Co zostało po krzyżakach

Co zostało po krzyżakach

Polacy z jednej strony uwielbiają państwo i jego instytucje, a z drugiej strony, mają je w najgłębszej pogardzie Prof. Władysław Markiewicz – Panie profesorze, przez wiele lat specjalizował się pan w tematyce niemieckiej. Dziś, gdy patrzy pan na nasze stosunki z RFN, co panu przychodzi na myśl? – Zawsze się boję, czy nie zmarnujemy następnej szansy, którą po raz kolejny daje nam historia. Od początku bowiem stosunków polsko-niemieckich te szanse były notorycznie zaprzepaszczane, marnotrawione, często z obydwu stron. Teraz, zwłaszcza od 1989 r., wydawać by się mogło, że nic nie stoi na przeszkodzie, aby owe stosunki zostały rzeczywiście znormalizowane, o czym zawsze tylko marzyliśmy. Tymczasem co pewien czas pojawiają się jakieś zadry. Znowu zawinione zarówno przez jedną, jak i drugą stronę. Choć ostatnio wydaje mi się, że bardziej przez naszą stronę. – Czym pan to tłumaczy? – Naszymi swoistymi kompleksami, które swoim rodowodem sięgają czasów głównie zaborów, no i oczywiście doświadczeniami II wojny światowej, które ogromnie zaważyły na naszych wzajemnych stosunkach. – Od zakończenia wojny minęło ponad 60 lat. Jak długo będzie ona dzieliła te narody? Zamiast wygasać, wraca przecież spór o historię. Np. sprawa tzw. wypędzonych jest tylko jednym z jego elementów. – Zgadzam

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 12/2006, 2006

Kategorie: Wywiady