Człowiek, a nie kapitał

Człowiek, a nie kapitał

W 1989 roku stosunek najniższej pensji do najwyższej wynosił 1:7, a teraz 1:500! Mamy 11% „wykluczonych”, czyli ludzi żyjących w skrajnym ubóstwie. Izabela Jaruga-Nowacka, wicepremier, przewodnicząca Unii Pracy – Przed laty założyła pani klub dialogu politycznego im. Zofii Kuratowskiej, ale dziś politycy wolą ze sobą walczyć, niż rozmawiać. Czy dyskutantów bierzecie więc z łapanki? – Prace tego klubu zainicjowałam z bliskimi współpracownikami Zofii Kuratowskiej, kolegami z lewego skrzydła Unii Wolności i lewicowych środowisk dawnej opozycji. Uznaliśmy, że w polityce dyskusja jest niezbędna, różnice zdań, opinii są wartością w systemie demokratycznym, że musimy słuchać się nawzajem i wspólnie zastanawiać nad rozwiązaniami najlepszymi dla kraju i ludzi. Dyskutowali w klubie m.in. Karol Modzelewski, Tadeusz Kowalik, Ryszard Bugaj, Dariusz Rosati, Krzysztof Dołowy i oczywiście Jacek Kuroń. Na początku lat 90., kiedy w Sejmie toczyła się burzliwa debata dotycząca prawa do przerywania ciąży, Tadeusz Mazowiecki nie zgadzał się z moimi poglądami, ale umiał o nich dyskutować. Dziś taki dialog się nie toczy. Teraz chodzi o popisy medialne. To przerażające, gdy Roman Giertych mówi, że musi przykryć fajerwerki Rokity – jak rozumiem – własnymi fajerwerkami. Styl uprawiania polityki, z jakim mamy do czynienia, przypomina boks, walkę w ringu, gdzie przeciwnika trzeba zniszczyć, a nie przekonać. To sprawiło, że opinia publiczna coraz niżej ocenia polityków i parlament. Wyborcy widzą, na jakim poziomie prowadzimy dyskusję i że bardzo często obrzucamy się inwektywami, zamiast rozwiązywać problemy. – Może Polacy mają tak niskie mniemanie o politykach, bo ci są po prostu nieskuteczni? Przeciętny Kowalski postrzega ich przez pryzmat własnego portfela. Przecież, z jednej strony, narzekamy na poziom debaty publicznej, a z drugiej strony, wybieramy właśnie tych polityków, którzy są wyraziści poprzez brak kultury politycznej. – Jest w tym wiele prawdy. Myślę przede wszystkim o fenomenie Andrzeja Leppera. Moi wyborcy w Kościerzynie powiedzieli mi, że wiedzą, iż Lepper niczego nie załatwi, bo nie umie rozwiązywać ani problemów społecznych, ani gospodarczych, ale przynajmniej wygarnie „im”, czyli klasie politycznej. Polacy mają nadzieję, że Lepper będzie piętnował łapczywych i nieuczciwych polityków. W znacznym stopniu zresztą wielu polityków zasłużyło sobie na takie postrzeganie, bo nie angażują się w służbę publiczną, tylko we własne lub partyjne interesy. Społeczeństwo znacznie ostrzej ocenia też realizację deklaracji wyborczych, bo nie widzi wśród rządzących chęci wywiązania się z nich. Oczywiście, wiele rzeczy było niemożliwych do realizacji, chociażby z powodu fatalnego stanu gospodarki i dziury budżetowej, ale trzeba przyznać, że części z tych obietnic nawet nie chciano ani nie próbowano spełnić. A wyborcy to widzą i oceniają. – Czy podczas następnej kampanii wyborczej UP odświeży hasła z 2001 r., czyli będzie się domagać liberalizacji tzw. ustawy antyaborcyjnej, refundowania środków antykoncepcyjnych czy wprowadzenia do szkół wychowania seksualnego? Czy wyborcy uwierzą, że chcecie coś z tym zrobić, skoro nie potrafiliście wywiązać się z tych obietnic nawet jako rządząca koalicja? – To były postulaty zarówno UP, jak i SLD, bo przecież startowaliśmy z jednym programem wyborczym. Nie tylko brakowało chęci realizacji tych obietnic ze strony naszego koalicjanta, ale zabrakło determinacji także moim kolegom z UP. Nie mogę się zgodzić z podnoszonymi przez nich argumentami, że to nie jest właściwy moment, żeby poruszyć kwestie związane z prawami kobiet, związkami partnerskimi czy liberalizacją tzw. ustawy antyaborcyjnej. Na te „kontrowersyjne” kwestie nigdy nie ma i nie będzie dobrego czasu. Zawsze będą sprawy, które – zwłaszcza mężczyźni politycy – uznają za ważniejsze i pilniejsze. Ale skoro lewica składała takie deklaracje, powinna z nich się wywiązywać. Jeśli partie lewicowe nadal będą uciekały od tego problemu, zapłacą za to polityczną cenę. – Czy, jeśli chodzi o te postulaty, nie jest pani bliżej do Socjaldemokracji Polskiej niż do SLD? – Nie słyszałam na razie żadnej wyraźnej wypowiedzi partii Marka Borowskiego dotyczącej tej kwestii, choć oczywiście wiem, jakie są poglądy np. Jolanty Banach. Nie widzę tu jednak żadnych różnic – na korzyść czy na niekorzyść – między SLD a SdPl. – Za co pani odpowiada w rządzie Marka Belki? – Do sformułowanych przez premiera pięciu priorytetów rządu należy m.in. walka z biedą, bezrobociem i wykluczeniem społecznym. W działania podejmowane w tej sferze

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 29/2004

Kategorie: Wywiady