Dlaczego upublicznienie przez „Gazetę Wyborczą” i „Super Express” informacji o zakażeniu wirusem HIV jest skandalem?

Dlaczego upublicznienie przez „Gazetę Wyborczą” i „Super Express” informacji o zakażeniu wirusem HIV jest skandalem?

Ks. Arkadiusz Nowak, doradca ministra zdrowia Podanie do publicznej wiadomości danych personalnych osoby podejrzanej o zakażenie HIV jest niezgodne z prawem. W tym konkretnym przypadku wywołało niebezpieczną w skutkach dyskusję o ograniczeniu praw osób zakażonych. „Gazeta Wyborcza” tłumaczy się, iż działała w imię ochrony ewentualnych ofiar. Już wcześniej, przy upublicznieniu informacji o podejrzeniu dyrygenta o pedofilię, trzeba było uświadomić rodzicom chórzystów i im samym potrzebę przeprowadzenia badań. „Gazeta” mogła w tym pomóc, organizując zebranie rodziców, wskazując miejsce, gdzie można wykonać testy anonimowo i bezpłatnie, inicjując dyskusję z fachowcami. Teraz na siłę szuka usprawiedliwienia, nie chcąc przyznać się do błędu. „Gazeta”, uważająca się za prawdomówną, nie powinna zejść do tak niskiego poziomu. Prof. Tomasz Goban Klas, medioznawca, członek KRRiTV Publiczne powiadomienie o prawdopodobnej chorobie HIV/AIDS dyrygenta – mimo złamania tajemnicy lekarskiej – można oceniać jako działanie w ramach wyższej racji, tj. interesu osób zagrożonych infekcją. W tym sensie „Gazeta Wyborcza” zasługuje na uznanie. Jednak forma powiadomienia – na pierwszej stronie, i to możliwie największą czcionką – jest bardziej eksponowaniem skandalu, służącym zdobyciu czytelników, niż służbą publiczną. Przy czystych intencjach wystarczyłaby mniej wyeksponowana wiadomość w gazecie albo w portalu internetowym. Ponadto niewiadoma pozostaje prawdziwość informacji, skoro źródła były anonimowe, a prokuratura wręcz wypiera się posiadania wiedzy w tej sprawie. Niestety, oby nie potwierdziło się angielskie przysłowie: „Błędy sędziów siedzą w więzieniach, błędy lekarzy kryje ziemia, a błędy dziennikarzy drukuje się na pierwszych stronach”. Dr Magdalena Środa, etyk Jest skandalem, ponieważ naruszonych zostało kilka fundamentalnych zasad życia publicznego: zasada niezbywalności praw człowieka, zasada ochrony prywatności, zasada tajemnicy lekarskiej, zasada społecznego zaufania (wobec dziennikarzy) oraz zasada skuteczności (w przeciwdziałaniu złu). Publikacja artykułu jest barbarzyńskim atakiem na pewne standardy cywilizacyjne wyznaczające fundament moralny nowożytnych społeczeństw, zgodnie z którymi nigdy nie można nikogo pozbawiać chroniących go niezbywalnych praw, nawet wtedy, gdy udowodniono mu winę, ani wtedy, gdyby pozbawienie tych praw umożliwiło realizację jakiegoś dobra wspólnego. Tak robi się w krajach niecywilizowanych, gdzie dla dobra wspólnego obcina się złodziejom ręce, a więźniów traktuje się jak zwierzęta. „Gazeta Wyborcza” zrobiła wyraźny krok w kierunku retoryki służącej uzasadnianiu np. tortur, kary chłosty czy kary śmierci, o ile jakieś dobro wspólne zostanie dzięki temu zrealizowane lub o ile opinia publiczna będzie się tego domagała. I w dodatku ten barbarzyński wybryk dziennikarski jest przeciwskuteczny. Jego efektem będzie napiętnowanie środowiska skupionego wokół oskarżonego, a nie jakakolwiek pomoc. I na koniec – cynizmem jest powoływanie się na dobro wspólne, gdy chodzi o nakład pisma i zysk. Prof. Zbigniew Szawarski, filozof, etyk, Uniwersytet Warszawski Jest skandalem, ponieważ jeszcze bardziej pogłębia kryzys zaufania w stosunkach między pacjentem a lekarzem – pojęcia tajemnicy lekarskiej i ochrony danych osobowych stają się mitem. Jest skandalem, ponieważ jest przykładem dyskryminacji pacjenta ze względu na jego orientację seksualną i styl życia – prawa człowieka i tzw. przyrodzona godność osoby ludzkiej nie dotyczą rzecz jasna gejów i pedofilów. Jest wreszcie skandalem, ponieważ traktuje wyłącznie instrumentalnie i rzeczowo umierającego i de facto niezdolnego do obrony człowieka. Wojciechowi K. i tak to nie zaszkodzi, ale za to co za sensacja na pierwszą stronę! I jest skandalem, ponieważ obłudnie zakłada, że głównym motywem redakcji było dobro molestowanych przez Wojciecha K. członków chóru. Wiadomo bowiem doskonale, że w porę odkryty HIV nie jest nieuleczalny. Gdyby istotnie tak było, że to właśnie dobro molestowanych przez dyrygenta dzieci było główną racją ujawnienia jego choroby, następnym krokiem redakcji „GW” konsekwentnie powinno być ujawnienie, jaki rzeczywiście jest stan zdrowia abp. Paetza. Wymaga tego dobro molestowanych przezeń kleryków. Prof. Marian Filar, prawo karne, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu To rzecz kompletnie skandaliczna, a tłumaczenie jej dobrem poszkodowanych jest nieporozumieniem. Teraz ludzie będą się bali poddawać diagnostyce, aby o ich dolegliwościach, zakażeniach wirusowych itd. nie dowiedział się za pośrednictwem mediów cały świat.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2004, 2004

Kategorie: Pytanie Tygodnia