Ćpun czy pacjent?

Ćpun czy pacjent?

Ustawa o przeciwdziałaniu narkomanii nie sprawdziła się – wynika z najnowszego opracowania na temat narkotyków w Polsce 19% uczniów w wieku 15-16 lat i niemal 37% w wieku 17-18 lat używało przynajmniej raz w życiu konopi. Amfetaminy – odpowiednio 6 i 15%. To najnowsze dane na ten temat. Wraz z nimi pojawiają się kolejne pomysły na walkę z narkotykami. Tym razem chodzi o złagodzenie prawa. Zamiast do więzienia narkomani trafialiby na szkolenia i odwyki, otrzymywaliby sterylne igły i strzykawki albo metadon, który zastępuje narkotyki. Czy to może zadziałać? Grażynie, gdy mówi o narkotykach, zmienia się głos. Robi się jakiś chropowaty. – Narkomanów, zamiast karać, lepiej kierować na przymusowe leczenie. Ale, broń Boże, nie legalizować narkotyków! I żadnych substytutów! Bo wtedy tylko narkomani się cieszą, że mogą ćpać legalnie, i to za darmo – mówi. Swojego nazwiska nie zdradza, bo wielu jej znajomych nie ma pojęcia, że też ćpała. Prof. Krzysztof Krajewski, autor najnowszej publikacji na temat problematyki narkotyków i narkomanii w ustawodawstwie polskim, przekonuje, że obecne prawo nic dobrego nie wnosi. Na dowód cytuje badania Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii, z których wynika, że około 20% studentów spróbowało marihuany i haszyszu w ciągu ostatnich 12 miesięcy. A 70% deklaruje, że ma łatwy lub bardzo łatwy dostęp do narkotyków. Podobnie jest w szkołach średnich. Z tą różnicą, że nastolatki preferują amfetaminę i ecstasy. – Jedyny efekt ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii jest taki, że narkomani, bojąc się konsekwencji karnych, zeszli do podziemia. W efekcie coraz trudniej jest im pomóc – mówi prof. Krajewski. I proponuje: – Najlepiej gdyby udało się wrócić do zapisu z oryginalnego brzmienia ustawy z 1997 r., według którego posiadanie niewielkiej ilości narkotyków na użytek własny nie jest karane. Dura lex… Znowelizowana w 2000 r. ustawa miała być przełomem w walce z narkomanią. Policja dostała broń – ostre prawo z surowym karaniem za posiadanie narkotyków włącznie. I chociaż ostatnie policyjne raporty pokazują, że wykrywalność narkotykowych przestępstw wzrosła o 31,6% (z ponad 36 tys. w 2002 r. do prawie 48 tys. w 2003 r.), to jednak trudno mówić o spektakularnych sukcesach. W 2002 r. policja zatrzymała za posiadanie 2803 nieletnich (w 1998 r. – 212). Ale na handlowaniu przyłapano już tylko 1398 takich osób. – Zaostrzenie prawa, teoretycznie wymierzone w handlarzy, chybiło celu. Nie zredukowało też chęci sięgania po narkotyki – komentuje te statystyki Piotr Jabłoński, dyrektor Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii. Przyznaje jednak, że gdyby istniał sprawdzony, światowy wzorzec walki z narkomanią, wtedy moglibyśmy mówić, że nasz jest niedoskonały. Ale w UE nie ma jednego standardu. W Szwecji prawo jest bardzo surowe, w Holandii – liberalne. Pewne jest to, że Polska ratyfikowała trzy światowe konwencje ONZ. Jedna z nich, wiedeńska z 1988 r., wprowadza zasadę karalności za narkotyki. I dlatego, zdaniem Hanny Janowskiej z Monaru, łagodzenie prawa nie jest dobrym pomysłem: – Posiadanie równa się branie. A posiadają najczęściej producenci i handlarze. Tak na to należy patrzeć. I co z tego, że wymieniamy igły i strzykawki? Równie dobrze moglibyśmy na wzór Austrii otworzyć własne laboratoria i wprowadzać do obiegu czyste narkotyki, żeby ludzie na dyskotekach się nie potruli. To ślepa uliczka! Program zamiast więzienia – Abstynencja jest często dla narkomanów celem nieosiągalnym w krótkim czasie. Zamiast tego lepiej minimalizować negatywne konsekwencje uzależnienia, redukować szkody społeczne i indywidualne – broni swojego pomysłu prof. Krajewski. Takich programów redukcji szkód na świecie istnieje przynajmniej kilka. Na przykład substytucja lekowa. Polega na wykorzystaniu metadonu jako substytutu środków z grupy opiatów. – To standard w leczeniu ludzi uzależnionych od heroiny – przekonuje prof. Krajewski. – Nasze prawo stwarza dla tej terapii niezłe warunki. Gorzej, jeżeli chodzi o finanse i organizację. W Polsce działa dziewięć programów metadonowych. Objętych jest nimi ok. 900 chorych. Jednak średnia w starej UE to ok. 10 tys. osób. Tak więc sporo nam brakuje. Jest też program wymiany igieł i strzykawek (np. w punktach Monaru) albo pomysł tzw. pomieszczeń higienicznych. To miejsca, gdzie narkomani pod okiem lekarza mogą aplikować sobie narkotyki. W Polsce jeszcze ich nie ma, ale przyjęły się już w Szwajcarii, Holandii i Niemczech. – Mocno zaniżone statystyki mówią, że u nas

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 49/2004

Kategorie: Kraj