Prymas rozważny i odważny – rozmowa z gen. Wojciechem Jaruzelskim
Gen. Wojciech Jaruzelski: Patrząc na racje Kościoła, prymas Glemp dostrzegał i rozumiał racje państwa Co prymas Glemp uważał za najważniejsze w stosunkach państwo-Kościół i jak patrzył na państwo? – Kard. Józef Glemp był hierarchą, kapłanem, który patrząc na racje Kościoła, dostrzegał i rozumiał racje państwa. Mógł z niektórymi racjami państwa się nie zgadzać, wiadomo, o co chodzi, ale rozumiał nadrzędność interesów, z którymi państwo musiało się liczyć i które musiało realizować. Tak postrzegając rolę państwa, prymas Glemp znacznie przyczyniał się do tego, że stosunki między Kościołem w Polsce, nim samym a władzą państwową generalnie układały się poprawnie, bez jakichś głębokich konfliktów, chociaż czas temu nie sprzyjał. Patrząc z pozycji głowy Kościoła w Polsce, prymas miał świadomość, że nieuchronne i konieczne jest zapewnienie stabilności Polski, jej społeczeństwa. I na tym gruncie kształtowały się stosunki między władzą państwową a władzą kościelną. Niewolne od różnego rodzaju rozbieżności, nawet sporów, ale zawsze w poczuciu nadrzędności interesów państwa i narodu. Był realistą czy ugodowcem? – Ujmę to inaczej. Są dwa pojęcia: rozwaga i odwaga. Prymasa cechowała rozwaga. W ówczesnych realiach świata podzielonego na dwa bloki robił wiele, szczególnie na początku lat 80., by powstrzymać pewne zjawiska, pewne tendencje w społeczeństwie, niektóre jego środowiska, które mogą jeszcze bardziej poróżnić Polaków, prowadzić do konfrontacji, nie tylko z władzą, które zagrażają bytowi państwa. Jednocześnie był na tyle odważny, aby przedstawiać racje Kościoła, społeczeństwa, opozycji i bronić ich, również przed władzą państwową; by krytykować różne zjawiska, które w Polsce wtedy występowały. Tę równoległość rozwagi i odwagi szczególnie u niego ceniłem, bo to było szczere i prawdziwe. Co wyróżniało prymasa Glempa spośród innych hierarchów? – Oczywiście miałem kontakty z wieloma hierarchami, poczynając od prymasa Stefana Wyszyńskiego, z którym odbyłem długą, trzygodzinną rozmowę, ale nigdy nie były one tak głębokie i intensywne jak z kard. Glempem. Każdy człowiek jest inny i każdy biskup jest inny, łączą ich pewne nadrzędne wartości, ale prymas Glemp wyróżniał się osobistą skromnością, ujmującym sposobem bycia, co może nie wszystkim hierarchom się udaje. Nie chcę wystawiać cenzurek, dzielić biskupów na lepszych i gorszych, ale wiemy, że ta skromność nie jest powszechna. I nią zdobywał uznanie i szacunek, przynajmniej u nas, u władzy, chociaż niektórzy tego nie doceniali, traktując to jako wyraz słabości. Ja uważałem, że to wyraz ogromnej mądrości, która pomogła mu poprowadzić Kościół w Polsce w czasach, w jakich żyliśmy. Skoro jesteśmy przy osobistych kontaktach, wiadomo, że nie ustały one z chwilą, kiedy przestał pan pełnić funkcję prezydenta RP. – Rzeczywiście nie ustały, wielokrotnie potem mieliśmy jeszcze okazję porozmawiać, co bardzo cenię. Tak się złożyło, że na długo przed 1990 r. mówiliśmy o sprawach osobistych, rodzinnych. Ja o swojej rodzinie, prymas o swojej. Szczególnie bliski i serdeczny był mu brat Jan, mieszkający do dzisiaj w Mogilnie, z którym miałem i cały czas mam kontakt. Ostatnio rozmawialiśmy w dniu śmierci prymasa, kiedy zadzwonił i poinformował, że stan brata jest w zasadzie beznadziejny. Warto w tym miejscu powiedzieć, że nieraz pan Jan był swoistym łącznikiem między mną a prymasem, przekazywał mu niektóre moje sugestie i drogą zwrotną opinie i uwagi prymasa dla mnie. Nie była to droga oficjalna, ale mająca znaczenie bardziej emocjonalne niż merytoryczne. Jakie było usytuowanie kard. Glempa w relacjach władza państwowa-Watykan? – Sam fakt, że został prymasem na mocy decyzji Jana Pawła II i Watykanu, niezależnie od tego, jakie były kulisy tej nominacji i roli prymasa Wyszyńskiego, pokazuje, że Stolica Apostolska przywiązywała wielką wagę do tego hierarchy. Ta nominacja stanowiła pewną kropkę nad linią, którą realizował Watykan, poszukując nowego ukształtowania stosunku państwo-Kościół nie tylko w Polsce. To działo się z woli Jana Pawła II, który sam, ze swojej ekumenicznej natury dążył do znalezienia wspólnego języka z innymi siłami, w czym w Watykanie był mu niezwykle pomocny sekretarz stanu kard. Agostino Casaroli, a prymas Glemp w Polsce. I już samo to świadczy o pozycji prymasa w relacjach państwo-Kościół, Polska Ludowa-Watykan. Trzeba powiedzieć, że kard. Glemp wywiązywał się ze swoich zadań znakomicie, potrafił w bardzo trudnym okresie naszej historii zajmować stanowisko mądre i umiarkowane. Co uwidoczniło się choćby 4 listopada 1981 r.,