Dyktatura procentów

W czasie tegorocznych rekolekcji stołeczne parafie podjęły rywalizację. Który z budynków kościelnych zgromadzi największą liczbę słuchaczy. Im bardziej wymowny, charyzmatyczny, medialny, sławny jest kaznodzieja, tym większa publika. Nikogo już nie dziwią niekonwencjonalne chwyty retoryczne, śmiechy w wyreżyserowanych starannie pauzach, no i brawa na finał. A nawet huragany braw. Na stojąco. Kościół zaczyna podlegać twardym regułom rynku. Jak telewizje. Nie liczy się tylko przekaz, liczyć zaczyna się przede wszystkim współczynnik oglądalności. A skoro na seans rekolekcyjny potrafi przyjść do kościoła ponad tysiąc osób, to czemu nie uczynić następnego kroku? Zachęcić reklamodawców. Już teraz warszawska parafia z Chłodnej wydrukowała plakat namawiający do licznego udziału. A to jest miejsce na twoją reklamę, warto zachęcić. Niedługo w czasie przerw kaznodziejów szołmenów polecą ku publice spoty reklamowe. Piwo pewnie długo nie, ale czemu nie wino wprost z Kany Galilejskiej albo komórki zabezpieczające w pakiecie bezpłatny roaming z Niebiosami? Na razie jest już ranking gwiazd rekolekcyjnych. Prym wiedzie ojciec Maciej Zięba, zawsze zapewnia pełny kościół. Ustępują mu starszy, mniej żwawy ojciec Jacek Salij, no i goszczący na warszawskich występach krakus Jan Andrzej Kłoczkowski. To drużyna dominikańska. Konkurują z nimi jezuici. Ich gwiazdą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 14/2004, 2004

Kategorie: Blog