Skutki neoliberalnych reform gospodarczych oraz zmęczenie dyktaturą Mubaraka doprowadziły nad Nilem do największych od pół wieku wystąpień W Koranie są wersety mówiące o prawie do walki zbrojnej z niesprawiedliwością. Z pewnością nie ma to bezpośredniego związku z tym, co wydarzyło się w egipskiej miejscowości Mahalla al-Kubra na początku kwietnia, ale może tłumaczyć, dlaczego muzułmanom na całym Bliskim Wschodzie tak trudno przyjąć z pokorą dotykające ich rażące niegodziwości. Strajki w fabryce tekstyliów Misr Spinning and Weaving Co. zapowiedziano na 6 kwietnia już w styczniu. Miały na celu wymuszenie dotrzymania obietnic złożonych w wyniku wystąpień robotniczych z poprzednich dwóch lat. Dlatego też uprzedzone o wszystkim władze już kilka dni wcześniej próbowały spacyfikować nastroje prośbami i groźbami. Jednak do wystąpień i tak w końcu doszło. Żądano podniesienia do 1,2 tys. EGP (funtów egipskich) płacy minimalnej, domagano się waloryzacji płac zgodnie ze współczynnikiem inflacji dla wszystkich pracowników w Egipcie, swobody działalności związków zawodowych, a także wyrażano niezadowolenie z rozpędzającej się inflacji i niesatysfakcjonującego funkcjonowania lokalnej służby zdrowia. O bojowości nastrojów świadczyły chociażby hasła „Nadeszła rewolucja!”, wznoszone przez dzieci, również biorące udział w demonstracjach. Uliczny protest zasypał grad kamieni rzucanych przez wynajętych przez reżim bandytów. Następnie do akcji wkroczyły siły bezpieczeństwa z gazem łzawiącym i pałkami. Doszło do regularnych starć, które ucichły dopiero późno w nocy, jednak już następnego dnia – 7 kwietnia – ok. 2 tys. osób urządziło pokojową demonstrację naprzeciwko posterunku policji, domagając się wypuszczenia zatrzymanych dzień wcześniej towarzyszy. Policja egipska „przywitała” ich kulami kauczukowymi i gazem łzawiącym, a nawet ostrą amunicją, na co uczestnicy protestu odpowiedzieli kamieniami. Starcia te – według relacji świadków – przypominały sceny z palestyńskich walk z Izraelczykami, stąd nazwa intifada w Mahalli lub intifada robotnicza. Ministerstwo Bezpieczeństwa „oczywiście” uznało strajk za nielegalny, a Mahallę ogłoszono strefą zamkniętą. W ciągu dwóch dni zabito – wedle różnych danych – sześć lub siedem osób, w tym 15-letniego Ahmada Hamadę (wiele źródeł mówi o dziewięcioletnim chłopcu), który zginął od wystrzelonej z bliska policyjnej kuli kauczukowej. Co najmniej 800 osób znalazło się w aresztach. Byli wśród nich przywódcy strajkowi, lecz także kobiety i dzieci, z których najmłodsze miały po osiem lat. Reakcja Kompleks tekstylny Misr Spinning and Weaving Co. (zwany w egipskim arabskim Ghazl el-Mahalla) powstał w 1927 r. i długo pozostawał największą fabryką włókienniczą nie tylko w kraju, lecz w całej Afryce i na Bliskim Wschodzie, zatrudniając w szczytowym okresie ponad 50 tys. robotników. Do dziś jest nie tylko najważniejszym pracodawcą w położonej w Delcie Nilu niespełna półmilionowej Mahalli, ale i największym przedsiębiorstwem przemysłowym sektora publicznego w Egipcie. Ma on jednak również wielkie znaczenie symboliczne. Tamtejsi pracownicy niejednokrotnie swoimi wystąpieniami wpływali na warunki pracy i płace robotników w całym kraju. Tak było m.in. w latach 1947-1948, w roku 1975 czy 1986. Obecne wystąpienia są z kolei największymi, odkąd w sierpniu 1989 r. policja brutalnie stłumiła strajk w hucie w Helwan, na przedmieściach Kairu. Częściej jednak porównuje się te wydarzenia z buntem chlebowym w 1977 r. Nic więc dziwnego, że rząd – obawiając się wystąpień akurat w tym miejscu – postanowił działać. Już 8 kwietnia do Mahalli przybył premier Nazif, który obiecał, że robotnicy Misr otrzymają premię wynoszącą 30 dniówek, natomiast w całym sektorze tekstylnym 15. Aby spacyfikować nastroje, władze zwiększyły również subsydia zbożowe, nakazały armii wypiekanie i rozprowadzanie chleba oraz zniosły parytety importowe na niektóre dobra żywnościowe. Zdecydowano się także płacić ceny rynkowe za produkowane w Egipcie zboże, aby wspomóc krajową produkcję. Również 8 kwietnia odbyły się wybory lokalne. Jednak ich rezultaty były przesądzone, na długo zanim Bractwo Muzułmańskie – największe ugrupowanie opozycyjne w kraju – wycofało swych kandydatów i wezwało do bojkotu. Nie dano im zresztą wielkiego wyboru, w tygodniach poprzedzających głosowanie aresztując prawie tysiąc czołowych działaczy stronnictwa. Co istotne, gdy w większości miast Egiptu jedynymi kandydatami byli reprezentanci rządzącej Partii Narodowo-Demokratycznej, w Mahalli – pod wpływem wydarzeń poprzednich dwóch dni – jej reprezentanci w dniu wyborów zrezygnowali z kandydowania.
Tagi:
Grzegorz Konat









