Czekając na Gabriela

Czekając na Gabriela

Bildnummer: 58881990 Datum: 05.03.2012 Copyright: imago/IPON Demo - Stoppt den Solar-Ausstieg DEU, Deutschland, Germany, Berlin, 05.03.2012 Sigmar Gabriel, Bundesvorsitzender der SPD, Gregor Gysi, Die Linke, und Juergen Trittin, Buendnis 90 Die Gruenen (v.l.n.r.). Grosskundgebung und Protestaktion vom Bundesverband Solarwirtschaft in Berlin unter dem Motto Stoppt den Solar-Ausstieg richtet sich gegen die geplante Kuerzung der Solarfoerderung, die Energiewende und den Ausbau der Solarenergie zu kuerzen. Protestaktion, Demonstration, demonstrieren, Energie, Energiewirtschaft, Demo, Protestaktion, Widerstand, Protest, Kundgebung, politisch, SYMBOL, SYMBOLE, SYMBOLBILD, Symbolfoto, symbolisch, feature, Europa, 2012, Solarenergie, Solaranlagen, alternative Energie, Energien, Photovoltaik, Solar. Opposition, Oppositionsparteien, rot gruen, rot-gruen. Sigmar Gabriel, leader of the SPD, Gregor Gysi, Die Linke, and Juergen Trittin (f.l.t.r.) Activists protesting cuts in subsidies to solar power in Germany and holding signs demonstrate after the government announcing the cuts in Berlin, Germany. The German government has announced a reduction in the amount solar power generators are guaranteed for their electricity as well as a total cut in subsidies to solar parks with a capacity greater than 10 Megawatts. Germany, Symbol, Politics, Europe, symbolic image, Protest, society, demonstration, rally, Western Europe, 2012 kbdig 2012 quer Protestaktion Demonstration demonstrieren Energie Energiewirtschaft Demo Widerstand Protest Kundgebung politisch SYMBOL SYMBOLE SYMBOLBILD Symbolfoto symbolisch feature Europa 2012 Solarenergie Solaranlagen alternative Energie Energien. Photovoltaik Solar Germany Politics Europe symbolic image society anti-nuclear-demonstration 58881990 Date 05 03 2012 Copyright Imago Demonstration Stop the Solar Exit DEU Germany Germany Berlin 05 03 2012 Sigmar Gabriel Federal Chairman the SPD Gregor Gysi the Left and Juergen Trittin Buendnis 90 the green V

