SAPERE AUDE Demokracja formalna bez demokratycznej kultury niemal nieuchronnie prowadzi do kultu władzy i silnego przywództwa. W krajach bez utrwalonego demokratycznego systemu wartości dążenie do władzy nad innymi nie jest powodem do wstydu, raczej do chluby, a władza staje się celem samym w sobie – nie wymaga uzasadnienia. W tym duchu przebiegała ostatnia kampania wyborcza. Komentowano ją niemal wyłącznie przez pryzmat talentów przywódczych głównych aktorów. Tuska – dopóki nie okazał się równie twardy i agresywny jak jego przeciwnik – krytykowano za brak charyzmy i wyrazistości, choć nie jest jasne, na czym w stabilnej demokracji i w czasie pokoju ma polegać przewaga premiera zdecydowanego i wyrazistego nad premierem refleksyjnym i skłonnym do dialogu, nieskłonnym zaś do manipulowania ludzkimi lękami i nadziejami. W ostatnich wyborach na PiS oddano więcej głosów niż przed dwoma laty, a poparcie dla PO wzrosło dopiero wtedy, gdy jej lider okazał się dobrym materiałem na silnego przywódcę. Kultura autorytarna kwitnie – kultura demokratyczna nie może znaleźć dla siebie miejsca. Kwestii tej, a zwłaszcza przyczynom marnej kondycji idei ludowładztwa w Polsce, poświęcamy kolejny numer Sapere Aude – działu redagowanego wspólnie przez „Przegląd” i polską sekcję Center for Inquiry Transnational. Andrzej Dominiczak Tradycyjnie niski poziom zaufania społecznego został umocniony wielokrotnie powtarzanym przesłaniem Kaczyńskich: „Nikomu nie ufajcie! Zdrajcy są wszędzie!” Prof. Janusz Czapiński – Niedawno ukazała się nowa „Diagnoza społeczna”, której jest pan współautorem. Jaki w świetle wyników badań jest stosunek Polaków do demokracji? – Jest niezmiennie od lat letni, żeby nie powiedzieć chłodny. W tym roku 24,14% ogółu Polaków w wieku od 16 lat uważało, że demokracja ma przewagę nad wszelkimi innymi formami rządów. To jest wynik żenujący. Na szczęście pogląd, że demokracja jest złą formą rządów, podziela tylko 4,19% respondentów. Także w tym przypadku odsetek jest od lat prawie niezmienny. Zwolennikami demokracji są przede wszystkim ludzie z wyższym wykształceniem, zamożni oraz młodzi. Najgorzej o demokracji myślą osoby w podeszłym wieku, jeszcze gorzej – mieszkańcy wsi, a najgorzej – osoby z wykształceniem podstawowym. – Jakie są przyczyny tak złego stosunku Polaków do demokracji? – Należy podkreślić, że w przeciwieństwie do wielu innych sondaży nie pytaliśmy o praktyczny wymiar demokracji, czyli o to, z czym obywatele borykają się na co dzień, lecz bardziej ogólnie o wyższość ustrojową demokracji. Tym bardziej niepokojące są zatem wyniki „Diagnozy społecznej”. Jednym z powodów jest ciągle dosyć niskie wykształcenie Polaków. Szybko przybywa osób z wykształceniem wyższym, ale musimy poczekać jeszcze kilka lub kilkanaście lat, żeby dorównać pod tym względem krajom Europy Zachodniej. Powód drugi to powszechne w Polsce przekonanie o własnej krzywdzie. W dużej mierze źródeł tej krzywdy poszukuje się w nieudanych zmianach zapoczątkowanych po 1989 r. W związku z tym wielu Polaków pewnych swej krzywdy nie akceptuje warunków politycznych, w których ta krzywda się dokonała. Nie bez znaczenia są także nasze fobie narodowe i doświadczenia historyczne. Z jednej strony ogromna część Polaków sądzi, że świat nas nie szanuje, wykorzystuje i czyha na nasze dobro. I to nie tylko świat totalitarny, głównie z przeszłości, ale także współczesny świat demokratyczny. Te fobie narodowe można łatwo rozniecić i wyolbrzymić. W ostatnich latach mieliśmy właśnie do czynienia z takim wydaniem polityki historycznej. Kolejną ważną przyczyną jest tradycyjnie niski poziom zaufania społecznego, dodatkowo umocniony powtarzanym wielokrotnie głównym przesłaniem Kaczyńskich: „Nikomu nie ufajcie! Zdrajcy są wszędzie!”. Odkąd prowadzimy te badania, to jest od 1991 r., obserwuję, że wskaźnik zaufania do innych ludzi pozostaje w Polsce na poziomie najniższym w UE. Na początku lat 90. ufało innym ok. 10% osób badanych, obecnie jest to ponad 11%. Polacy ufają tylko abstrakcyjnym bohaterom narodowym, narodowi jako takiemu, ale nie konkretnym ludziom, nie współobywatelom. Z narodem jako takim nie da się współpracować – można to robić tylko z żyjącymi ludźmi. Ostatnią przyczyną, o której chcę wspomnieć, są powtarzające się zawody powyborcze w Polsce po 1989 r. Jeszcze żadne ugrupowanie nie zostało nagrodzone rządami na drugą kadencję. Część partii w ogóle zniknęła ze sceny politycznej. Dzisiaj, po kolejnych wyborach parlamentarnych, widzimy, że ta zasada wciąż obowiązuje w polskim życiu politycznym. – Jeśli jest tak źle, to czy zgodziłby się pan
Tagi:
Lech M. Nijakowski









