Dziś pracują, jutro strajkują

Dziś pracują, jutro strajkują

Łagodzenie konfliktów to ciągle jedyny pomysł na ratowanie sytuacji w służbie zdrowia Chcemy pracować, nie emigrować, Rząd do roboty za 1000 złotych! – wykrzykiwali przed Sejmem protestujący w stolicy pracownicy służby zdrowia. Domagali się natychmiastowego podniesienia pensji o 30% oraz istotnego zwiększenia publicznych nakładów na opiekę zdrowotną. Policja podała, że było ich koło 8 tys. Białe kitle, trochę stetoskopów, solidarnościowe flagi i transparenty z dobrze znanymi hasłami. Że jest ciężko, że brakuje pieniędzy, że to wstyd i hańba. Ulica przyjęła ten protest dość obojętnie. „Nie pierwszy i nie ostatni”, padały komentarze. Bo do złej sytuacji w służbie zdrowia zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Pojawiali się kolejni ministrowie, z lewa i z prawa. Obiecywali złote góry, podwyżki, lepsze warunki pracy i lepszy dostęp do lekarzy. I co? Zupełnie nic. Kolejne lata pokazują, że w Polsce nikt nie ma pomysłu na ratowanie sytuacji w służbie zdrowia. A szumne zapowiedzi polityków to nic innego jak pustosłowie obliczone na zdobycie jak największej liczby wyborczych punktów. Nie trzeba daleko szukać. „Zdrowie jest w swojej istocie apolityczne. Traci wtedy, gdy zajmują się nim cyniczni ignoranci i doktrynerzy. Z nami, z programem proponowanym przez Prawo i Sprawiedliwość, stworzymy Polakom większe poczucie bezpieczeństwa zdrowotnego”,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 20/2006, 2006

Kategorie: Kraj