Wizja sojuszu SPD z Die Linke spotykała się dotąd z krytyką. Tymczasem obie partie przygotowują się do wspólnych rządów po 2017 r. Dorotheenstraße, godz. 12.00. W stolicy Niemiec panuje sierpniowy skwar. Przy małym stoliku w restauracji poselskiej w Bundestagu zasiada spocony Gregor Gysi, szef klubu parlamentarnego Die Linke. Jak zwykle przed obiadem lider Lewicy zamawia mocną herbatę. Te wolne chwile wypełnia załatwianiem spraw spoza katalogu obowiązków zawodowych. Przeważnie telefonuje do siostry lub przekłada prywatne spotkania. O tej porze zwykle może sobie pozwolić na chwilę oddechu. Ale nie tym razem. Gysi jest wyraźnie zdenerwowany, co rusz patrzy na drzwi wejściowe. Osoba, z którą umówił się na obiad, spóźnia się. Mijają minuty, a znajomy z SPD się nie pojawia. – Nie mógł chociaż zadzwonić? – zastanawia się Gysi. Czy Sigmar Gabriel znów go zlekceważył? Dla stołujących się w Bundestagu dziennikarzy spotkanie takich liderów jest wisienką na politycznym torcie, zwłaszcza kiedy ci na co dzień udają skłóconych. Podobne spotkania odbywają się zazwyczaj poza zasięgiem kamer. Chyba że dżentelmeni chcą dostarczyć mediom pożywki do debaty publicznej. Już nieraz publicyści demaskowali pozorność kłótni politycznych. Nikt jednak nie inspirował pogłosek o tajnym porozumieniu z SPD tak otwarcie jak Gysi w ten upalny poniedziałek. Zegar tyka, a Gabriel nie zaszczyca restauracji poselskiej swoją obecnością. Czy plan Gysiego spalił na panewce? Kulą w płot Nawet jeśli spektakl tym razem się nie powiódł, próba oswojenia mediów i wyborców z lewicowym projektem wydaje się oczywista. Koalicja złożona z SPD, Die Linke i Die Grünen (Zielonych), która dotąd w wielu środowiskach spotykała się z niechęcią, jest coraz bardziej prawdopodobna. Gabriel doskonale wie, że spora część jego partii i elektoratu neguje eksperyment z Linkspartei. Ale jeśli prezes SPD zechciałby kiedyś zasiąść w fotelu kanclerskim, może to się udać tylko dzięki zjednoczeniu lewicy. Kolejna wielka koalicja z chadekami położyłaby kres jego aspiracjom. Toteż Gabriel coraz częściej uderza w pojednawcze tony. Wizję kontrowersyjnego sojuszu aprobował nawet zmarły niedawno Egon Bahr, legenda SPD i architekt polityki wschodniej Willy’ego Brandta. W grudniu 2014 r. premierem Turyngii został Bodo Ramelow, zasłużony polityk Die Linke. Gdyby ten scenariusz ziścił się na szczeblu federalnym, Gysi zostałby wicekanclerzem, co byłoby uwieńczeniem jego kariery politycznej. Jesienią 67-letni prawnik żegna się wprawdzie z funkcją szefa klubu Lewicy w Bundestagu, ale na pewno pozostanie główną twarzą opozycji. Czy Gysi chce przed upływem kadencji zebrać siły do większych wyzwań? Albo pragnie zdjąć ze swojej partii odium populizmu? Być może, choć trudno w to uwierzyć, wziąwszy pod uwagę, że jego następczynią zostanie prawdopodobnie energiczna Sahra Wagenknecht, znana głównie z ciętych ripost. Pomyślne zwieńczenie planu będzie więc zależało od Gysiego i Gabriela, ale nie dlatego, że są naturalnymi kandydatami na najwyższe stanowiska. Problem w tym, że utarczki między innymi aktorami z SPD i Die Linke wcale nie są udawane. W samym Berlinie napięcia między socjaldemokratami a socjalistami nie osłabły. Z punktu widzenia SPD, projekt formalnego połączenia wschodnioniemieckiej PDS (Partii Demokratycznego Socjalizmu) z zachodnią WASG (Wahlalternative Arbeit und Soziale Gerechtigkeit, Alternatywa Wyborcza Praca i Sprawiedliwość Społeczna) nie miał być konkurencją dla lewicy zdominowanej przez SPD. Był zwyczajnym aktem zemsty byłego szefa SPD Oskara Lafontaine’a, który – skłóciwszy się ze Schröderem – z dnia na dzień podał się do dymisji, wytykając kanclerzowi utratę lewicowych ideałów. Posunięty w latach Lafontaine od dłuższego czasu stopniowo wycofuje się jednak z bieżącej polityki, a jego ostatnie wystąpienia w telewizji każą przypuszczać, że nie będzie już się wdawał w antysocjaldemokratyczne krucjaty. Co nie znaczy, że zatargi między SPD a PDS dobiegły końca. 46-letnia Wagenknecht przejmie nie tylko pozycję Gysiego w parlamencie, lecz również rolę partyjnej szczekaczki, którą wcześniej odgrywał jej mąż Lafontaine. Nowa liderka Die Linke bynajmniej nie usuwa Gabrielowi przeszkód spod stóp. Z mównicy Bundestagu regularnie atakuje wicekanclerza, co na pewno nie służy jej ministerialnym ambicjom w przyszłym lewicowym rządzie. – W sferze socjalnej chadecy tną, gdzie popadnie, ale jeśli nie potrafią, brudnej roboty podejmą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2015, 37/2015

Kategorie: Świat