Tag "emocje"

Powrót na stronę główną
Zdrowie

Przełamując wstyd

Badania u ginekologa to temat tabu – wynika z raportu „Rozmowy Polek i Polaków o zdrowiu intymnym”. Pomysłowa kampania oswajająca ten temat wciąż przed nami.

Ginekolog, wagina, macica, okres, jajniki, wargi sromowe, a nawet zwyczajnie cipka – to lista słów, które kobiety i mężczyźni omijają szerokim łukiem w rozmowach. W powszechnym języku kobiece organy, jak pochwa, nie istnieją. Nie chorują, nie cierpią, nie dba się o nie. No, chyba że używa się ich do prokreacji, spełnienia „powinności”, rzadziej do sprawiania sobie radości. Celowo uogólniam, ale daje mi do tego prawo najnowszy raport „Rozmowy Polek i Polaków o zdrowiu intymnym” przygotowany na zlecenie Gedeon Richter Polska. Bezlitośnie obnaża on, że nasza płciowość to terra incognita

Oczywiście można zaobserwować zmiany w podejściu do cielesności, ale głównie pośród przyjaciół/ek czy aktywistek/ów zajmujących się aborcją bądź wyrównywaniem szans w dostępie do usług medycznych. Wszystkie te osoby łamią barierę milczenia na temat badania ginekologicznego czy piersi, chorób szyjki macicy, cytologii. Jeśli jednak na taką skalę brak nam otwartości, to kto będzie pamiętał o profilaktyce? Według raportu ponad połowa ankietowanych kobiet w Polsce nie wykonała w ciągu ostatniego roku USG narządu rodnego ani cytologii. 

Rozmowa na „te” tematy bywa trudna, albo tak zakładamy, obawiając się reakcji drugiej strony, negatywnej oceny, a także tego, że przekroczymy przyjęte granice. Co ciekawe, również pogawędki z przyjaciółmi, jeśli dotyczą seksualności, nawet tylko w kontekście medycznym, wywołują u ankietowanych poczucie dyskomfortu (27%). Pozostają tymi „trudnymi” dwukrotnie częściej niż rozmowy o innym delikatnym temacie – zarobkach i ogólnej sytuacji finansowej (14%) czy popełnianych przez nas błędach (14%). Czyli łatwiej nam się przyznać do niepowodzenia, niż pogadać o badaniu ginekologicznym, sutka, jąder, prostaty, choć te ostatnie, dzięki dowcipnym kampaniom społecznym, mają pozytywny odbiór. Pomysłowa kampania oswajająca badania ginekologiczne chyba wciąż przed nami. Dobrze chociaż, że w reklamach podpasek niebieską ciecz zastąpiła już czerwona, jak krew menstruacyjna. Krok do przodu.

Obce planety.

Kto by pomyślał, że wizyta u ginekologa wciąż powiązana jest z lękiem; wiele kobiet powtarza, że już woli iść do dentysty, których to wizyt nikt przecież nie kocha. Podoba mi się, jak młodsze kobiety mówią, że idą do „gina”, tak jak psiarze idą z pupilem do „weta”. I że z tym „ginem”, często mężczyzną, rozważają kwestie zdrowotne, osłabienie libido czy badanie piersi. Z drugiej strony 70% ankietowanych zgadza się, że otwarta rozmowa z bliską osobą mogłaby pomóc przezwyciężyć lęk przed taką wizytą. Mimo to nie inicjują rozmów z najbliższymi. Matki nie cieszą się takim statusem, bo prawie połowa badanych rozmawia z nimi tylko o ogólnym stanie zdrowia, a zaledwie co dziesiąta osoba wtajemnicza je w swoje zdrowie intymne. Lepiej to wygląda w rozmowach z przyjaciółką lub przyjacielem (20%) albo z siostrą (15%), choć to wciąż niewielka grupa. I tu kolejne zaskoczenie – mniejszym tabu otoczone jest np. zdrowie psychiczne, tu widać lata starań i kampanii, także tych ostatnich, postpandemicznych. 

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Uwikłany w życie

Czułość. 

Ileż ja pisałem o czułości, jeszcze zanim Olga Tokarczuk wplotła czułość w swoją mowę noblowską. W roku 2002 ukazał się w Iskrach mój tomik wierszy pt. „Tylko czułość idzie do nieba”. Uważam czułość za najcenniejsze uczucie, nie miłość, która płonie wysoko, ale szybko się spala. I cienka jest granica między miłością a nienawiścią. Czułość rzadko zmienia się w nienawiść. Można być czułym wobec dzieci, ale też wobec przedmiotów czy zjawisk. Najwięcej jednak czułości ma się wobec swoich dzieci. I to najbardziej czysta forma czułości. Napisałem kilka wierszy o czułości. Ten dał tytuł tomikowi. 

