebezpiecznych zwłaszcza dla kobiet, gnieździ się już „tylko” pół miliona ludzi, co oznacza, że milion Haitańczyków znalazło dach nad głową. Jednak może to nie do końca prawda – wielu zostało zmuszonych do opuszczenia obozów przez prawdziwych lub domniemanych właścicieli gruntów (na Haiti nie ma systemu ksiąg wieczystych ani pewności, do kogo naprawdę należy ziemia). Ale w kraju powstały osiedla domów postawionych przez organizacje humanitarne. Ludzie budują nawet na prowizorycznych cmentarzach, pełnych masowych grobów. Niektóre domy niewiele się różnią od kontenerów czy plastikowych budek, inne jednak zbudowano w tradycyjnym haitańskim stylu – są murowane, z małą werandą i drzwiami z przodu oraz z tyłu, aby na wypadek trzęsienia ziemi mieszkańcy mieli dwie drogi ucieczki. Trzy lata życia Bill Clinton ma znaczący udział w tych

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2012, 2012

Kategorie: Świat