Dlaczego Niemcy się zielenią?

Dlaczego Niemcy się zielenią?

Za Odrą i Nysą partia ekologów niespodziewanie stała się potężną siłą To niemal cudowna przemiana krajobrazu politycznego Niemiec. Partia Zielonych szybko zdobywa serca i umysły obywateli. Czy ekolodzy staną się nową powszechną „partią ludową” Republiki Federalnej, obok socjaldemokratów i chadeków? Komentatorzy często pozostają sceptyczni. Liberalny tygodnik „Die Zeit” napisał: „Zieloni trafiają w samo sedno niemieckiej sztuki życia: Korzystać z dobrobytu, troszeczkę protestować i segregować śmieci. Czy to wystarczy, aby w przyszłości kierować krajem?”. Lewicowy dziennik „Die Tageszeitung” wyraził pogląd, że ekolodzy kształtują opinię publiczną tylko w sprawach dotyczących ochrony środowiska. „Rzadko kiedy partia odnosiła takie sukcesy właściwie bez żadnych powodów”, dziwi się komentator. Według niektórych sondaży Zieloni mogą liczyć na 24% poparcia i prześcigają nawet SPD. W ostatnich wyborach do Bundestagu, które odbyły się we wrześniu 2009 r., ekopartia zdobyła 10,7% głosów. W zazwyczaj konserwatywnej Badenii-Wirtembergii na ekologów zamierza obecnie głosować 30% obywateli. Jeśli ten trend się utrzyma, w wyborach do parlamentu tego kraju związkowego, które odbędą się w marcu 2011 r., Zieloni osiągną świetne zwycięstwo i może nawet ich kandydat zostanie – po raz pierwszy w historii Republiki Federalnej – premierem landu. We wrześniu przyszłego roku przewodnicząca frakcji Zielonych w Bundestagu Renate Künast będzie walczyć o stanowisko burmistrza Berlina ze sprawującym obecnie tę funkcję Klausem Wowereitem z SPD (burmistrz Berlina ma uprawnienia szefa rządu kraju związkowego). Künast w stolicy może odnieść sukces. Niektórzy socjaldemokraci szepczą jednak w kuluarach, że lepiej zawrzeć w Berlinie koalicję z konserwatystami z CDU, niż zgodzić się na zieloną panią burmistrz. Zdumiewające wzloty polityków spod zielonego sztandaru zaniepokoiły ugrupowania tradycyjnie dominujące na scenie politycznej. Na zjeździe CDU, który odbył się w ubiegłym tygodniu, Angela Merkel szydziła z ekopartii bezlitośnie. „Zieloni są przede wszystkim i zawsze przeciw”, twierdziła. Federalny minister obrony i gwiazdor mediów, Karl-Theodor zu Guttenberg (CSU), nazwał Zielonych ugrupowaniem nieudaczników, ponieważ kiedy tylko mają okazję współrządzić, ponoszą sromotne klęski. Ale także przewodniczący socjaldemokracji Sigmar Gabriel atakuje ekologów bez pardonu. Twierdzi, iż Zieloni tylko dlatego triumfują w sondażach, że prawie wszędzie pozostają w opozycji, i nie mają żadnych kompetencji, aby rządzić 82-milionowym narodem przemysłowym, jakim są Niemcy. Zdaniem Gabriela nie są partią ludową (Volkspartei), lecz „partią uszczęśliwiania narodu” (Volksbeglückungspartei), która ogranicza swój program do kilku nośnych tematów, jednak prowadzić skutecznej polityki nie potrafi. Jednocześnie sternicy chadeków i socjaldemokratów nie chcą ostrego konfliktu z Zielonymi. Zarówno CDU/CSU, jak i SPD liczą, że po wyborach do parlamentu w 2013 r. to właśnie w koalicji z ekopartią utworzą rząd federalny. Tylko że obie partie ludowe chcą, aby ekolodzy odgrywali w tej konstelacji rolę przystawki. Rosnący w siłę Die Grünen (Zieloni) zamierzają jednak mieć realny wpływ na rządy. Przyczyn zdumiewających triumfów ekopartii jest kilka. Oczywiście korzysta z porażek innych ugrupowań. Niemiecka gospodarka kwitnie, ale rząd federalny, złożony z chadeków i liberałów, okazał się katastrofą, jak to określił, niewątpliwie nieco przesadzając, tygodnik „Der Spiegel”. W każdym razie obywatele są niezadowoleni z poczynań Angeli Merkel i jej gabinetu. Wielu uważa rząd federalny za gromadę skłóconych ignorantów. Przyjaźni biznesowi liberałowie z FDP, którzy w wyborach w 2009 r. niespodziewanie zgarnęli 14% głosów, obecnie mogą liczyć na zaledwie pięcioprocentowe poparcie. Wielu wyborców FDP przeszło pod zielone chorągwie. Pozostająca w opozycji socjaldemokracja przeżywa przewlekły kryzys. Bardziej od niej radykalna Partia Lewicy nie może zdobyć szerszego zaplecza także z uwagi na swe enerdowskie korzenie – inne ugrupowania nie kwapią się do wchodzenia z nią w alianse. Z kolei Niemców elektryzują sprawy, które są wiatrem w żagle ekopartii. Ochrona środowiska i klimatu, odnawialna energia i zrównoważony rozwój zdobywają poparcie coraz szerszych kręgów. Rząd Merkel przedłużył pracę elektrowni nuklearnych nawet o 14 lat, co obudziło w społeczeństwie ducha oporu. W stolicy Badenii-Wirtembergii obywatele masowo wystąpili przeciw gigantycznej i bardzo kosztownej przebudowie dworca kolejowego (Stuttgart 21). Jak co roku odbyły się protesty przeciwko pociągowi Castor, który przewozi przerobiony we Francji radioaktywny materiał z niemieckich siłowni

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 47/2010

Kategorie: Świat