 

Przytul się do mnie 

Jesteśmy tacy delikatni 

Aż strach 

Oczy z niebem i łąką 

Chroni powieka z bibułki 

Nóż wchodzi w brzuch 

Łatwiej niż w chleb 

A krew 

Przy nieostrożnym ruchu kierownicy 

Wyfruwa jak spłoszony ptak 

Nasza płeć 

Meduza wyrzucona na brzeg 

Tylko przez chwilę wilgotna 

Wszystko w nas 

Jest bardziej kwestią czasu 

Niż w przypadku cegieł 

A nawet kruchego szkła 

Kamień posiada nad nami 

Druzgocącą przewagę 

Więc przytul się do mnie 

Tylko czułość idzie do nieba 

 

Depresja.

Udręka mojego życia, odziedziczyłem ją po matce, ona po kimś z rodziny, na naszym drzewie genealogicznym tu i tam wiszą jej gorzkie owoce. Ale choroba mojej mamy miała bardziej dramatyczną wersję niż moja. Cierpiała na chorobę dwubiegunową, czyli depresja przeplatała się z manią, koszmar. W manii mama robiła rzeczy straszne, bo była pewna, że jest bogiem, czasami tragikomiczne, ale mnie nie było do śmiechu. Potem zapadała się w czarną otchłań. Zmiana następowała niemal z dnia na dzień, ze zniszczonej, skulonej w nieszczęściu kobiety zmieniała się nagle w płonący życiem, kolorowy kwiat.

Są ludzie, w których zawsze wyczuwa się nutę smutku, nawet w uśmiechu. Już jako dziecko miałem skłonność do poważnej refleksji; kiedy byłem młody, pytano mnie często, dlaczego jestem taki smutny? I piszę takie mroczne wiersze? Dziwiły mnie te pytania. Własnego smutku, jeśli jest płytki, zwykle się nie czuje. Teraz, kiedy czytam swoją dawną poezję, widzę depresyjną nutę.

A prawdziwa ciężka depresja to obóz zagłady. Bywałem w nim. Wolałbym siedzieć w więzieniu o zaostrzonym rygorze, niż mieć taką depresję. Ratowałem się, robiąc temat z nieszczęścia. Gdy robi się temat z cierpienia, zaczyna ono mieć jakiś sens i ból jest do zniesienia. Napisałem o depresji dwie książki, powieść „Rzeka podziemna”, o człowieku torturowanym przez depresję, i poradnik „Osobisty przewodnik po depresji”. Ta książka może być ważna dla zmagających się z depresją, sporo w niej rad i opisów tej strasznej krainy.

Teraz jestem na lekach, które działają, więc moja „rzeka podziemna” wychyla się na powierzchnię tylko z rzadka i zwykle jedynie na kilka dni. Ale jestem naznaczony jak blizną, wielką ciemną smugą. I jest lęk, by nie przekazać tego dzieciom.

Fragmenty książki Tomasza Jastruna Alfabet polifoniczny, Wydawnictwo Iskry, Warszawa 2024

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Psychologia

Odporność ponad wszystko

Zdolność do odczuwania szczęścia zależy od umiejętności regulowania negatywnych emocji.

„Moje dzieci powinny być szczęśliwsze, niż są – słyszę od pewnej matki. – Mają wszystko, czego mogłyby potrzebować, a mimo to byle drobiazgi wyprowadzają je z równowagi”.

„Córka ma dopiero siedem lat… a już zamartwia się z powodu wielkich problemów, takich jak bezdomność, śmierć czy niesprawiedliwość na świecie”, mówi w moim gabinecie ojciec innego dziecka. – Zawsze jej powtarzam: Przestań się martwić! Pomyśl o wszystkich dobrych rzeczach, które masz. A mimo to moje dziecko nie może spać po nocach”.

„Byłam samotnym i smutnym dzieckiem – przyznaje kolejna matka, z którą rozmawiam. – Nie chcę, żeby moje dzieci doświadczały tego samego, czego ja doświadczałam od rodziców. Mój partner złości się na mnie, mówi, że zawsze wyciągam je z każdej opresji albo nadmiernie ułatwiam im życie. Czy to naprawdę tak źle? Czy pani nie chce, żeby pani dzieci były szczęśliwe?”.

Czy chcę, żeby moje dzieci były szczęśliwe? Jasne! Oczywiście! A mimo to uważam, że żadne z tych rodziców nie mówi o szczęściu. Myślę, że chodzi im o coś głębszego. Zastanówmy się: co tak naprawdę decyduje o tym, że czujemy się szczęśliwi? 

