Czerwona fala we Francji

Czerwona fala we Francji

Wyborcze zwycięstwo lewicy ostrzeżeniem dla prezydenta Sarkozy’ego To było głosowanie nadziei – powiedziała francuska socjalistka Ségolčne Royal. W wyborach regionalnych i municypalnych konserwatywna partia UMP prezydenta Sarkozy’ego doznała upokarzającej porażki. Przez miasta Francji przetoczyła się „czerwona fala”, jak określił to wiceprzewodniczący UMP i były premier Jean-Pierre Raffarin. Stwierdził on, że obecnie rząd będzie musiał przeprowadzić korektę kursu, gdyż „do tej pory tylko mówił o reformach i wywoływał strach wśród ludności, zamiast powiedzieć także o rezultatach reform”. Komentatorzy zwracają uwagę, że wyniki wyborów są świadectwem bardzo szybkiego spadku popularności prezydenta Sarkozy’ego, który wprowadził się do Pałacu Elizejskiego w maju 2007 r. Lewicowy dziennik „Libération” napisał: „Sarkozyzm usechł w ciągu zaledwie dziesięciu miesięcy… Wszystkie oczy zwrócone są obecnie na człowieka, który sprawował władzę, z nikim jej nie dzieląc, i który zaraz po swym wyborze wprowadził nowy styl rządzenia – na hiperprezydenta Sarkozy’ego”. Elekcja odbyła się w dwóch turach – 9 i 16 marca. Polityk Partii Socjalistycznej i były szef rządu Laurent Fabius uważa, że w pierwszej rundzie wyborcy pokazali rządowi i prezydentowi żółtą kartkę, ale w drugiej – już czerwoną. To wieczór klęski – przyznał 16 marca lider frakcji parlamentarnej UMP Jean-François Cope. W wyborach komunalnych pozostające w opozycji do rządu partie lewicowe zdobyły 49,3% głosów, a rządzący konserwatyści – 47,5%. W wyborach 2 tys. członków władz (conseillers généraux) 51 departamentów lewica uzyskała 51,3% głosów, a prawicowa większość rządząca krajem – 44,5%. Szczególnie w miastach zwycięstwo „czerwonych” okazało się przekonujące. Lewicowa opozycja utrzymała wszystkie swe dotychczasowe pozycje, zdobyła ponadto władzę w 38 miastach mających ponad 30 tys. mieszkańców. Socjaliści, komuniści i sprzymierzone z nimi ugrupowania rządzą obecnie w 183 spośród 314 dużych miast Francji, konserwatyści prezydenta Sarkozy’ego w 124, a centrowa partia MoDem w siedmiu. W Paryżu socjalistyczny burmistrz Bertrand Delanoë został ponownie wybrany znaczną większością 57,7% głosów. Lewica utrzymała władzę w Lyonie i umocniła pozycję w Lille, gdzie socjalistyczna pani burmistrz, Martine Aubry, uzyskała ponad dwie trzecie głosów. „Czerwoni” odebrali partii Sarkozy’ego Tuluzę, czwarte co do wielkości miasto kraju, ośrodek przemysłu lotniczego, metropolię koncernu Airbus. Należy to uznać za dotkliwą porażkę prawicy, która rządziła w Tuluzie przez 37 lat. Socjaliści i ich sprzymierzeńcy zdobyli takie bastiony prawicy jak Strasburg, stolica Alzacji, Caen, będące kwitnącym ośrodkiem przemysłu farmaceutycznego, i Reims, największe miasto Szampanii. Lewica przejęła rządy także w Metzu (po raz pierwszy od 150 lat!), w Nantes, Besançon, Amiens i Blois. Konserwatyści z trudem utrzymali Marsylię, drugą co do wielkości metropolię kraju. Gdyby także Marsylia padła, klęska obozu Sarkozy’ego byłaby druzgocząca. Prezydent o tym wiedział, dlatego przed wyborami robił wszystko, aby utrzymać ten bastion. 10 marca opublikowano list, który wysłał do burmistrza Marsylii z partii UMP – Sarkozy obiecał w nim stworzenie nowych etatów dla policjantów w Marsylii, modernizację portu i inne korzyści, co najwyraźniej zrobiło wrażenie na wyborcach. Ale rząd musiał przełknąć wiele innych gorzkich pigułek. Nad Sekwaną i Loarą panuje zwyczaj, że członkowie gabinetu kandydują na stanowiska burmistrzów i członków władz regionalnych. Jest to swoisty test popularności, a także sposób na umocnienie wpływów w społeczeństwie. Spośród 33 ministrów obecnego rządu 22 wystartowało w wyborach, lecz czterech przegrało z kretesem. Wśród tych pechowców znalazł się minister oświaty Xavier Darcos, który nie został ponownie wybrany na urząd burmistrza Périgueux, miasta tradycyjnie uważanego za „burżuazyjne”. Do sukcesu zabrakło mu około 100 głosów. Uderzające jest, że największe sukcesy lewica odniosła w dużych miastach. Tu obywatele najdotkliwiej odczuwają ciężar drożyzny – podwyżek czynszów, wzrostu cen energii i towarów w sklepach. A przecież Nicolas Sarkozy obiecywał w kampanii wyborczej, że zwiększy zawartość portfela przeciętnego zjadacza bagietek, a nawet reklamował się jako „prezydent siły nabywczej”. Na razie z tych obietnic wynikło niewiele. Sarkozy wzywał rodaków, że jeśli chcą więcej zarabiać, powinni więcej pracować. Prezydent przeprowadził tylko umiarkowane reformy – przyznał większą

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2008, 2008

Kategorie: Świat