Co dalej z tą urodą?

Co dalej z tą urodą?

Aleksandra Ogłaza, Miss Polski Złości mnie porównywanie z Sharon Stone. Czy ja muszę być do kogoś podobna? Chcę być sobą – „Polska Sharon Stone” – pieją na twój temat z zachwytu niektóre media. Co im odpowiesz? – Nic podobnego. Nie jestem do niej podobna. W ogóle nie przepadam za tą aktorką. To porównanie mnie złości. Jeszcze bardziej, jak piszą „Sharon Stone z Bychawy”. – To do kogo jesteś podobna? – Może troszeczkę do Hanny Smoktunowicz. Ale czy ja w ogóle m u s z ę być do kogoś podobna? Chcę być sobą… – To rozsądny zamiar. Być może jednak od niedzieli 21 stycznia nieco mniej realny, niż gdybyś nie zdobyła tytułu Miss Polski. Spodziewałaś się? – Każda dziewczyna, która zgłasza się do konkursu piękności, marzy o zdobyciu tytułu i na to liczy. Na ile to liczenie ma pokrycie w realnych możliwościach, to już osobny temat. – Jak się zgłosiłaś? Jak przebiegały eliminacje? – Moja mama usłyszała reklamę lubelskich eliminacji Miss Polski w Radiu Eska i namówiła mnie, żebym zadzwoniła i zgłosiła się. Casting odbywał się na początku ubiegłego roku. Wybrano 14 dziewczyn ze 150, które przyszły. Potem w marcu odbył się finał Miss Ziemi Lubelskiej, który wygrałam. Stąd trafiłam na ćwierćfinały Miss Polski w Warszawie i tam dostałam tzw. zieloną kartę w gronie 50 innych dziewczyn na półfinał w Ostrowie Wielkopolskim. Tam ostatecznie wyłoniono 23 finalistki. W sierpniu miałyśmy sesję zdjęciową do kalendarza Miss Polski w Juracie. Spędzałyśmy ze sobą więcej czasu. Taki relaks i uspokojenie przed finałem, który miał się odbyć 25 listopada. Ostatecznie został przesunięty na 21 stycznia. – Podobno przygotowania do finału były równie intensywne, co tajne. – Zgrupowanie w Kudowie trwało od 6 do 19 stycznia. Miałyśmy dużo rozmaitych zajęć. Były to sesje fotograficzne do katalogów, które miało otrzymać jury, dużo zajęć choreograficznych, ruchu scenicznego. Pracowałyśmy także ze stylistami, którzy pracowali nad naszym najlepszym image’em, fryzurą, makijażem. Wybierano i projektowano dla nas kreacje do wyjść tanecznych, w sukniach wieczorowych i ślubnych oraz kostiumach kąpielowych. W piątek przywieziono nas do Warszawy. W sobotę miałyśmy przymiarki strojów i próby na scenie przed niedzielnym finałem. Tempo istotnie było bardzo szybkie. – Kulminacja nastąpiła w Teatrze Dramatycznym przed kamerami telewizyjnymi. Standardowo banalne jest w takiej sytuacji pytanie, czy czułaś tremę i jak to w ogóle przeżyłaś… – Na tremę nie było… czasu. Wszystko było zaplanowane z dokładnością do kilkunastu sekund. Transmisja telewizyjna trwała dwie godziny, a nam się zdawało, że wszystko trwało 20 minut. Jeden moment. Pierwsze było wyjście taneczne w strojach miejskich. Bardzo lubię taniec disco i dobrze się w nim czuję. Prezentacja była dla mnie udana. Potem wyjście w kostiumach kąpielowych. Też nieźle. Po tym wyjściu jury wybierało dziesiątkę dziewcząt… – Byłaś pewna, że się w niej znajdziesz? – Czułam, że tak. Kiedy wyczytano moje nazwisko, wiedziałam, że może być jeszcze lepiej. Zaraz po moim usłyszałam nazwisko koleżanki z Lublina, Agnieszki Ratyńskiej. Ja miałam numer 12, a ona 13. W tej edycji Miss Polski numery otrzymywało się w porządku alfabetycznym, nie było losowania, które zawsze budziło spekulacje, że ta ma lepszy numer, a inne gorszy itd. – No to lećmy dalej… – Dalej – wyjście ślubne. Tu wiele zależało od kreacji, a ta była naprawdę wspaniała, w kolorze écru, błyszcząca, z długim trenem. No i na koniec wyjście w sukni wieczorowej projektu Anny Kowalczyk: jedwabnej w ręcznie malowane kwiaty. To wyjście połączone było z krótką autoprezentacją. – Jaką? Same je układałyście czy napisano wam gotowe teksty? – Teksty był krótkie i neutralne. Nie było miejsca na kawałki, że „lubię poranne bieganie po rosie i oglądanie gali boksu zawodowego”. Moja prezentacja brzmiała tak: „Aleksandra Ogłaza. Mam 19 lat. Mieszkam w Bychawie. Studiuję turystykę i rekreację w Białej Podlaskiej”. Kropka. Uśmiech. Podobnie brzmiały teksty innych dziewczyn. Podstawowe informacje o sobie i pokazanie, jak radzimy sobie z mikrofonem. – Ogłaszanie werdyktu wymagało chyba silnych nerwów… – To najbardziej stresująca część każdego finału. Ogłaszano najpierw nagrody komplementarne: Miss Foto (Aleksandra Kątek z Żar)

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 05/2007, 2007

Kategorie: Kraj