Drużyna Leppera
Tylko w Poznaniu, Krakowie i Warszawie nie udało się Samoobronie zdobyć mandatu Dziś Andrzej Lepper już nie krzyczy, nie ubliża przeciwnikom politycznym. Jest grzeczny, mówi wyciszonym głosem, w programach telewizyjnych zaczyna spotkanie od gratulacji dla zwycięzców. Skąd ta zmiana? – To „efekt pozytywnego zaskoczenia” – mówi Piotr Tymochowicz, doradca Leppera w kampanii wyborczej, specjalista od marketingu politycznego. Poza liderem Andrzejem Lepperem i detektywem Krzysztofem Rutkowskim nie było na listach Samoobrony znanych i popularnych osób. Tymczasem wyborcy wyeliminowali tak „zasiedziałych” w Sejmie polityków, jak: Stefan Niesiołowski, Bogdan Pęk, Bronisław Geremek, zastępując ich zwykłymi, prostymi ludźmi, często ze wsi i małych miasteczek. Tylko w Poznaniu, Krakowie i Warszawie nie udało się Samoobronie zdobyć mandatu. Najmocniejszą pozycję ma w Zachodniopomorskiem, Podkarpackiem i Lubelskiem. Niektórzy z działaczy do dziś nie wierzą, że mają w Sejmie 53 posłów, z czego 8 to kobiety. Kim są nowe twarze? Biuro Samoobrony mieści w samym centrum Warszawy, na ostatnim piętrze bloku przy Marszałkowskiej, sąsiaduje z hotelem Forum. Lider musi być u siebie, bo na parkingu stoi czarny mercedes-limuzyna z wielkim napisem za szybą – Samoobrona. Lokal duży, ale zapuszczony, warunki więcej niż skromne, ale atmosfera swojska. Panie w sekretariacie miłe, bezpośrednie, bez urzędniczej oschłości. Andrzej Lepper nie chce odbierać telefonów: – Później! Później! – macha ręką. Widać, że jest już zmęczony. – Wczoraj siedzieliśmy w biurze do pierwszej w nocy – przyznaje. O swoich ludziach mówi – „dobra drużyna”. A że bez doświadczenia? – Szybko się nauczą – uważa. – Nie będziemy żałować pieniędzy na ekspertów, doradców i prawników, którzy pomogą nam w przygotowaniu projektów ustaw. – Mówią, że nie wiem, kogo wprowadzam do Sejmu – żali się Lepper i na dowód swej wiedzy staje przy mapie Polski z okręgami wyborczymi i po kolei, z pamięci wymienia, czym zajmuje się każdy z nowo wybranych posłów Samoobrony. – Jesteśmy komitetem ogólnospołecznym. Są tu i bogaci rolnicy, przedsiębiorcy, producenci, i biznesmeni. Ale są i drobni rolnicy, emeryci i renciści, i bezrobotny. Mamy rodowód solidarnościowy. Przewodniczący Samoobrony wydaje się zapominać, że wśród jego ludzi są tacy, którzy wcześniej związani byli najpierw z PZPR, potem z PSL, z SLD, niektórzy z solidarnościowym ruchem związkowym. Z 11-osobowego Zarządu Samoobrony ponad połowa została posłami: wiceprzewodniczący Krzysztof Filipek, sekretarz generalna Genowefa Wiśniowska i członkowie: Franciszek Franczak, Jan Łączny i Maria Zbyrowska. Głównym wrogiem Samoobrony jest nadal Leszek Balcerowicz i skutki jego polityki. Ale tak naprawdę ostrze kampanii skierowane zostało przeciwko AWS i rządowi Jerzego Buzka. Renata Rochnowska kandydowała z okręgu sieradzkiego. Wspólnie z mężem prowadzi produkcję drobiarską, ma czworo dzieci. Ukończyła Akademię Ekonomiczną w Poznaniu. – Dla mnie szkołą życia był samorząd – mówi. – Jestem członkiem Zarządu gminy Kurzętniki i radną w Radzie Nowego Miasta Lubuskiego, wcześniej byłam delegatem do sejmiku samorządowego w Toruniu. – Do Samoobrony wstąpiłam w 1993 r. Zaraz po tym, jak udało nam się spłacić kredyty zaciągnięte na rozwój gospodarstwa na początku lat 90. Ciężko było, ale nam się udało, inni nie zdążyli i zrujnowały ich odsetki. Włodzimierz Czechowski jest emerytowanym inżynierem górnictwa, absolwentem Politechniki Śląskiej. Do Sejmu wszedł z listy Samoobrony, ale jako przedstawiciel Forum Emerytów i Rencistów. Przez 43 lata pracował w górnictwie i budownictwie. Najpierw jako nadsztygar pod ziemią, później w przedsiębiorstwach budowlanych. Szczyci się, że budował Hutę Katowice, potem w urzędzie wojewódzkim zajmował się sprawami budownictwa. – Za mojej kadencji w 1978 r. padł rekord w budownictwie mieszkaniowym, oddaliśmy 34 tys. mieszkań – mówi z dumą. W III RP przez pięć lat prowadził własną firmę. – Musiałem ogłosić upadłość, bo kosztem mojego przedsiębiorstwa i 700 innych oddłużono kopalnie – twierdzi. Pan Włodzimierz doskonale wie, po co kandydował do Sejmu. Jak z rękawa sypie danymi: poziom inflacji, poziom rewaloryzacji rent i emerytur, realny wzrost płac. – Pani uwierzy, że w Górnośląskim Okręgu Przemysłowym ten rząd pozwolił na wybudowanie 56 supermarketów, które zniszczyły rodzimy handel i produkcję? – mówi z oburzeniem. Otrzymał ponad sześć tysięcy głosów, zapowiada, że „będzie walczył o godność ludzi pokrzywdzonych









