Człowiek z węgla dzisiaj

Człowiek z węgla dzisiaj

Śląsk to kraina upadłych bohaterów Prof. Marek S. Szczepański jest dyrektorem Instytutu Socjologii Uniwersytetu Śląskiego, rektorem Wyższej Szkoły Zarządzania i Nauk Społecznych w Tychach – Jakiś czas temu na zwałowisku węgla w Niemczech znaleziono zwłoki chłopca, które przyjechały w wagonie ze Śląska. Chłopiec kradł węgiel na torach koło Zabrza i śmiertelnie poraził go prąd. To było dziecko z bardzo biednej i do tego rozpitej rodziny. Kradł, żeby przeżyć. Wcześniej „Przegląd” pisał o tragicznej śmierci trzech chłopców na Załężu, którzy zginęli pod kołami lokomotywy, gdy nocą otwierali zwalniające w tym miejscu węglarki. Na Śląsku jest coraz więcej węglokradów. – To już poważny problem. W przeważającej mierze węgiel kradną dzieci z podklasy społecznej, z rodzin patologicznych. One powtarzają losy rodziców. Dziś w wielu miejscach Śląska taki sposób życia nie spotyka się z potępieniem otoczenia. Choć węglokrady ryzykują nie tylko natknięciem się na sokistę – również utratą życia. – 331 tys. ludzi bez pracy na całym Górnym Śląsku to porażająca liczba. W ciągu kwadransa, nim od dworca kolejowego doszłam na uniwersytet, zaczepiło mnie po drodze troje dzieci żebrzących choćby o bułkę. Wyjęłam z torby kanapkę – chłopiec, który był najbliżej, zjadł ją w mgnieniu oka. – Zarysowały się obszary ubóstwa o podwójnym charakterze: historycznym, bo istnieją prawie od stu lat, i transformacyjnym. Czyli stara i nowa bieda. Dojmującym problemem jest tzw. podklasa społeczna widoczna we wszystkich miastach Górnego Śląska. Już każde miasto ma swoją „Abisynię” – tak potocznie nazywa się zespół domów socjalnych dla biedoty w Mikołowie. Także w zbudowanych po wojnie Tychach aż 12 tys. mieszkańców zwróciło się w ubiegłym roku o pomoc do władz miasta. W biedzie biologicznej, tej najcięższej, na Górnym Śląsku żyje 5% osób. Umarłyby z głodu i chłodu, gdyby nie pomoc opieki społecznej i działalność przestępcza, bo część z nich wchodzi na taką ścieżkę. 35-40% ludzi egzystuje na granicy minimum socjalnego. Pojawiło się i utrwaliło długotrwałe bezrobocie, czyli takie, z którego już nie ma odwrotu. – W kopalniach przewidzianych do zamknięcia trwają strajki nawet pod ziemią. Żyrek, przywódca strajkujących w Silesii, przemawiał do swych kamratów filmowym Kutzem: „Idźcie do swoich matek i żon, powiedzcie, że wybije godzina zero i trzeba będzie zostać na dole”. A do żon górników: „Powiedzcie dzieciom, że ojciec walczy o przetrwanie”. Przypomniał, że w „Perle w koronie” siedziało pod ziemią stu górników, a w Silesii zjechało na dół 500 strajkujących. Kazimierz Kutz na spotkaniu z uczniami LO w Mysłowicach na pytanie nastolatka, w jaki sposób kręcił filmowy strajk pod ziemią, opowiedział: „Ostrzegam cię, dożywasz czasów, w których takie sceny mogą się powtórzyć”. I przywołał strajk w kopalni Silesia. Jako słuszny protest. – Słuszny w tym sensie, że nie ma pomysłu na rozwiązanie problemów naszego regionu. Co nie znaczy, że strajk jest takim panaceum. Ale jest wyrazem narastającej frustracji. Robotnicy na Śląsku nie mają nadziei na lepsze życie. Choć restrukturyzacja trwa od początku lat 90., kojarzy się górnikom głównie z zamykaniem zakładów pracy, biedą i zagrożeniem egzystencjalnym. Jednocześnie nikt nie tłumaczył tym wielkim i zdezorientowanym grupom społecznym, dlaczego tak się dzieje, jaki czeka je los, jak groźne będzie bezrobocie i jego następstwa. Wręcz przeciwnie. W mediach właśnie fedrujących winiono za rabunkową gospodarkę w kopalniach. Pojawiło się histeryczne hasło: podatnik musi dopłacać do wydobycia węgla! A przecież trudno mieć do sztajgra pretensję, że kopał, najlepiej jak potrafił. Na co poszły odprawy – W Górniczym Pakiecie Socjalnym przed zwalnianymi stanęły trzy możliwości: jednorazowe odprawy bezwarunkowe, przejście na emeryturę i na zasiłek. Ta trzecia opcja polegała na tym, że górnik miał dwa lata na przekwalifikowanie, co miesiąc otrzymywał 65% pensji, a na koniec odprawę i mógł poszukać innej pracy poza kopalnią. Pan opublikował alarmujące dane – z zasiłku skorzystało tylko 417 osób. Kropla w morzu. Dlaczego? – Powodem była nieufność górników, tradycyjna śląska nieufność wobec obcej – bo z Warszawy – władzy, że w czasie gdy oni będą się przekwalifikowywać, zmieni się rząd, a choćby tylko minister finansów, i odbierze im zasiłek. Tymczasem inni zajmą ich miejsca w zakładach pracy. – A ci, którzy wzięli odprawy? W instytucie prowadzone były badania tej grupy. –

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2003, 34/2003

Kategorie: Wywiady