Dzieci z czwartym krzyżykiem

Dzieci z czwartym krzyżykiem

Mają po 40 lat, ale ubierają się i zachowują jak nastolatki Warszawskie biura w szklanym wieżowcu. Wystarczy wejść do pierwszej z brzegu korporacji, by zobaczyć różowe spinki na grzywkach 35-latek, plecaczki w kształcie misia, przyciasne T-shirty z napisem „miss sixteen”; dzwonią telefony z bajeranckim dzwonkiem z „Pszczółki Mai”, na ścianach obrazki ze „Shreka”. Chorobę dorosłych, którzy nie dorośli, ochrzczono syndromem Piotrusia Pana. Psycholodzy mówią o nich: niedojrzali i infantylni. Tymczasem oni biorą odpowiedzialność, płacą podatki, kupują nieruchomości, śledzą „Puls Biznesu”. Pokolenie dzisiejszych 30-latków socjolodzy nazywają adulescents (od słowa powstałego z połączenia adult – dorosły i adolescent – nastolatek) albo kidults (dzieciorośli). W Polsce nazywa się ich nastorośli. Nie chcą dorosnąć, żeby nie zwariować w tym polskim szczękościsku, gdzie karierę można zrobić w uniformie i na poważnie. Zachodnie społeczeństwa starzeją się demograficznie, ale psychologicznie infantylizują, mówią socjolodzy. Spece od wizerunku twierdzą, że umiarkowane dziecko nikomu nie zaszkodziło, śmiesznie się robi, jak przekracza się cienką czerwoną linię. Polski szczękościsk Na 40-letnie dzieci jest nazwa. Świr. Świr to osoba „bez piątej klepki”. Od czterech lat wręcza się im uroczyście statuetki. „A czego ty, Kuba, nie masz żony?”, „Czemu pan się tak odmładza?”, „Wypada w tym wieku

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2005, 39/2005

Kategorie: Obserwacje
Tagi: Edyta Gietka