Ekorozrzutnicy

Według ostrożnych szacunków ONZ przy tym tempie rozwoju w 2050 r. będziemy potrzebowali ponad dwóch planet
Korespondencja z Brukseli

Footprint (albo po francusku empreinte), czyli ślad stopy – to słowo często słyszało się podczas brukselskiego Zielonego Tygodnia. Niestety jesteśmy gatunkiem łakomym i rozrzutnym, korzystamy z zasobów naturalnych, nie zastanawiając się zbytnio nad tym, czy Ziemia nadąża z ich odtwarzaniem. Dzisiaj zużywamy już 1,3 planety, co oznacza, że każdego roku czerpiemy z niej więcej, niż może wytworzyć, i zasypujemy ją większą ilością odpadów, niż może wchłonąć. Według ostrożnych szacunków ONZ przy tym tempie rozwoju w 2050 r. będziemy potrzebowali ponad dwóch planet. Jak wyjaśniał Mathis Wackernagel, jeden z szefów założonej w 2003 r. organizacji Global Footprint Network, możliwości Ziemi to 1,8 globalnego hektara na osobę. Wackernagel i William Rees z Uniwersytetu Columbii Brytyjskiej wymyślili to pojęcie jako rodzaj ekologicznego PKB, narzędzie do nadzorowania zasobów środowiskowych każdego państwa na podobnej zasadzie, jak pilnuje się budżetu.
Ślad, jaki pozostawiał przeciętny człowiek w 2003 r., to 2,2 ha. Każdy Polak wykorzystuje przeszło 3 ha. Podobnie wygląda ślad Białorusina, Słowaka i Ukraińca, ale już Czesi zajmują około 5 ha. Najwięcej, bo prawie 10 ha, przypada na Amerykanina.
Zmniejszenie tego ekologicznego długu to właśnie cel takich imprez jak Zielony Tydzień – organizowana już po raz ósmy największa doroczna konferencja poświęcona polityce środowiskowej Unii Europejskiej, forum wymiany doświadczeń, prezentacji dobrych praktyk w ochronie środowiska i okazja do nagradzania najlepszych inicjatyw, przedsiębiorstw i produktów. Tegoroczne hasło brzmiało: „Tylko jedna Ziemia. Nie zmarnujmy jej!”.

Mamy się czym pochwalić

Przy stanowisku Cadbury, zasłanym czekoladkami w fioletowych opakowaniach, dyżuruje Marta Pokutycka reprezentująca naszego Wedla. Wedel, tak jak inne firmy wchodzące w skład koncernu Cadbury Schweppes, jest zielonym ambasadorem – modernizuje zakłady, zmniejsza swój wpływ na środowisko, docenia ekologiczne inicjatywy pracowników. Cały koncern propaguje teraz swoją akcję „Fioletowe staje się zielone”. Firma zobowiązała się np. do obcięcia o 50% netto emisji dwutlenku węgla, przejścia na energię odnawialną i w 60% na opakowania biodegradowalne. Ogranicza też mocno zużycie wody.
To właśnie pani Marta przedstawia mi koordynatorkę programu Szkoły dla Ekorozwoju, Małgorzatę Łuszczek. Międzynarodowy program, funkcjonujący w Polsce, Czechach i Wielkiej Brytanii, promuje edukację na rzecz ekorozwoju. Pani Małgorzata jest na Zielonym Tygodniu drugi raz. – Dwa lata temu mieliśmy stoisko jako Fundacja Partnerstwo dla Środowiska. Tym razem chciałam, żeby nasze szkoły też mogły zobaczyć sposób organizacji tego typu imprez – wyjaśnia. Przywiozła ze sobą przedstawicielki szkoły podstawowej w Rodakach (woj. małopolskie) – również po to, by pokazać innym, jak działają Szkoły dla Ekorozwoju. – Wielu partnerów myśli, że polskie działania są na bardzo niskim poziomie. Nie ukrywam, że mamy rzeczywiście dużo do nadrobienia, jeśli chodzi o wprowadzenie alternatywnych rozwiązań w zakresie energii odnawialnej. Ale też sporo się robi, nasze szkoły np. zakładają panele solarne na dachach, przy szkole w Zawoi stoi wiatrak – podkreśla.
– Ważne są też oszczędzanie wody, segregacja odpadów i dbanie o środowisko wokół szkoły. To taki dobry początek, żeby zachęcić innych.
Szkoda, że na zmianę oceny Polski nie wpłynęła prezentacja Wrocławia podczas sesji poświęconej zrównoważonemu rozwojowi miast. Potencjał Wrocławia szybko poszedł w zapomnienie po wyliczeniu problemów z transportem publicznym, ruchem samochodowym, składowaniem odpadów i ściekami. Znów wystąpiliśmy w roli ubogiego krewnego, liczącego na zagraniczne inwestycje, ale nieradzącego sobie nawet z wyegzekwowaniem obietnic.

Oszczędzać!

Pozostałym uczestnikom Zielonego Tygodnia chwalenie się przychodziło znacznie łatwiej, nawet drobiazgami, których skuteczność zależy w dodatku od dobrej woli konsumentów. Takim pomysłem jest wyposażanie produktów Nokii w urządzenie przypominające o konieczności wyłączenia ładowarki po naładowaniu telefonu. Rzeczywiście, gdyby przynajmniej wszyscy użytkownicy sprzętu Nokii pamiętali o tym, oszczędności byłyby znaczne. Nigdy jednak nie można być pewnym reakcji kupującego – próba zrezygnowania ze sprzedawania telefonów razem z ładowarką okazała się niewypałem. Większość tych, którzy kupili telefon i dostali bon na ładowarkę, i tak zgłaszała się później po jej odbiór. Zamiast oszczędności były więc straty z powodu dodatkowego opakowania. A zmniejszanie opakowań to nie tylko świetny sposób na oszczędzanie materiałów, ale i na zmniejszanie emisji CO2: mniejsze pudełka – mniej choćby samochodów dostawczych.

Każdy może coś zrobić

Znakomitym przykładem ciągłego przetwarzania są opakowania szklane. Szkło może być poddawane nieustannemu recyklingowi bez utraty swoich właściwości. Warto jednak pamiętać, że chodzi tylko o butelki i słoiki. Do kontenerów nie należy wrzucać naczyń, kryształów, szyb, luster itp. Takie szkło ma inny skład chemiczny.
Trzeba przyznać, że Belgowie znakomicie radzą sobie ze zbieraniem butelek. Michael Delle Selve z Europejskiej Federacji Opakowań Szklanych (FEVE) podaje wynik 103%. Nie ma kłopotów z liczeniem – po prostu odzyskiwane są również opakowania po produktach przywożonych z zagranicy. Pytam o Europę Wschodnią – 30%.
Cała Europa boryka się jednak z podobnym problemem – ludzie coraz chętniej deklarują gotowość do działań proekologicznych, gorzej z realizacją. Generalna zasada brzmi: musi się to opłacać. Z reguły konsument uważa, że za produkty ekologiczne zapłaci drożej. Przede wszystkim jednak nie sądzi, że jego indywidualne działania będą miały jakikolwiek wpływ na stan środowiska. Pora więc zmienić sposób myślenia z „sam niczego nie zmienię” na „sam też mogę coś zmienić”.

 

Wydanie: 2008, 25/2008

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy