E-podpis zastąpi odręczny i ułatwi przepływ dokumentów 16 sierpnia weszła w życie ustawa o elektronicznym podpisie, zrównująca wobec prawa ważność elektronicznego podpisu z podpisem odręcznym. Pozornie sprawa wydaje się bardzo prosta. Aby kontaktować się z urzędami, sklepami, bankami, bibliotekami albo np. współpracownikami we własnej firmie, możemy już od 16 sierpnia wykorzystywać podłączony do sieci komputer. Tą drogą możemy wysyłać podania, zamówienia, sprawozdania, zeznania – i każdy taki dokument zgodnie ze swoją wolą możemy podpisywać, bowiem zaczyna działać w Polsce ustawa o podpisie elektronicznym. W praktyce jednak na te dobrodziejstwa polskiego prawa (i techniki) jeszcze poczekamy, może kilka dni, może kilka tygodni. Papiery do muzeum? Podpis elektroniczny, który w społeczeństwie informatycznym ma zastąpić odręczny, ułatwi przepływ dokumentów. Obywatel będzie miał przez to lepszy, łatwiejszy kontakt z urzędami. Podpisanie oświadczenia, umowy czy innego dokumentu nie będzie wymagało stawienia się osobiście w biurze oddalonym nawet o kilkadziesiąt kilometrów. Zapewne niedługo obywatele i urzędy dostrzegą korzyści płynące z podpisu elektronicznego, na razie jednak musimy zaczekać, aż wejdą w życie ostatnie rozporządzenia i machina zadziała. Rozporządzenia, o których mowa, są niezbędne do uruchomienia systemu certyfikacji podpisu elektronicznego. Ktoś musi wystawiać elektroniczne zaświadczenia zabezpieczające podpis elektroniczny, ale jeszcze nie wiadomo w stu procentach, kto to będzie. Zgodnie z zapisami ustawy, aby posługiwać się bezpiecznym (kwalifikowanym) podpisem elektronicznym, trzeba będzie zgłosić się do firmy świadczącej usługi certyfikujące. Na razie jednak firm takich formalnie nie ma. Dopiero po 16 sierpnia kandydaci do świadczenia usług certyfikacyjnych zgłoszą swoje oferty i po przeprowadzeniu odpowiedniej kontroli (audytu) zostaną wpisani na listę. Jednym z nich będzie prawdopodobnie spółka TP Internet, a konkretnie wyłonione z niej CC Signet (CC to skrót od Centrum Certyfikacji). Plany założenia centrum ma też Bankowe Przedsiębiorstwo Telekomunikacyjne Telbank, z głównym udziałowcem NBP. Dopiero potwierdzone przez specjalistów certyfikaty umożliwiają weryfikację podpisu elektronicznego, jego przyporządkowanie do określonej osoby. Pierwszy e-podpis złożył prezydent 11 października ub.r. prezydent RP, Aleksander Kwaśniewski, po raz pierwszy w Polsce złożył elektroniczny podpis pod ustawą o podpisie elektronicznym. Certyfikat prezydenckiego podpisu został wystawiony przez Centrum Certyfikacji Signet. Jeszcze niedawno eksperci oceniali, że e-podpis upowszechni się dopiero za trzy lata, kiedy potanieją urządzenia odczytujące kod i zwiększy się liczba posiadaczy komputerów. Pragnienie nowoczesności jest jednak o wiele mocniejsze. Skoro e-podpis może być używany do robienia zakupów w Internecie, w kontaktach z urzędami (np. urzędem skarbowym), firmami (np. bankami) i osobami prywatnymi, zaczęto się nim posługiwać wcześniej. Na razie jednak, przed formalnym wejściem ustawy w życie, są to tylko podpisy nieprzynoszące skutków prawnych, nieuwiarygodnione. Używa się ich na mocy porozumień dwustronnych, np. między bankiem a jego klientami, albo w wewnętrznych kontaktach służbowych w ramach jednej firmy. Taki podpis pozwala stwierdzić, kto jest autorem dokumentu, z jakiego konta internetowego został on wysłany i czy w momencie elektronicznego podpisywania nie został zmieniony, a więc sfałszowany. Karta i czytnik Wyższym etapem funkcjonowania podpisu elektronicznego ma być jednak jego kwalifikowana odmiana, całkiem bezpieczna i potwierdzona przez centrum certyfikacji. Tego typu podpis elektroniczny może być umieszczony na karcie z mikroprocesorem, którą wkłada się do specjalnego czytnika. Zakupienie tych dwóch akcesoriów jest konieczne, aby podpisywać się ważnym i certyfikowanym e-podpisem. Na polskim rynku nie sprzedaje się jeszcze tych urządzeń, ale sprowadzenie ich nie stanowi żadnego problemu. Istnieją karty i czytniki pracujące według norm europejskich EAL i amerykańskich FIPS. Cena jednej karty wynosić będzie ok. 100 zł, czytnika – ok. 180 zł. Ile będzie kosztować certyfikat, a więc i samo posługiwanie się tym podpisem – abonament – jeszcze nie wiadomo. Można jednak zafundować sobie o wiele tańszy podpis elektroniczny, tyle że niespełniający wszystkich wymogów certyfikacji i kwalifikacji prawnej (48 zł). Nazywa się on Zabezpieczenie Poczty Elektronicznej dla Firm. Jest to imienny certyfikat służący do elektronicznego podpisywania poczty. Oprócz imienia i nazwiska posiadacza certyfikat zawiera również informacje o firmie, istnieje także cyfrowy odpowiednik imiennej pieczęci firmowej. Certyfikat obsługiwany
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz









