Pani Aniu, Pani kłamie

Dziś po parę zdań o trzech sprawach.
Głośno było w ostatnich dniach o PiS-owskiej propagandówce w Sejmie z udziałem części działaczy byłych Wolnych Związków Zawodowych. Dużo mówiono, kogo zaproszono, a kogo nie zaproszono. Ale nie mniej ważne jest to, co tam mówiono. A to daje się podsumować jednym słowem – kłamano. Kłamał Jarosław Kaczyński, mówiąc, że 17 września 1980 r., na naradzie związkowców Mazowiecki i Geremek byli przeciwni powstaniu „Solidarności”, a za tym był Jan Olszewski i on sam. Byłem na tej naradzie. Spór szedł nie o to, czy ma powstać „Solidarność”, lecz jaka ma być – scentralizowana czy federacyjna. Chodziło o to, jaka forma ułatwi trwanie ruchu we wrogim komunistycznym otoczeniu. Była różnica poglądów i powstał związek scentralizowany z dużą rolą regionów i sekcji branżowych.
Kłamała też Anna Walentynowicz, opowiadając bzdury na temat Borusewicza. To nie pierwsze jej kłamstwo. Kiedyś znalazłem w internecie inne, jakoby w sierpniu 1980 r. eksperci strajkowi MKS spali, tak jak delegacja rządowa, w hotelu Heweliusz i tam się z nią potajemnie naradzali. W rzeczywistości część spała w stoczni, a kilka osób u palotynów na plebanii. Napisałem jej: „Pani Aniu, przecież Pani świadomie kłamie!”. Odpisała mi wymyślaniem. Oni nie piszą nowej historii, oni kłamią na temat tej, co była. Kłamstwo jest ideowym kamieniem węgielnym PiS. Kłamstwo o początkach Niepodległej w roku 1989. Teraz się je rozciąga wstecz, ale ono ma krótkie nogi.

**

Platforma chce pozbawić byłych esbeków przywilejów emerytalnych. Uważam to za słuszne, pod jednym warunkiem – że ustawa nie zostanie zakwestionowana przez Trybunał Konstytucyjny. Z deklaracji PO wynika, że tak właśnie chce postąpić i tym tłumaczy, dlaczego podstawą prac nie może być antykonstytucyjny projekt PiS. Byłoby bardzo niedobrze, gdyby Platforma poszła tropem partii Kaczyńskich, robiąc ustawę miłą dla części elektoratu PiS, by go przyciągnąć do siebie, a po zakwestionowaniu przez Trybunał rozkładała ręce, że chciała dobrze, ale winna zła konstytucja. Ta droga byłaby sprzeniewierzeniem się ogromnej części elektoratu PO, zdecydowanie anty-PiS-owskiej. Wierzę w zapewnienia, że czegoś takiego nie będzie. Z zaskoczeniem, ale miłym, przyjąłem wypowiedź Wojciecha Olejniczaka, że zgodne z konstytucją rozwiązanie sprowadzające esbeckich emerytów do zwykłego emeryckiego statusu mogłoby być poparte przez SLD. Rzeczywiście byłoby to najważniejsze, nie w słowach, ale w czynie odcięcie się od ponurej strony genealogii politycznej Sojuszu. Niestety zaraz po tym usłyszeliśmy Grzegorza Napieralskiego broniącego esbeckich przywilejów, głos wiernego wnuka PZPR i chyba z gorszych zakamarków tej partii. Pozbawienie przywilejów nie jest karą, lecz sprowadzeniem tych ludzi do statusu normalnego obywatela, a nie obywatela nadzwyczajnego, a wyniesionego do tego położenia przez pracę w instytucji podłej, szkodliwej, niszczącej tysiące ludzi.

**

W sprawie gruzińskiej Unia Europejska zrobiła maksimum tego, co mogła wspólnie zrobić. Jeśli Rosja wycofa wojska ze stref wokół Osetii i Abchazji, a na ich miejsce wejdą obserwatorzy Unii, to będzie umiarkowany sukces. Gruzja nie zrobi ani pół kroku ku Unii Europejskiej i NATO, jeśli nie uzna separacji Abchazji i Osetii, bo Unia i NATO nie przyjmą na członka, kraju w stanie półwojny z Rosją. Rosja przywróciła dominację, ale już nie wyłączność na Kaukazie. Znacznie ważniejsze od niezadowalającej wielu komentatorów i polityków reakcji Unii jest to, jakie wnioski zostaną wyciągnięte, gdy chodzi o długofalowe stosunki z Rosją. Czy sprawa się rozejdzie po kościach i powróci traktowanie tego kraju jako normalnego i bezpiecznego, czy dostrzeże się, że Rosja, chudsza i słabsza, zachowała imperialną duszę i przez to może być dla spokoju na świecie niebezpieczna. Ważne jest to, czy Unia potrafi tak ukształtować swoje zbiorowe myślenie i samą siebie, by przy kolejnej podobnej próbie móc skuteczniej i bardziej stanowczo powiedzieć „nie” odbudowywaniu przez Rosję imperium poprzez aneksje. I, co jeszcze ważniejsze, potrafić skutecznie zapobiegać dzieleniu Unii i jej rozbijaniu przez wielkiego sąsiada, bo będzie to robił. Zachód chciał i chce traktować Rosję jako partnera, Rosja nigdy nie przestała go uważać za wroga. Potrzebne jest przywrócenie równowagi we wzajemnym traktowaniu, w tym wypadku więcej nieufności, ostrożności i zabezpieczeń ze strony Unii przez rosyjskimi naciskami czy szantażami energetycznymi, ale i militarnymi.

9 września 2008

 

Wydanie: 2008, 38/2008

Kategorie: Blog

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy