Emeryci i renciści – do gazu!

PRAWO I OBYCZAJE Nasi dzielni liberałowie od dawna już usiłują przekonać zacofany naród, że emerytury i renty stanowią komunistyczny przeżytek zagrażający budżetowi państwa, a tym samym są źródłem narastającej biedy całego społeczeństwa. Leszek Balcerowicz pisał o „eksplozji” wydatków emerytalno-rentowych („Wolność i rozwój. Ekonomia wolnego rynku”, Kraków 1995, s. 115). Autor znany z jednostronnego widzenia rzeczywistości społecznej dokonał wielkiego „odkrycia”: źródłem kryzysów finansów państwa są systemy emerytalne (s. 276). Niesprawna władza ma dziś dzięki tej teorii bardzo wygodne alibi. Za obecną zapaść budżetową nie odpowiada rząd, lecz emeryci i renciści, którzy żyją na koszt pracującego społeczeństwa. Wniosek z tego jest prosty: trzeba tych darmozjadów pozbawić świadczeń, które obciążają budżet państwa. Ochrona socjalna powoduje bowiem „destabilizację finansów publicznych, wzrost długu państwa, spadek tempa rozwoju i zwiększone bezrobocie” (L. Balcerowicz, jw., s. 121). Mówienie o „eksplozji” ubezpieczeń społecznych w Polsce minionej dekady jest oczywistym fałszem. Po 1990 r. rozpoczął się proces dokładnie odwrotny. Zakres uprawnień emerytalnych był przez nową, niekomunistyczną władzę systematycznie umniejszany. Odbywało się to z naruszeniem przepisów konstytucyjnych z 1992 r. obowiązujących do czasu wejścia w życie nowej konstytucji (17.10.1997). Przepisy te przewidywały

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2001, 35/2001

Kategorie: Felietony