Czy krytycy raportu o WSI to – jak mówi premier Kaczyński – wrogowie demokracji?

Czy krytycy raportu o WSI to – jak mówi premier Kaczyński – wrogowie demokracji?

Prof. Stanisław Sulowski, dyrektor Instytutu Nauk Politycznych UW To bardzo mętne i błędne pojęcie demokracji. Demokracja zakłada wolność wypowiadania się, ale demokracja to również polityka, którą uprawia się z poczuciem odpowiedzialności i etyczności. Jeżeli funkcjonariusze państwa próbują obchodzić prawo albo narażać bezpieczeństwo osób w służbie państwa, a takie fakty są ewidentne po opublikowaniu raportu, to trudno mówić, że krytykując, ktoś narusza demokrację. To raczej polityka nieoparta na formach prawnych i prowadzona nie w granicach prawa, a tylko na podstawie własnych przekonań, jest bardzo niebezpieczna dla demokracji. Paweł Wroński, dziennikarz „Gazety Wyborczej” Każdy dziennikarz piszący o każdym zagadnieniu ma prawo krytykować i odnosi się to również do raportu Macierewicza. Można zwrócić uwagę, że niektóre zawarte w nim treści są źle napisane, a inne groźne. Osobiście byłem za likwidacją WSI i stworzeniem czegoś nowego. Tymczasem służby wojskowe zniszczono, ale nic nie wskazuje, by zbudowano coś lepszego. Premier jest pierwszym ministrem, czyli pierwszym sługą, bo minister znaczy sługa. Powinien zatem służyć zarówno zwolennikom, jak i przeciwnikom. Trudno więc obrażać się za słowa użyte na sługę, choćby najwyższego. Janusz Korwin-Mikke, lider UPR Mam wyjątkowo dobrą pozycję, co potwierdzają słowa premiera, gdyż i krytykuję raport o WSI, i jestem wrogiem demokracji. Z raportu usunięto jakieś nazwiska, inne dopisano, a już zupełnym skandalem jest ujawnienie ambasadorów. Nawet w Związku Radzieckim nie motano najwyższych przedstawicieli dyplomacji w tajne służby. Uważam, że raport o WSI jest znakomicie przeprowadzoną grą mającą na celu przejęcie agentów. Zaraz po wojnie w ręce UB wpadły kartoteki agentów gestapo. Oficerowie UB nie zrobili „lustracji”, tylko pojawiali się z propozycją: „Albo od dziś pracujesz pan dla nas – albo…”. Wszyscy zrozumieli – i dzięki temu bezpiece tak łatwo udało się opanować Polskę. Dokładnie to samo będzie zapewne robił pan prezydent. Codziennie z listy przeznaczonych do ujawnienia znikać będzie 5-10 nazwisk, w ten sposób zapewni sobie posłusznych wykonawców. Jacek Żakowski, publicysta Premier ma wizję demokracji nieliberalnej, czyli takiej, w której władza wybrana w demokratycznych wyborach jest de facto nieograniczona w żaden sposób, tak jak to jest dziś np. w Rosji, Wenezueli, Boliwii. Jednak w moim przekonaniu władza wybrana w demokratycznych wyborach powinna podlegać licznym ograniczeniom pisanym i niepisanym. O niektórych przypomina polskim władzom trybunał w Strasburgu. Chodzi o to, że władzy nie wolno przedstawiać jako winnych osób zaledwie podejrzanych lub oskarżonych. Całkowicie rozumiem pana premiera, bo jest krytykowany przez wrogów demokracji niezgodnej z jego wizją. Lech Wałęsa, b. prezydent RP Coraz większe bzdury Kaczyńscy opowiadają. W sprawie raportu WSI zapytajmy najpierw, po co jest ten raport? I niezależnie od odpowiedzi – krytykować można i trzeba, bo to nie jest książeczka do nabożeństwa. Wojciech Olejniczak, lider SLD, wicemarszałek Sejmu Krytykowałem raport, ale nie poczuwam się do miana wroga demokracji. W ramach wymiany uprzejmości mógłbym to powiedzieć o tych, którzy bronią raportu o WSI. Krytyka jest dopuszczalna, więc ci, którzy uważają coś innego, stawiają się po przeciwnej stronie demokracji. Bronisław Komorowski, wicemarszałek Sejmu (PO) Zastanawiam się, czy przypadkiem nie jest tak, że każdy, kto krytykuje premiera, jest przeciwko demokracji. Tymczasem istotą demokracji jest prawo do krytyki przez opozycję, a nawet obowiązek wytykania wszelkich błędów, zaniechań i niekonsekwencji. Odesłałbym więc pana premiera na lekcję demokracji. Janusz Maksymiuk, poseł, wiceprzewodniczący Samoobrony Premier Kaczyński miał na myśli tych, którzy krytykują bezpodstawnie, a ja tylko wypowiadałem swoje zdanie i tym samym nie zapisuję się do wrogów demokracji w Polsce. Byliśmy w Samoobronie za tym, by WSI zlikwidować. Chciałem jednak wyjaśnić, skąd się wzięły różnice między jednym a drugim raportem, dlaczego brakowało dwóch nazwisk, i zastanawiałem się nad tym, czy ustawa pozwala na takie zmiany. Krytycy raportu podważali jego treść w pierwszym dniu po upublicznieniu, a przecież nie zdążyli tak szybko przeczytać 400 stron, a więc podważali treść, nie mając argumentów. To ich dotyczyła uwaga premiera. Krzysztof Kozłowski, redaktor „Tygodnika Powszechnego”, b. minister spraw wewnętrznych Krytyka dokumentów przygotowywanych przez rząd świadczy o demokracji, brak takiej możliwości jej zaprzecza. W moim przekonaniu jest dokładnie na odwrót, niż powiedział premier. Chyba że się mylę

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2007, 2007

Kategorie: Pytanie Tygodnia