Czy mamy zabójcę? – rozmowa z płk. Ryszardem Bieszyńskim

Czy mamy zabójcę? – rozmowa z płk. Ryszardem Bieszyńskim

Jeżeli ktoś chciałby postawić tezę, że przestępczość zorganizowana zamordowała gen. Papałę, to ja się śmieję i wierzgam nogami Płk Ryszard Bieszyński – b. dyrektor Departamentu Postępowań Karnych ABW. Kolega Marka Papały ze szkoły w Szczytnie. Brał udział w pracach grupy badającej zabójstwo gen. Papały. Rozmawia Robert Walenciak Panie pułkowniku, przemawia do pana wersja łódzkiej prokuratury, że Marka Papałę zabił przypadkowo złodziej samochodów, niejaki „Patyk”? – Ta hipoteza też była stawiana w śledztwie. Ale wówczas na jej potwierdzenie nie znaleziono wystarczających dowodów. A czy to jest wartościowa wersja? – Proszę zwrócić uwagę na następujący element – dla potencjalnego sprawcy, bądź sprawców, powinno być oczywiste, że od momentu ujawnienia zbrodni, czyli znalezienia zabitego w samochodzie Marka Papały, państwo polskie uruchomi absolutnie wszystkie dostępne siły i środki, żeby sprawców dopaść. Służby operacyjne pracują online każdego dnia. Każdy oficer operacyjny chce dojść do sprawcy, szuka informacji. Ale i każdy agent, każdy informator chce coś na ten temat wyłapać, żeby później sprzedać taką wiadomość. Tymczasem służby pracują pełną parą, ale jest zero informacji. Zero. Nie znam w tej sprawie wartościowej informacji operacyjnej. Czyli nasuwa się wniosek, że strzelał ktoś spoza świata przestępczego. – Jeżeli ktoś chciałby postawić tezę, że przestępczość zorganizowana dokonała tego zabójstwa, to ja się śmieję i wierzgam nogami. Po pierwsze, nie widzę motywu. Po drugie, jeżeli sprawców jest więcej niż jeden, to przy postępowaniu państwa, które oferuje za wskazanie tropu wielkie nagrody i uruchamia cały aparat ścigania, nie mają oni szans. Wcześniej czy później ktoś się połasi na pieniądze, na to, żeby się dowartościować. Również w oczach policji czy służby. Bo jest to informacja o kapitalnym znaczeniu. W takiej sytuacji pękają wszelkie więzi. I co się dzieje? Nic! Należy więc zadać sobie dalsze pytanie: jakie warunki musiały zaistnieć podczas tej zbrodni, że nawet praca operacyjna i nagrody psu na budę się zdały? Czy to „Patyk”? Załóżmy, że ktoś chciał zabić Papałę. Był na to zdecydowany. Jaki sens ma czekanie na niego na parkingu, gdzie kręcą się ludzie, gdzie w każdej chwili może nadjechać jakiś samochód? No i nie wiadomo, o której Papała przyjedzie, czy w ogóle przyjedzie. To chyba nie jest dobre miejsce dla zabójcy? – Zadawałem pytania na posiedzeniach grupy: ludzie, wy nawet nie wyciągnęliście wniosków z miejsca zdarzenia! Pytałem, czy były jakieś przestrzeliny w szybach. Nie było. Kierowca Marek Papała był oparty głową o kierownicę. Co z pociskiem? Jakie zostały ślady? A może Papała przyjechał ze sprawcą? Czy było to możliwe? A może było tak, że dojechał, cofał auto, widział, że ktoś podchodzi do niego… Pamiętajmy, będąc policjantem, lepiej niż przeciętny obywatel rozumiał ludzkie zachowania. Jeżeli więc parkował, to widział, że ktoś się zbliża… Zadałem takie pytanie: czy mogło się zdarzyć, że zaparkował, otworzył drzwi, chcieli go wysadzić z samochodu, on nie pozwalał – strzał, do widzenia. Na zasadzie: postawiłeś się? To cię zastrzelę. Tak mogło być w przypadku wersji, że zabił go przygodny złodziej samochodów. Tej, którą przedstawiła łódzka prokuratura. A zna pan przypadek, żeby złodziej samochodów strzelał do właściciela? – Nie. I to pytanie również trzeba sobie zadać. Czy złodziej samochodów strzeliłby do człowieka, który nie chce wysiąść? Z drugiej strony jest podana informacja, że to odcisk palca zostawiony na szybie samochodu przez „Patyka” identyfikuje go z tym zabójstwem. Byłby to dowód, że znajdował się przy samochodzie, a nie stał gdzieś dalej i widział, jak do Papały strzela Ryszard Bogucki. – Lubię myśleć na zasadzie przeciwieństw. Otóż z tego, co wiem, ani Bogucki, ani Zieliński nie mają z zabiciem Marka Papały nic wspólnego. Tymczasem „Patyk” zeznał, że widział Boguckiego na miejscu zdarzenia. A Bogucki na 100% w tym czasie był w innym miejscu. Jeżeli więc „Patyk” złożył takie zeznanie jako świadek koronny – to kłamie. A jeżeli kłamie, to miał w tym jakiś interes. Jaki? Taki, żeby samemu wyjść z kręgu podejrzeń? – Wersja, że Papałę postrzelił przypadkowy złodziej samochodów, istniała. Też do niej się przymierzaliśmy. Zakładaliśmy, że jeżeli w tej śmierci nie było wątku osobisto-rodzinnego, najbardziej prawdopodobny jest przypadek. Czyli np. złodziej samochodów. Może nim być

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 21/2012

Kategorie: Wywiady