Dwa śledztwa

Dwa śledztwa

Po miesięcznej przerwie zebrał się znów Sejm. Pierwszym mocnym akordem była sprawa immunitetu posła Ziobry. Jak wiadomo, prokuratura zarzuca Ziobrze, że jako prokurator generalny przekroczył swe uprawnienia, zawożąc do Jarosława Kaczyńskiego, wówczas jeszcze nie premiera, a tylko szefa partii, prokuratora Miłoszewskiego z aktami sprawy paliwowej, które to akta Kaczyńskiemu, osobie do tego nieuprawnionej, zostały zreferowane. Sprawa na pewno z politycznego punktu widzenia była skandaliczna, typowa dla rządów PiS, który w prokuraturze widział ważny instrument walki politycznej, ściślej: walki z politycznymi, a czasem osobistymi przeciwnikami. Sprawa właściwie propagandowo (teraz mówi się delikatniej: „medialnie”) wykorzystana kompromitowałaby PiS i Ziobrę osobiście. Ale czy było to przestępstwo? Może było, może nie, to zależy od wielu czynników, które należało sprawdzić i we wniosku o uchylenie immunitetu przedstawić i uzasadnić. Ziobro niewątpliwie przekroczył uprawnienia, tyle że samo przekroczenie uprawnień nie jest przestępstwem, musi z tego wynikać szkoda dla interesu publicznego lub prywatnego. Czy w tym przypadku taka szkoda powstała? Z wniosku o uchylenie immunitetu to wcale przekonująco nie wynikało. W ogóle wniosek o uchylenie immunitetu byłemu ministrowi sprawiedliwości-prokuratorowi generalnemu, jeśli już zdecydowano się z takim wnioskiem wystąpić, powinien być wzorowo od strony prawniczej uzasadniony. Ten nie był. Występując w Sejmie, Ziobro wygłosił ponadgodzinną mowę. Było to bezsprzecznie dobre wystąpienie. Oczywiście, że było demagogiczne. Ziobro przedstawił się w nim jako ofiara Platformy, obiekt zemsty. Zemsty za co? Za to, że walczył z przestępczością (co z tego, że głównie na konferencjach prasowych, w równie zresztą demagogicznym stylu). Za to, że w obronie sprawiedliwości i bezpieczeństwa prostego człowieka nie wahał się pokazać, że wszyscy wobec prawa są równi (choć wiemy, że dla PiS byli równi i równiejsi). Zwrócił nawet uwagę, że atakiem na niego Platforma spłaca dług wobec przestępców, którzy głosując w ostatnich wyborach w zakładach karnych, głosowali głównie na Platformę (to co z tego, pacjenci zakładów psychiatrycznych głosowali przeważnie na PiS, a przecież nikt nie wyciąga z tego tak aż daleko idących wniosków). W warstwie prawniczej wystąpienie, gdzie Ziobro odnosił się wprost do wniosku, nie było tak efektowne, choć wskazał wszystkie słabości argumentacji prokuratury. Ale i w tej warstwie wystąpienie nie było wolne od demagogii, naruszało też reguły logiki. Ziobro twierdził m.in., że zgodnie z art. 156 paragraf 5 kodeksu postępowania karnego prokurator może udostępnić akta śledztwa innym osobom niż strony, pełnomocnicy, obrońcy etc. Wszystko to prawda. Może. Tyle że zgodnie z art. 2 tegoż kodeksu jego przepisy stosuje się w celu realizacji procesu karnego. Zatem opierając się na tym przepisie, można było okazać akta innej osobie (np. Jarosławowi Kaczyńskiemu), ale tylko wtedy, gdyby służyło to realizacji celów procesu karnego, czyli tego konkretnego śledztwa. Jakie cele śledztwa miało realizować pokazanie akt Kaczyńskiemu, Ziobro nie potrafi wyjaśnić. Przy okazji wpada tu w pułapkę logiczną. Jeśli udostępnienie Kaczyńskiemu akt dokonało się na podstawie przepisu kodeksu, było czynnością procesową. Ustawa o prokuraturze mówi wyraźnie, że prokurator generalny nie może wydawać podległym mu prokuratorom poleceń dotyczących konkretnych czynności procesowych. Tak czy owak Ziobro uprawnienia przekroczył. Po swoim wystąpieniu poseł Ziobro wspaniałomyślnie immunitetu się zrzekł. Gdyby się nie zrzekł, posłowie koalicji i lewicy i tak immunitetu by go pozbawili. A tak wypadło przynajmniej honorowo i znakomicie wpisywało się w całe, dobrze wyreżyserowane przedstawienie. Jest więc Ziobro bez immunitetu i płocka prokuratura może stawiać mu zarzuty. Nie wątpię jednak, że w tej rundzie to Ziobro jest zwycięzcą. Wygrał medialnie i politycznie. Prokuratura (za aprobatą rządu) podejmując decyzję o postawieniu Ziobrze zarzutu popełnienia przestępstwa i o wystąpieniu do Sejmu o uchylenie mu immunitetu, nie potrafiła prawidłowo uzasadnić swego wniosku. I to trochę wstyd. Posłowie Platformy zupełnie byli nieprzygotowani do medialnego odparcia zarzutów, oskarżeń i insynuacji Ziobry i jego kolegów z PiS pod swoim adresem i pod adresem ich rządu. Teraz śledztwo będzie się wlokło, zakończy Bóg wie kiedy, a jak? To będzie zależało od aktualnych sondaży przedwyborczych. Taki już jest niestety urok naszej prokuratury. Ale opinia publiczna poinformowana została o wszczęciu innego jeszcze sensacyjnego śledztwa. Tym razem IPN wszczął śledztwo w sprawie śmierci gen. Sikorskiego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 37/2008

Kategorie: Felietony, Jan Widacki
Tagi: Jan Widacki