Brak autostrad na Euro 2012 będzie naszym najmniejszym zmartwieniem. Gorzej, że remonty już wybudowanych dróg mogą kosztować dodatkowe miliardy złotych Gdy na początku lutego bieżącego roku minister transportu Sławomir Nowak oświadczył, że kluczowe odcinki autostrad A1 i A4 nie będą gotowe na Euro 2012, nikt się nie oburzył ani nie przypomniał składanych wcześniej obietnic. Uznano, że Nowak powiedział prawdę i tworzy wygodne alibi. Emocje wybuchły, gdy media doniosły o pękającej pod wpływem niskich temperatur asfaltowej nawierzchni nowo budowanych autostrad. W relacjach reporterów telewizyjnych pojawił się fachowiec grzebiący w dziurze kluczykami samochodowymi. Za to reakcja Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad była szybka i zdecydowana. Policzono pęknięcia i zażądano od wykonawców przedstawienia programu naprawczego. Po czym sprawa na krótko ucichła. Koleiny albo dziury By pojąć skalę problemu, warto policzyć długość wybudowanych i budowanych w Polsce dróg. Według danych Ministerstwa Transportu, w budowie i przebudowie jest dziś 1380 km dróg krajowych, w tym m.in. 29 odcinków autostrad o łącznej długości 643 km, 43 odcinki dróg ekspresowych (631 km) oraz 12 ob- wodnic na drogach krajowych (86 km). Od listopada 2007 r. oddano do użytku 1440 km dróg krajowych, w tym 298 km autostrad, 443 km ekspresówek, 153 km obwodnic oraz 546 km dróg po przebudowie. Olbrzymia większość ma nawierzchnię asfaltową, która może pękać. A skala związanych z tym kosztów na razie nie jest znana. Ostatnio w resorcie transportu i w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad zapanował niepokój. Zwłaszcza gdy urzędnicy przypomnieli sobie, że ostrzeżenia przed pękaniem asfaltowej nawierzchni pod wpływem mrozu nie są niczym nowym. 11 kwietnia 2011 r. spółka Eurovia Polska SA (która notabene później, w lipcu 2011 r., wspólnie z firmą Warbud przejęła odcinek 29 km budowanej autostrady A2 między Strykowem a Konotopą) wysłała do ówczesnego ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka oraz Lecha Witeckiego, p.o. generalnego dyrektora dróg krajowych i autostrad, list pod znamiennym tytułem „Ostatni moment na modyfikację metodyki projektowania nawierzchni drogowych w Polsce – skala problemu może objąć ponad 1000 km autostrad”. Autorzy listu stwierdzali na wstępie: „Wkrótce na ponad 1000 km autostrad zostaną wbudowane mieszanki mineralno-asfaltowe, czego konsekwencją przy obecnych wymaganiach technicznych może być pojawienie się spękań termicznych w dużej skali”. Dalsza część dokumentu zawierała uzasadnienie owej tezy oraz próbę wskazania rozwiązań i zachętę do dyskusji. Nawierzchnie tymczasem pękają, ponieważ w 2009 r. GDDKiA uznała za priorytet to, by na drogach i autostradach wskutek zużycia i warunków atmosferycznych nie powstawały koleiny, i zażądała od wykonawców stosowania takich mieszanek asfaltu, które sprawiają, że droga jest „sztywna”. W krajach o cieplejszym klimacie, takich jak Francja czy Hiszpania, sztywne nawierzchnie asfaltowe sprawdzają się znakomicie. W Polsce jednak nie wytrzymują silnych mrozów. 18 maja 2011 r. w Instytucie Badawczym Dróg i Mostów w Warszawie zorganizowano konferencję z udziałem m.in. przedstawicieli resortu infrastruktury i GDDKiA. Z prezentacji przedstawionej wówczas przez spółkę Eurovia wynikało, że już w latach 2004-2006 na autostradzie A2 i innych drogach zaobserwowano dużą liczbę spękań termicznych. Wskazano przy tym, że zgodnie z obowiązującymi normami i specyfikacjami technicznymi polskie asfalty pękają w temperaturach od minus 16 do minus 22 stopni Celsjusza, podczas gdy wiadomo, że zimą temperatura potrafi u nas spaść nawet do minus 34 stopni. Gdy dodamy do tego ryzyko skrócenia żywotności nawierzchni o 40-70% na skutek wymywania asfaltu, wnikania i zamarzania wody oraz innych procesów, może się okazać, że nowo budowane w Polsce drogi i autostrady będą się nadawały do remontu nie po siedmiu-ośmiu latach, jak przyjmuje się na Zachodzie, lecz już po dwóch-trzech. Nie znam reakcji resortowych urzędników ani pracowników Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, ale spółka Eurovia, a także obecni na konferencji przedstawiciele innych firm zaangażowanych w inwestycje drogowe mogli uznać, że rząd i GDDKiA zostały ostrzeżone. Dalszy ciąg znamy z relacji telewizyjnych i opowieści budowlańca grzebiącego w spękanym asfalcie kluczykami samochodowymi. Winnych nie ma i nie będzie, bo wszyscy przecież działali w ramach prawa i zgodnie z obowiązującymi procedurami. Tanio budują, potem plajtują A jednak stało się coś ważnego. Od lat
Tagi:
Marek Czarkowski