Daniel Olbrychski, aktor Tak samo jak nie miałem wątpliwości w grudniu 1981 r., gdy prof. Józef Rybicki poprosił mnie o poparcie listu z protestem przeciwko stanowi wojennemu, tak samo całkowicie zgadzam się z artykułem Aleksandra Kwaśniewskiego i apelem, by dziś bronić gen. Jaruzelskiego. W 1981 r., kiedy podpisywałem tzw. list ośmiu, nie miałem wątpliwości, że trzeba protestować, bo setki najodważniejszych ludzi zostało internowanych, a wtedy trudno było nawet się zorganizować w tym proteście, bo nie działały telefony. Tak samo teraz nie mam wątpliwości, że kompletnie upolityczniona, żałosna siła polityczna, jaką jest IPN, byłaby gotowa w przypływie szaleństwa wytoczyć jakiś nonsensowny proces nawet dożywającym swych dni Churchillowi i Rooseveltowi za ich działania w Jałcie. Wydawałoby się, że fakt, iż wtedy podpisywałem i teraz podpisuję, w zasadzie się wyklucza. Jednak takie sytuacje są właściwe dla polskiej i nie tylko polskiej historii. Olga Lipińska, reżyser Oczywiście ten proces jest niesłuszny. To paskudna mściwość. Kazimierz Kutz, reżyser, poseł To, co się dzieje w związku z generałem po tylu latach, jest dziełem IPN. Jaruzelski posądzony został o przestępstwo kryminalne przez „zbrojne ramię braci Kaczyńskich”. Wszystko to stanowi część pakietu spektakularnej agonii PiS. Sięga się do tak drastycznych środków jak ten proces, ale i groteskowych, jak spór o samoloty, co jest przejawem fatalnej teatralizacji polityki. Oni nie mogą już żyć bez tego, by się coś nie działo publicznie, co świadczyć ma o ich miłości dla Polski. Jeśli generał już tyle lat znosi takie oskarżenia, to zniesie i to. Wszystko jednak przyczynia się do kolejnej fazy kompromitacji tej partii, która nie przetrwa następnych wyborów. Władysław Frasyniuk, działacz „Solidarności” i Partii Demokratycznej Choć nie podoba mi się linia obrony gen. Jaruzelskiego w tej części, w której mówi on, że „Solidarność” wywołała kryzys ekonomiczny, bo do tego doprowadzili rządzący, to do samego procesu mam sporo zastrzeżeń. Chodzi o warunki obiektywne, które sąd powinien uwzględnić. Byliśmy w obozie totalitarnym i cywilizowany świat nas na to skazał. Istniały zagrożenia ze strony ZSRR w latach 1980-1981. Armia radziecka stała w pobliżu, by bronić wpływów imperium, a generał znał tę machinę sowiecką od środka, miał na pewno inną wyobraźnię niż moja i innych. Miał bogatszy bagaż doświadczeń, bo dłużej funkcjonował w tej rzeczywistości. Stan wojenny został wprowadzony, ale jego koszty i skutki ograniczono. Trzeba przedstawić dokumenty w tej sprawie. Także trzeba poruszyć problem współpracy z Kościołem przed i po 13 grudnia, kiedy na wniosek Episkopatu niektórzy byli wypuszczani z „internatów”. To sprawia, że drastycznych skutków nie było, bo np. hierarchia kościelna niwelowała koszty stanu wojennego. W końcu to Jaruzelski, a nie Kowalski czy Malinowski zdecydował się na rozmowy, choć można było jeszcze czekać. Tak jak trzeba było mieć odwagę, by wprowadzić stan wojenny, tak samo jeszcze większą trzeba było mieć odwagę, by siąść do stołu i podać rękę komuś, kogo się sponiewierało. Okrągły Stół to ważna okoliczność w ocenie Jaruzelskiego. Natomiast sam akt oskarżenia jest koszmarnie głupi. To kompletny kretynizm. I to powiedzą nawet ci, u których Jaruzelski nie budzi sympatii, ale dostrzegą, że jest starszym człowiekiem, któremu nie opłaci się już żadna konfrontacja. Dobrze, że większość ludzi pamięta jeszcze, jak wyglądało państwo przed 1981 r. Krystyna Kofta, pisarka Uważam, że generał nie potrzebuje specjalnej obrony. Sam bardzo dobrze się broni swoją postawą i ludzie to widzą. Coraz więcej osób uważa, że to farsa. Orzekanie o winie, którą ma być działanie „związku przestępczego”, nie wytrzymuje próby. Bo przecież była to legalna władza w kraju, czy się to komuś podobało, czy nie. Takie ujęcie oskarżenia przekreśla szansę, by można było w ogóle orzekać w tej sprawie. Skończy się na tym, czym się zaczęło – część będzie za, część przeciw. Sam generał nikogo nie obciąża i to gra na jego korzyść. Ja sama w stanie wojennym nienawidziłam go, tak jak nienawidziłam stanu wojennego, ale na szczęście nie wszyscy ludzie się tak zahibernowali na długie lata w swojej nienawiści, by nie móc realistycznie ocenić tej sprawy. Może rzeczywiście tak jest, że Polska, gdyby nie stan wojenny, byłaby dziś na wyższym poziomie technicznym i gospodarczym, ale to nie był eksperyment i nikt nie mógł nam wtedy niczego zagwarantować. Równie dobrze mogło dojść do rozlewu krwi, i wtedy bylibyśmy pokiereszowani