Przeszczep płuca i serca ma dać Karolinie nowe życie. Ale czy wytrzyma do operacji? O Karolinie Wojnarowicz pisaliśmy już w Przeglądzie przed rokiem. Dziewczyna choruje od lat na mukowiscydozę – wyniszczającą chorobę, która doprowadziła do tego, że jedyną szansą na przeżycie jest skomplikowany przeszczep płuca i serca. Rok temu Karolina dostała odmowną odpowiedź z kliniki w Zabrzu: nikt nie chciał podjąć ryzyka operacji. Nadzieją stała się wtedy klinika w Londynie. Jednak i ona odmówiła. Minął rok. Karolina jak była, tak pozostała niepoprawną optymistką. Czy to przystoi przy jej chorobie? Tak, bo to jej sposób na życie. Teraz rodzina Wojnarowiczów żyje nową nadzieją. Odezwała się klinika w Wiedniu i jeżeli się uda, to tam przeszczepią Karolinie płuco i serce. Trzeba tylko poczekać na odpowiedź i zdobyć z naszego Ministerstwa Zdrowia pieniądze na leczenie za granicą. 101 tys. euro. Nadzieja goni nadzieję? Może, ale dzięki temu rodzice Karoliny jeszcze nie zwariowali. W ciągu tego roku Karolina ubrała życie w słowa i spisała swoją historię. Od momentu, kiedy jeszcze była w miarę zdrowa i bez rurki z tlenem mogła łazić z mamą po sklepach, a potem odpoczywać w parku, zajadając się lodami, aż do dziś, kiedy całe jej życie stało się jednym wielkim oczekiwaniem. Karolina chce wydać swój pamiętnik, szuka kogoś, kto by jej w tym pomógł. Jeżeli uda jej się potem coś sprzedać, pieniądze przeznaczy na poznańskie Towarzystwo Walki z Mukowiscydozą. Chciałabym wstać pewnego pięknego ranka z łatwością, rześkością i bez tej rurki w nosie, oddychając normalnie płytko, głęboko i spokojnie. Wydaje mi się, że pomyślałabym w tym momencie, że nie żyję, bo to niemożliwe… Wyobrażam sobie rodziców, chyba ze szczęścia łzy same by im leciały. To byłby największy cud dla naszej całej rodziny i moich bliskich. Bardzo chciałabym takiego cudu, lecz ja bardziej wierzę w realny cud. Choć nie przeczę, stają się czasami na ziemi niesamowite cuda. Realny cud to operacja, udana operacja. Niesamowity cud to zdobycie na nią pieniędzy. Jej życie Karolina ma teraz 22 lata. Jest uśmiechnięta i wesoła. Ma cudownego chłopaka i tlen. Są ludzie zdrowi, którzy przez całe swoje życie nie zaznali tak dużo radości jak niektórzy chorzy. Bo szczęście jest zawsze tam, gdzie je człowiek widzi. Nieważne, jak długo żyjemy, ważne jest jak. – Ale tak naprawdę ostatnio czuję się gorzej. Nie mogę wychodzić na dwór, bo nie starcza mi na to sił. Źle mi z tym, bo nawet sporadyczne spacery pomagały mi to wszystko psychicznie wytrzymać – mówi. Jej marzenia się nie zmieniły. Ma ich mnóstwo. Wylicza: – Po pierwsze, zdrowie. Wtedy mogłabym się zająć wszystkim. Swoim chłopakiem, projektowaniem stron internetowych. I fotografowaniem. Uwielbiam robić zdjęcia przyrodzie. Jeszcze niedawno rodzice zabierali mnie do lasu. W ogóle wakacje miałam super. Gorzej z sylwestrem, bo już nie mogłam tańczyć. Bardzo chciałam. Widziałam i słyszałam, jak inni się bawią, i zapominałam, że jestem chora. Jak wygląda jej dzień? Trzy inhalacje, oklepywanie (taki rodzaj drenażu), tlen i leki. Olbrzymie ilości. W wolnym czasie szuka w Internecie ludzi, którzy mogliby jej pomóc. Ciężko to idzie. – Na razie czekam na odpowiedź z Wiednia. Co chwila proszę rodziców, żeby tam zadzwonili. Odpowiedź przyjdzie pozytywna, a potem ministerstwo przyzna pieniądze. Jestem, muszę być optymistką. I dodaje już poważniej: – Bardziej się martwię, czy wytrzymam do operacji. Kiedyś było naprawdę źle, ale udało się wyjść z kryzysu. I teraz o tym się nie myśli. – Zresztą, żeby utrzymać się przy życiu, każdego dnia jest nawał pracy – mówi ojciec Karoliny, Waldemar Wojnarowicz. – Najważniejsze, że Karolina ma dobry humor. Ma wspaniałego chłopaka, rzadko taki się zdarza. Ja sam ze zdziwienia oczy przecieram, że trafił się jej ktoś tak wspaniały, tolerancyjny i oddany. Jest też kilku znajomych, ale niewielu, bo Karolina ostatnio za często nie wychodzi z domu. Często, gdy wcześniej kończyłam lekcje lub miałam dzień wolny od nauki, mama zabierała mnie na wycieczki. Jeździłyśmy pociągiem do Bydgoszczy lub Torunia, bo obie bardzo lubiłyśmy chodzić po sklepach. Chodziłyśmy i przyglądałyśmy się ładnym ubraniom. Potem odpoczywałyśmy w parku lub w centrum miasta, skąd mogłyśmy przyglądać się
Tagi:
Paulina Nowosielska









