Tag "Sigmar Gabriel"

Powrót na stronę główną
Świat

Niedyplomatyczny szef dyplomacji

Sigmar Gabriel wbrew wymogom stanowiska szefa MSZ nie zamierza się wyciszyć Korespondencja z Berlina W połowie maja do Sigmara Gabriela zadzwoniła minister obrony Ursula von der Leyen. „Czy to prawda, że Erdoğan nie chce wpuszczać niemieckich deputowanych do bazy w İncirlik? Poinformował mnie o tym niemiecki ambasador w Ankarze”, twierdziła. „Coo, nic nie wiedziałeś?”, dopytywała wiceszefowa CDU, nie kryjąc nuty zadowolenia. Gabriel nie wiedział. Szef niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych otrzymał tak istotną wiadomość nie od swoich współpracowników, lecz od oponentki politycznej. Wicekanclerz najpierw się zawstydził, a następnie obruszył, odreagowując złość na ambasadorze w Turcji, który zapomniał go o tej sytuacji poinformować. To wydarzenie pokazuje dobitnie, że po odejściu Franka-Waltera Steinmeiera w MSZ wiele się zmieniło. Niedługo po rozmowie z Ursulą von der Leyen Gabriel poleciał do Waszyngtonu. Zapytany na pokładzie przez dziennikarzy o słabą komunikację w MSZ odparł: „W moim ministerstwie pracują bardzo utalentowane osoby, władające wieloma językami. Niektóre są jednak pozbawione instynktu politycznego. Tego nie można się nauczyć”. Czający się na ustach uśmiech zastąpił niewypowiedzianą puentę: „Ale na szczęście mają mnie”. Te sytuacje z ostatnich tygodni nie pozostawiają wątpliwości – Gabriel raczej nie potrafi nagiąć swojego krnąbrnego charakteru do wymogów delikatnej dziedziny, jaką jest dyplomacja.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Zmiana kapitana

Martin Schulz kandydatem SPD na kanclerza. Czy uratuje zachodni świat przed populistami? Korespondencja z Berlina Sigmar Gabriel nie będzie się ubiegał o stanowisko kanclerza podczas wyborów do Bundestagu. Kandydatem numer jeden SPD będzie Martin Schulz. Czy niepokorny polityk uratuje UE przed populistami? W ubiegły wtorek główna stołeczna arteria Unter den Linden była kompletnie zamknięta. Na mszy żałobnej ku czci zmarłego niedawno Romana Herzoga w katedrze berlińskiej pojawili się politycy z całej Europy. Wśród nich Sigmar Gabriel i Martin Schulz, obaj wyraźnie przejęci przemówieniem Joachima Gaucka. Wszystko wskazywało na to, że właśnie pożegnanie byłego prezydenta Niemiec zdominuje pierwsze strony środowych gazet. Po mszy Schulz miał pokerową minę, a przewodniczący SPD – jak zwykle pod presją partyjnych obowiązków – co rusz zerkał na zegarek. Obaj frontmani socjaldemokracji szybko zniknęli. Godzinę później niemieckie portale obiegła sensacyjna informacja, że Gabriel nie będzie się ubiegał o stanowisko kanclerza w tegorocznych wyborach do Bundestagu. W wywiadzie dla „Sterna” oznajmił, że zamierza także zrezygnować z przewodniczenia SPD, a nowym szefem i kandydatem na kanclerza zostanie jego partyjny kolega Martin Schulz, do niedawna przewodniczący Parlamentu Europejskiego. Jeszcze w tym samym tygodniu Gabriel objął

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Misja trudna, ale możliwa

Szef SPD Sigmar Gabriel może liczyć na fotel kanclerski, ale w sojuszu z Lewicą Korespondencja z Berlina Od ostatnich wyborów parlamentarnych w 2013 r. Sigmar Gabriel chyba jeszcze nigdy nie był tak zadowolony jak w ubiegły poniedziałek. Powodów do radości miał we wrześniu co najmniej kilka. Zarówno w Berlinie, jak i w Schwerinie jego partia zajęła pierwsze miejsce. Berlin i Schwerin, podobnie jak Brema i Hamburg, to bastiony socjaldemokratów, którymi pozostaną także wtedy, gdy szef SPD zakończy karierę. Ale na razie jeszcze o tym nie myśli. Po każdym lokalnym zwycięstwie, nawet jeśli okazuje się ono pyrrusowe, wicekanclerz z dumą ogłasza, że został wykonany kolejny krok na drodze po władzę w 2017 r. Jednak w ubiegły poniedziałek odniósł także osobiste zwycięstwo. Na małej konwencji SPD w Wolfsburgu partia ostatecznie poparła kurs Gabriela w sprawie umowy o wolnym handlu z Kanadą, i to w sposób bardziej spektakularny, niż oczekiwano. Niektórzy sądzą, że silny mandat w tej kwestii utorował mu ostatecznie drogę do Urzędu Kanclerskiego, bo lider SPD pokazał zdolności przywódcze. Odrzucenie CETA przez jego własną partię (na co długo się zanosiło) byłoby dla niego blamażem. Umowy transatlantyckie z Kanadą i USA są najbardziej zapalną kwestią na lewym skrzydle SPD oraz w negocjacjach koalicyjnych z Zielonymi i Lewicą. – Udało mu się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Ostatni dzwonek ostrzegawczy

