Dr Małysz przestaje leczyć Polaków

Dr Małysz przestaje leczyć Polaków

Obawiam się, że na to, by Małyszowi pomogli specjaliści – nie tylko psychologowie – jest już trochę za późno Dariusz Nowicki, psycholog sportu – Czy to już koniec kariery Adama Małysza? – Na to pytanie nie można odpowiedzieć. Kariery zawodników mogą się skończyć gwałtownie – zmęczenie fizyczne i psychiczne „materiału”, wypalenie psychiczne lub po prostu pojawiają się młodsi i lepsi. Ale przy odpowiednio dobrze prowadzonym treningu sportowym oraz odnowie biologicznej ta kariera może jeszcze potrwać co najmniej sezon lub dwa. Jednak warunkiem takiej kariery jest ścisła współpraca z fachowcami z zakresu medycyny, żywienia, odnowy biologicznej, fizjologii i psychologii. – Kiedy po wyrzuceniu z teamu Małysza psychologa dr. Jana Blecharza i fizjologa prof. Jerzego Żołądzia rozmawialiśmy na tych łamach, widział pan przyszłość w ciemnych barwach. Wszystko się sprawdziło. – Współczesny wyścig o najwyższe laury sportowe jest oparty na ścisłej współpracy trenerów i zawodników z naukowcami praktykami. Oni sugerują pewne rozwiązania w treningu sportowym, trener te pomysły wdraża na poziomie praktycznym w swej dyscyplinie, a zawodnik, ufając trenerowi i sztabowi współpracowników, realizuje je, zwykle skutecznie, jeśli tylko posiada odpowiedni poziom talentu, który chce poprzeć mądrą pracą. Pamiętajmy, że tylko mądry, prawidłowy trening prowadzi do mistrzostwa! Obecnie presja mediów, opinii publicznej na zawodników i trenerów jest tak silna, że tylko profesjonalny sztab szkoleniowo-naukowy może jej się oprzeć, dobierając prawidłowe metody przygotowań do startu w imprezach głównych. Sam trener, który chce być i psychologiem, i fizjologiem, a często menedżerem, agentem reklamowym i rzecznikiem prasowym w jednym, nie jest w stanie wszystkich tych funkcji wypełnić efektywnie i bez poddania się nadmiernemu napięciu, które niestety zawsze zaburza jasność postrzegania i podejmowania prawidłowych decyzji. Dobrze jest więc, jeżeli trener ma świadomość, że nie na wszystkim się zna jednakowo, i decyzje podejmuje na podstawie informacji i sugestii otrzymywanych od osób z nim współpracujących. – Czy podziela pan opinię, że w zjawisku „Małysz” nie ma już miejsca na sport, a jedynie na komercję? – Nie sądzę. Jest przecież tyle łatwiejszych i przyjemniejszych sposobów zarabiania „kasy” niż ciężka praca treningowa z narażeniem nie tylko zdrowia, ale czasem i życia. Ludzie sportu przede wszystkim kochają to, co robią, a dopiero za ich wspaniałymi wynikami osiąganymi dzięki temu zaangażowaniu pojawiają się czasem duże pieniądze. Jeśli pieniądze wysuwają się na plan pierwszy, to kończy się sport. – Skoro Adam jest dobrze przygotowany fizycznie i wydolnościowo, to dlaczego nie skacze? Nie ma do tego głowy? – Myślę, że najpierw należy się zastanowić, czy rzeczywiście Małysz jest tak bardzo dobrze przygotowany fizycznie… Podstawą pewności siebie zawodnika i jego psychofizycznej gotowości startowej jest zawsze jego dobre lub bardzo dobre przygotowanie do startu oraz jego zaufanie i wiara w to, że rzeczywiście jest tak dobrze przygotowany. Wtedy mamy do czynienia z jednością, harmonią psychofizycznego funkcjonowania zawodnika. Jeśli zaś któryś element nie gra i pojawiają się wątpliwości, to zamiast wiary w zwycięstwo pojawia się obawa: co się stanie, jeśli przegram, a to prowadzi do negatywnych reakcji stresowych, zaburzających efektywność funkcjonowania choćby poprzez zakłócenie koordynacji ruchów. Bierze się to m.in. z zaburzenia procesu automatyzacji ruchu poprzez świadome procesy myślowe zawodnika. Bo gdy zawodnik jest dobrze przygotowany, to działa w pewnym sensie automatycznie, nie zastanawia się, dlaczego – tylko np. po prostu skacze, i to zwykle bardzo dobrze. – Dlaczego tak szybko pożegnano pracującego z nim psychologa Kamila Wódkę, podobno bardzo zdolnego młodego człowieka? – Nie wiem i nie rozumiem tej decyzji. Czyżby brak pewności siebie głównego trenera i jego obawa przed „konkurentem – fachowcem” o wpływ na zawodników? Kamil ze swoją wiedzą, otwartością i łatwością budowania zaufania mógł być postrzegany przez Heinza Kuttina jako zagrożenie jego autorytetu zbudowanego głównie poprzez sukcesy na skoczni. Dodajmy do tego jeszcze językowe problemy komunikacyjne i… każdy może rozwinąć swój scenariusz. – Czytałem parę razy, że Małysz jest dobrym psychologiem, jego wujek Szturc – jak najbardziej, żona Iza – ma się rozumieć, Kuttin jest dobrym psychologiem. To po co im jeszcze zawodowy psycholog? – To chyba jest podobnie jak z lekarzami w Polsce – każdy Polak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2006, 2006

Kategorie: Sport