Dojrzewania kobiet

Dojrzewania kobiet

Do Ośrodka Rozwoju Osobistego Kobiet przychodzą, żeby swobodnie porozmawiać o swoim życiu. Bez kokieterii i wzroku samców Opowiada Margot: „Skusiłam się na seks niezaangażowany. Wolałabym wersję zaangażowaną, ale on nie miał uczuć w zestawie. Wypłakałam się przyjaciółce, pytając, czy się szmacę. Ona mnie nie oceniła, ona, kobieta dała mi do tego prawo. Teraz wiem, że mogę uprawiać seks bez uczuć. Ale nie chcę samego seksu. Chcę czegoś więcej”. Opowiada Kinky: „Ojciec nagle spogląda na mnie z niesmakiem. – Ubierz się natychmiast – rzuca – i idź do Maryli. Maryla rzuca we mnie opakowaniem podpasek: – Musisz uważać od teraz z mężczyznami. Możesz mieć dzieci”. Opowiada Baszka: „Jestem kobietą. Wiem o tym przez kontrast wynikający z posiadania brata. Inne ubrania, zabawki, obowiązki w domu. Uświadomiła mi to ciąża. Rok później, w aptekach dostępne tylko globulki Zet, zaszłam kolejny raz w ciążę. Dwa lata przed narodzinami następnej córki przyjmowałam tabletki. Przytyłam, bolała mnie wątroba, a mąż był niezadowolony z wiecznie źle czującej się żony. Odstawiłam tabletki”. Na stronie www.dojrzewalnia.pl opowiadają sobie swoje historie. „Powiedzcie mi, jak wy czujecie…”, kończą opowieści. I przeglądają się w historiach innych. Autentycznych i nieidealnych. Wcale niepodobnych do lukrowanych życiorysów z gazet. Czytają o sobie nawzajem i zaczynają czuć, że są… – Normalne – kończy Lucy. W mieszkanku w Warszawie, gdzie dwa lata temu Lucy, Ewa i Zuza urządziły Dojrzewalnię Róż, Ośrodek Rozwoju Osobistego Kobiet, jest dużo pomarańczowych zasłonek, książek, dwa tomiki kawałów o blondynach i róże z masy na solnej agrafce w koszyku. Można wpiąć do swetra. W każdym kącie jest jakaś róża. Biała, czerwona, z kolcami, różne jak… – Kobiety – kończy Zuza. – Każda piękna na swój sposób. Porównywanie się z innymi tylko nas osłabia i nasze więzi… Ewa Panufnik stawia rogaliki na stole. W biurze zawsze są ciasteczka. Kobiety, które tu trafiają, mogą usiąść i napić się herbaty. Od dwóch lat skupiają się wokół Dojrzewalni. Nie, nie są przeciwko mężczyznom. Chcą po prostu ze sobą być. Kobiety w wewnętrznej podróży Lucy – Lucyna Wieczorek, akurat urodziła dziecko, gdy z Ewą i Zuzą zaczęły rozmawiać, ot tak przy kawie. O seksie, pierwszej miesiączce, o tym, co byśmy robiły, gdybyśmy się nie bały, co już odkryłyśmy albo o oburzającej reklamie radia PiN. Co myśli człowiek, który wpada na to, by pokrętła umieścić na sutkach z podpisem: „To nas kręci”? Zuza po tych spotkaniach czuła wsparcie, jakby plecy, wiarę w siebie. Choć kobiece bycie ze sobą nie jest wzorcem w naszej kulturze. – U nas wzorcem jest rywalizacja kobiety z kobietą – opowiada Zuza. – Już w bajce o Kopciuszku ucinamy sobie pięty w walce o księcia. Wystarczy spojrzeć na okładki w gazetach, na których jedna do drugiej strzela ze stanika. Albo reklamy. Na jednej do ślubu jedzie panna młoda, taka sobie panna, i on. Obok dobrego samochodu stoi rywalka z większą miseczką. On zerka w jej rowek. Podpis: „Zmień model na większy, póki masz czas”. A jeśli nie rywalizujemy – ciągnie Zuza – w swoim gronie potrafimy rozmawiać najwyżej o kosmetykach i proszkach do prania. Przecież możemy tworzyć ze sobą przyjacielskie relacje. Dużo tak przegadały, zanim się zorientowały, że we trzy mają więcej odwagi coś wreszcie zrobić dla siebie, dlatego… – Że ja chcę, a nie dlatego, że chcą ode mnie inni – kończy Ewa. Zarządzanie na UW wybrała z powinności. W rodzinie się nie przelewało, skandynawistykę i miłość do Szwecji uznała więc za fanaberię. Znajomi po studiach „poszli w korporacje”, a ona nie mogła zagrzać miejsca w dużej firmie. Zaczęła prowadzić serwis dla kobiet w portalu ogólnopolskiej gazety. Niby miała kreować dla nich świat. Tylko okazało się, że to kreacja wzorca wyznaczanego przez sponsorów. Bo skoro jest wzorzec, zawsze znajdzie się jakaś niedoskonała, która zapłaci, żeby się udoskonalić. Lucy pod koniec studiów zmieniła geologię na psychologię. Trzy lata bez pracy, teraz dziecko. Rodzina już jej nawet wmówiła, że lepiej „siedzieć” na mężowskim utrzymaniu. Któregoś dnia zapytała: „Czy jesteśmy dziwne, czy jesteśmy średnią krajową dużego miasta?”. Gdy pojawiło się w gazetach zaproszenie: „Wyruszamy w wielką podróż,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 21/2005

Kategorie: Reportaż
Tagi: Edyta Gietka