Ileż razy tłumimy coś, bo wstydzimy się cudzego spojrzenia albo uważamy, że nie mamy prawa czuć tego, co czujemy?
Żyjemy w społeczeństwie, w którym do emocji z jednej strony nas się zniechęca, uznając je za oznakę słabości i powód do wstydu, bo otwierają blizny, które zbytnio przypominają najgłębsze rany odczuwane przez osobę pozostającą pod ich wpływem; z drugiej strony są one demonstrowane z fachowym ekshibicjonizmem, niczym medal, i obserwowane z voyeurystycznym zacięciem. Dla wielu mężczyzn wciąż niestosowne jest okazywanie łez czy słabości, przyznanie, że życie nimi wstrząsa, porusza ich, przewraca. Choć przecież zdarza się to wszystkim.
Dla wielu kobiet fakt, że uznaje się je za emocjonalne, a zatem niestabilne, oznacza ciągłe odzieranie ich z autorytetu w pracy, w polityce, w życiu; nawet kiedy retoryka emocjonalności i empatii dowartościowuje je i uświęca, emocjonalność wciąż widziana jest jako cecha ofiary, która umniejsza nie tylko daną osobę, ale i same emocje.
Ileż to razy tłumimy coś, bo wstydzimy się cudzego spojrzenia albo uważamy, że nie mamy prawa czuć tego, co czujemy? Zdarza się nawet, że z poczucia winy wmawiamy sobie, że nie czuliśmy niczego. A to dlatego, że przyzwyczailiśmy się do nieufności wobec emocji; oduczyliśmy się ich języka. Jednak także lęk przed obnażeniem się, wstyd przed ukazaniem tego, co czujemy, zazdrość wobec tych, którym przychodzi to z łatwością, to nic innego jak właśnie emocje.
I tak po tym, gdy nie zaufaliśmy temu, co poczuliśmy za pierwszym razem, znajdujemy się w impasie: z tego, co stłumiliśmy, zrodziło się coś innego, silniejszego i potężniejszego, co może nas zdominować. Wstyd, lęk: „smutne pasje”, podstępne, bo zmuszają nas, byśmy kręcili się w kółko, oddalają nas od innych ludzi, nie pozwalają robić postępów, dogłębnie się poznać – a to warunek konieczny nadziei na szczęście. Tym ważniejsze staje się to, by spróbować poznać swoje i cudze emocje. Także te smutne, żeby nie pozwolić im się więzić i szantażować. Tym ważniejsze więc, by próbować się wydobyć z emocjonalnego analfabetyzmu, który prowadzi do nieporozumień, a czasem nawet do przemocy.
Dla każdego z nas podziw, miłość, nienawiść i żądza, radość i smutek mają inną twarz, wyrażają jakąś tajemnicę związaną z doświadczeniem, które odwołuje się do wspomnienia, zapachu, człowieka, epizodu, szczególnego śladu w pamięci i do każdego z tych słów; ale jednocześnie wszyscy czujemy te emocje. Silni i słabi, szczęśliwi i nieszczęśliwi, weseli i melancholijni. Rzeczywiście, chociaż mają dla nas znaczenie osobiste, prywatne, często na granicy niewypowiedzianego, potrafimy je rozpoznać u innych. Pomyślcie tylko: bardziej znajome wydadzą wam się obrzydzenie, czułość i zaskoczenie kogoś, kogo kochacie i u kogo obserwujcie marszczenie się rysów twarzy – wyrażające dany stan ducha
Fragment książki Ilarii Gaspari Sekretne życie emocji, tłum. Natalia Mętrak-Ruda, Znak Koncept, Kraków 2025