Wybory w Meklemburgii-Pomorzu Przednim są punktem zwrotnym dla CDU Korespondencja z Berlina Przebywająca 4 września w Chinach Angela Merkel była prawdopodobnie wdzięczna za każdy kilometr dzielący ją od zamku w Schwerinie, gdzie ogłoszono pierwsze wyniki sondażowe wyborów do landtagu w Meklemburgii-Pomorzu Przednim. Szefowa CDU do końca żywiła nadzieję na utrzymanie drugiego miejsca w zdominowanym przez socjaldemokratów kraju związkowym. Stało się inaczej. SPD obroniła wprawdzie pozycję lidera, osiągając 30,6% głosów (5% mniej niż w poprzednich wyborach), ale drugie miejsce zdobyła populistyczna AfD (20,8%), wyprzedzając nieszczęs- nych chadeków, którzy uzyskali zaledwie 19% poparcia. Rządząca dotąd w Meklemburgii „wielka koalicja” utrzymała więc teoretycznie przewagę, uzyskawszy 42 z 71 mandatów. Czy jednak SPD będzie chciała wznowić sojusz z wypaloną CDU? Czerwono-czerwony sojusz z partią Die Linke, która zdobyła 13,2% głosów, wydaje się całkiem prawdopodobny. Wykluczyć można zaś koalicję z Zielonymi, którzy nie przekroczyli progu wyborczego (4,9%). Oprócz Die Grünen marzenia o miejscach w landtagu mogą pogrzebać także liberałowie z FDP (3,8%) i neonazistowska NPD (3,2%), której część elektoratu powędrowała do AfD. Mimo że jej nadzieje na udział w rządzie są raczej płonne, Alternatywę dla Niemiec należy zaliczyć do zwycięzców. Wskutek wewnątrzpartyjnych zatargów

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Czekając na Gabriela

Wizja sojuszu SPD z Die Linke spotykała się dotąd z krytyką. Tymczasem obie partie przygotowują się do wspólnych rządów po 2017 r. Dorotheenstraße, godz. 12.00. W stolicy Niemiec panuje sierpniowy skwar. Przy małym stoliku w restauracji poselskiej w Bundestagu zasiada spocony Gregor Gysi, szef klubu parlamentarnego Die Linke. Jak zwykle przed obiadem lider Lewicy zamawia mocną herbatę. Te wolne chwile wypełnia załatwianiem spraw spoza katalogu obowiązków zawodowych. Przeważnie telefonuje do siostry lub przekłada prywatne spotkania. O tej porze zwykle może sobie pozwolić na chwilę oddechu. Ale nie tym razem. Gysi jest wyraźnie zdenerwowany, co rusz patrzy na drzwi wejściowe. Osoba, z którą umówił się na obiad, spóźnia się. Mijają minuty, a znajomy z SPD się nie pojawia. – Nie mógł chociaż zadzwonić? – zastanawia się Gysi. Czy Sigmar Gabriel znów go zlekceważył? Dla stołujących się w Bundestagu dziennikarzy spotkanie takich liderów jest wisienką na politycznym torcie, zwłaszcza kiedy ci na co dzień udają skłóconych. Podobne spotkania odbywają się zazwyczaj poza zasięgiem kamer. Chyba że dżentelmeni chcą dostarczyć mediom pożywki do debaty publicznej. Już nieraz publicyści demaskowali pozorność kłótni politycznych. Nikt jednak nie inspirował pogłosek o tajnym

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Gasnąca gwiazda SPD

Wicekanclerz Sigmar Gabriel cieszy się największą władzą od lat, ale w partii jego autorytet doznał uszczerbku Berlin, marcowe popołudnie. To jeden z tych dni, kiedy Sigmar Gabriel jest nie w sosie. Po rozmowie z premierem Bawarii Horstem Seehoferem o wyrównaniu finansowym między krajami związkowymi wicekanclerz ma poprowadzić obrady z szefami lokalnych odłamów SPD. Do centrali na Wilhelmstrasse dociera z małym opóźnieniem, zasiada między sekretarzem generalnym a skarbnikiem partii. Spotkanie zaczyna od pogróżki. – Jeśli w sprawie retencji danych (rutynowego zatrzymywania przez operatorów informacji o tym, kto, z kim i kiedy łączył się lub próbował się połączyć za pomocą środków komunikacji elektronicznej – przyp. red.) SPD nie stanie za mną murem, przeprowadzę ankietę w partii – pieklił się lider. – Sigmar, zastanów się, chadecy i opozycja odczytają to jako sygnał słabości i wewnętrznych perturbacji. Nie róbmy tego – protestował minister sprawiedliwości Heiko Maas, nadający ton koalicyjnym sporom w sprawie retencji danych telekomunikacyjnych. Płynąc głównym nurtem Socjaldemokraci ostatecznie poparli lidera, koalicja rządowa CDU-SPD uzgodniła wprowadzenie w Niemczech retencji danych. Maas zażądał mniej, niż zamierzał, idąc na ustępstwa i akceptując linię Gabriela płynącego głównym nurtem. Pospieszył szefowi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.