Czy jeśli usuniemy z życia dziecka wszelkie troski, zapewnimy mu nieustanne dobre samopoczucie, będzie umiało samodzielnie dążyć do szczęścia? Co mamy na myśli, mówiąc: „Chcę tylko, żeby moje dziecko było szczęśliwe”? O co nam chodzi, gdy mówimy komuś: „Rozchmurz się!” albo: „Masz tyle powodów do szczęścia!”, albo: „Czy nie możesz po prostu być szczęśliwy?”. 

Osobiście uważam, że kiedy tak mówimy, chodzi nam nie tyle o odczuwanie szczęścia, ile o unikanie lęku i stresu. Ale skupiając się na szczęściu, ignorujemy wszystkie inne emocje, które prędzej czy później zagoszczą w życiu dziecka – co oznacza, że nie uczymy go sobie z nimi radzić. Powtórzmy raz jeszcze: to, czy i jak nauczymy dzieci (przez interakcje z nimi) odnajdować się w obliczu bólu czy przeciwności losu, wpłynie na to, jak będą myślały o sobie i o swoich problemach przez kolejne dekady.

Nigdy nie spotkałam rodzica, który nie pragnąłby dla swojego dziecka wszystkiego, co najlepsze. Ja też chcę dla moich dzieci jak najlepiej! A mimo to nie uważam, że najważniejsze, by „po prostu były szczęśliwe”. Moim zdaniem odporność na przeciwności losu ma większą wartość niż szczęście. W gruncie rzeczy zdolność do odczuwania szczęścia zależy od umiejętności regulowania negatywnych emocji. Zanim poczujemy się szczęśliwi, musimy się czuć bezpieczni. Czemu więc nie nauczymy się najpierw regulować tego, co nieprzyjemne? Dlaczego nie da się po prostu raz na zawsze pokonać wszystkich innych emocji? Tak byłoby o wiele łatwiej! Niestety, podobnie jak w innych dziedzinach życia, w wychowywaniu dzieci to, co najważniejsze, wymaga ciężkiej pracy i czasu. Nie jest łatwo pomóc dziecku nabrać odporności, ale z pewnością warto to zrobić. (…)

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Aktualne Pytanie Tygodnia

Dlaczego Polacy więcej klną?

Dr Małgorzata Kłos,
językoznawczyni, Uniwersytet SWPS

Czy przeklinamy dużo? A raczej: czy dziś przeklinamy więcej? Istotnie, choćby w mediach częściej można znaleźć wulgaryzmy; warto jednak pamiętać, że dostęp do szeroko rozumianych mediów i dyskursu publicznego zdemokratyzował się. Do hermetycznego wcześniej języka medialnego weszły dyskursy dotąd niedopuszczane do tej przestrzeni, czyniąc go bardziej kolokwialnym, spontanicznym. Nie tyle zatem przeklina się więcej, ile nawyk ten został przeniesiony na nowe pola, co zapewne pociąga za sobą też spowszednienie wulgaryzmów. Warto jednak pamiętać, że moc przekleństwa kryje się przede wszystkim w intencji, nie zaś w samym słowie. Dlatego w rozważaniach nad frekwencją wulgaryzmów powinno się chyba przenieść akcent ze statystyki i estetyki na etykę, tzn. językowe poszanowanie innych. Nie używając wulgaryzmów, również można znieważyć innych (choćby nazywając ich „zdegenerowanymi ludźmi”) i to takie zachowania językowe, tj. wymierzone w godność innych, należałoby wyeliminować.

 

Magdalena Góralska,|
antropolożka kulturowa

Jeśli faktycznie tak jest, to może dlatego, że mamy dużo powodów do werbalnej ekspresji emocji, takich jak gniew, irytacja czy złość. A nasze bogate słownictwo umożliwia taką ekspresję. Można się pokusić o hipotezę, że narzekanie i przeklinanie to strategie oporu, które wpływają na narracje o różnych zjawiskach społeczno-kulturowych w sytuacji, gdy inne formy oporu nie są możliwe.

 

Dr Mirosław Oczkoś,
autor książki „Sztuka poprawnej wymowy, czyli o bełkotaniu i faflunieniu”

Poziom debaty publicznej bardzo się obniżył w ostatnich latach. Zwroty kiedyś powszechnie uznawane za nieparlamentarne są dziś wręcz wyrażeniami, których społeczeństwo od parlamentarzystów się uczy. Właśnie o przekleństwa chodzi. Wpisuje się to w jakąś taką logikę ze starego dowcipu, że gdyby zakazać niektórym Polakom przeklinania, to w ogóle przestaliby mówić. Pamiętajmy, że na świecie zaczęło królować pismo obrazkowe. Mimo wzrostu czytelnictwa w niektórych obszarach językowo ubożejemy jako społeczeństwo. Mamy także nasze słowo na k, zresztą jak każdy kraj na świecie. Należy też pamiętać, że w emocjach łatwiej powiedzieć: „Spadaj stąd!”, niż: „Oddal się ode mnie, ponieważ nie mogę na ciebie patrzeć”. Przekleństwa prócz agresji pozwalają oddawać wielki ładunek emocjonalny, np. bezsilność czy oburzenie. Pamiętajmy, że żyjemy w kulturze języka. Jeśli coś nie jest nazwane, to nie istnieje. Przekleństwa pomagają zaś wiele rzeczy nazwać.

