Czarny wrzesień 1939

Czarny wrzesień 1939

Lotnik Luftwaffe: Ściganie po polu pojedynczych żołnierzy ogniem karabinów maszynowych i zostawianie ich tam z kilkoma kulami w kręgosłupie było naszą rozkoszą przed śniadaniem Sprowadzenie Polaków do roli niewolników lub ich całkowita zagłada – taki cel przyświecał niemieckim oddziałom przekraczającym granice II RP 1 września 1939 r. Od samego początku z wyjątkową precyzją i skrupulatnością realizował go Wehrmacht. Wbrew powszechnej opinii skrajnie antypolskie nastroje towarzyszyły nie tylko żołnierzom SS w czarnych mundurach i z trupią czaszką na czapce. Na długo przed wybuchem wojny zdominowały one także Wehrmacht, poczynając od zwykłych szeregowców, przez korpus oficerski, a na najwyższym dowództwie skończywszy. Polskę postrzegano jako „bękarta wersalskiego”, który zaburzył wielowiekowy porządek w Europie. Samych zaś Polaków uważano za podludzi, stojących na drabinie społecznej zaledwie szczebel wyżej od Żydów. Śmierć za atak na Niemca Nienawiść do Polaków uwidoczniła się wśród żołnierzy Wehrmachtu już w pierwszych dniach kampanii wrześ­niowej. „Ci ludzie nie są o jeden cywilizacyjny szczebel, ale o wiele takich szczebli pod Niemcami. Dwa tysiące lat temu nasi przodkowie żyli lepiej – a przede wszystkim czyściej”, wyjaśniał w liście do rodziny pewien szeregowiec. Jego kolega dodawał: „Po wsiach pozostał tylko jeden albo dwa domy. Nie ma czego żałować. Wręcz przeciwnie – dobrze się stało, że te sied­liska pluskiew zniknęły z powierzchni ziemi”. Hitler i jego dowódcy przemienili Wehrmacht w sprawną maszynę do zabijania. Czasy, kiedy wojenna przemoc ograniczała się do działań frontowych, dawno minęły. W „Wytycznych do jednolitego przygotowania Wehrmachtu do wojny 1939/40” wyznaczono armii rolę wykraczającą daleko poza jej tradycyjne zadania. W planowanej okupacji Polski Wehrmacht miał dodatkowo pełnić obowiązki administracyjno-policyjne. Oznaczało to, że przynajmniej w początkowej fazie cała administracja cywilna, podobnie jak wszystkie służby mundurowe, będzie podlegała wojsku. Mimowolnie więc dokument zdradzał totalny charakter nadchodzącej wojny, w której armia miała decydować o losie ludności cywilnej. Już zupełnie otwarcie o celach Wehrmachtu w Polsce mówił sam Hitler. Podczas rozmowy z szefem wojsk lądowych, gen. Waltherem von Brauchitschem, w marcu 1939 r. przekonywał, że „Polska powinna być tak rozgromiona, aby w ciągu najbliższych dziesięcioleci nie trzeba było brać jej w rachubę jako czynnika politycznego”. Chociaż Brauchitsch skrycie gardził Führerem i jego ideologią, zgadzał się z nim co do przyszłości wschodniego sąsiada Rzeszy. Pogarda dla Polski i Polaków spajała niemiecką armię lepiej niż jakakolwiek odezwa wodza. Tuż przed przekroczeniem polskiej granicy Brauchtisch zwrócił się do podkomendnych: „Niemiecki żołnierz nie może ani przez chwilę zapominać, że kiedy ma do czynienia z ludnością cywilną, nie należy ona do narodu niemieckiego i chociaż pozornie może wydawać się przyjazna, jest jednak wewnętrznie wroga. Każdy Polak, który zaatakuje niemieckich żołnierzy, urzędników lub folksdojczów, narazi na szwank ich własność albo dokona aktu sabotażu, zostanie skazany na śmierć”. Bomby na bezbronne miasta Nie zawodowi żołnierze, ale właśnie cywile stali się pierwszymi ofiarami niemieckiej inwazji. Zanim pancernik „Schleswig-Holstein” rozpoczął ostrzeliwanie Westerplatte, eskadra Luftwaffe zbombardowała Wieluń. W dwóch nalotach dokonanych wczesnym rankiem 1 września zginęło niemal 2170 osób, a ok. 75% zabudowy miasta legło w gruzach. Trzy dni później Luftwaffe zrzuciła bomby na Sulejów. Miasto zostało zniszczone w 70%, zginęło ok. 700 osób. 8 września, w święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny, niemieckie bomby trzykrotnie spadły na Janów Lubelski, w którym tego dnia był odpust. „O godz. 11.30 rozpoczyna się uroczysta suma. Kościół przepełniony ludźmi. W połowie sumy, po podniesieniu słychać z oddali warkot samolotów. Na pewno nie będą bombardować bezbronnego miasta, przecież tu sami cywile. Nie ma wśród nich ani jednego żołnierza. Ale warkot staje się coraz głośniejszy. I nagle spadają bomby na miasto, jedna koło kościoła; huk niesamowity, ludność ucieka. Janów płonie. Widok niesamowity. Na rynku wielu poległo od bomb. Słychać jęk ludzi, mieszający się z jękiem zwierząt. Znowu słychać warkot bombowców. Powtórnie bombardują miasto. Chcą zniszczyć kościół. Obok niego padają bomby. Inne spadają na domy mieszkalne. Godzina 16. Niemcy po raz trzeci bombardują miasto! Wokół

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2013, 40/2013

Kategorie: Historia