 

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Wywiady Zdrowie

Autyzm to nie choroba

Co oznacza diagnoza spektrum autyzmu? Że dziecko będzie się rozwijało w inny sposób Joanna Grochowska – wiceprezeska Zarządu Fundacji Synapsis, psycholożka, terapeutka Pamięta mnie pani? – Trochę pamiętam, chociaż minęło już wiele lat, odkąd się widzieliśmy. Mam wrażenie, że byłam dodatkową osobą w pana życiu. Inne terapeutki z panem pracowały, a ja czasami dołączałam, gdy potrzebne były dodatkowe badania czy konsultacje. Pamiętam też pana rodziców. W moim przypadku rodzice bardzo

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura Wywiady

Podobno robię filmy, które dają nadzieję

Każdy człowiek ma jakąś historię wartą opowiedzenia Kinga Dębska – reżyserka, scenarzystka, pisarka Twoje filmy dostarczają widzom wielu emocji. Masz niezwykłą umiejętność pokazywania tego, co najtrudniejsze, bo rodzinna bliskość bywa dla nas uciążliwa i całe życie uczymy się, jak się od niej dystansować, aby – co paradoksalne – nie zerwać więzów. Na seans „Moich córek krów” poszłam z mamą. Nie byłam w tym odosobniona. Scenariusz do tego filmu był dla ciebie bardzo osobistym

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Psychologia

Podstępne sztuczki motywacyjne

Istotą ADHD jest nie tyle niedobór uwagi i skupienia, ile utrata zainteresowania i motywacji Większość badaczy zgadza się co do tego, że budowa mózgu osoby z ADHD predysponuje do niskiej motywacji do codziennych czynności. Dr Russell Barkley, uznany na całym świecie autorytet w tej dziedzinie, wyjaśnia, że istotą ADHD jest nie tyle niedobór uwagi i skupienia, ile utrata zainteresowania i motywacji. Kluczem do kończenia zadań jest dostrzeganie wpisanych w nie emocji oraz przekierowywanie ich na właściwy tor. W motywacji chodzi o emocje W książce „Mózg

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Psychologia

Mniej wstydu

U dorosłych, podobnie jak u dzieci, wstyd uniemożliwia zmianę i rozwój Mimo że rodzice, którzy do mnie przychodzą, niepokoją się wieloma rzeczami i przedstawiają mi różne przykłady „złego” zachowania swoich dzieci, często przewija się przez te opowieści wspólny motyw. Przyjrzyjmy się trzem przykładom: „Starsza córka nie chce powiedzieć przepraszam. Wczoraj schowała ulubioną przytulankę siostry. Młodsza płakała bez końca. Kazałam jej się przyznać i przeprosić, a kiedy odmówiła, straciłam panowanie nad sobą. To było takie wstrętne. Czy ona

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kultura

Kolory nieznanego świata

Nie ma znaczenia, co malarz maluje. Ważne, aby robił to dobrze – twierdził Mark Rothko Korespondencja z Paryża Fenomen światowego malarstwa. Obrazy nie przedstawiają niczego konkretnego, ale sprzedają się za konkretne miliony dolarów. Są pustymi, kolorowymi płaszczyznami. Mimo to należą dziś – obok dzieł Leonarda da Vinci, Rembrandta, Picassa – do najdroższych w świecie. Jeden uzyskał niedawno na aukcji cenę aż 128 mln dol. Twórczość Marka Rothko, XX-wiecznego abstrakcjonisty z USA, pozostaje dla szerszej publiczności

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Kraj

I obiecuję, że cię nie poślubię

Chcą kochać i związać się z kimś, ale niekoniecznie stawać na ślubnym kobiercu. A miłości młodzi Polacy i Polki szukają w internecie Miłość dla młodych Polek i Polaków wciąż jest wielką wartością. Z sondażu „Jak kochają Polacy?” wynika, że dla aż 90% to właśnie miłość nadaje życiu sens. 79% wierzy zaś w miłość na całe życie. Jednak przekonanie, że niezbędnym elementem tej miłości jest ślub, w ciągu ostatnich dekad znacząco zmalało, co widać po liczbie zawieranych małżeństw. W 2008 r. w Polsce

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.